- To jak będzie, zgodzisz
się przyjąć mój prezent? Ładnie proszę…
Siedział przed nią
taki radosny i rozluźniony, zupełnie niepodobny
do chłopca, z którym chodziła do szkoły. Pochylił się lekko opierając łokcie
na kolanach i wpatrując się w nią z uwagą. Jak długo jeszcze będzie ją
dziwić fakt jak daleką drogę przebyli by siedzieć
tak razem i cieszyć się swoją obecnością? Jak to się stało,
że
tak go zaakceptowała, polubiła ze wszystkimi jego dziwactwami, uroczą
nieporadnością w zetknięciu z mugolskimi przedmiotami, denerwującymi
nawykami i nonszalanckim stylem bycia? Taki po prostu jest i nie mogłaby
go sobie wyobrazić innego. Jak mogłaby więc teraz złościć się na niego o coś dla niego tak
naturalnego jak spełnianie własnych zachcianek. Nie możesz
z nim walczyć – to się do niego przyłącz.
- Jeśli aż
tak bardzo Ci zależy to mogę go od Ciebie pożyczyć…
- westchnęła strzepując z nogawki nieistniejący
pyłek.
- Na zawsze –
wtrącił
z uśmiechem
blondyn, a jej szczęka niebezpiecznie się zacisnęła.
- Na jakiś czas –
wycedziła przez zęby sztyletując go wzrokiem,
ale wiedziała, że żaden dalszy opór tu nie ma
sensu. Wyciągnęła rękę po telefon, który od tej pory
miał
się
stać
jej nieodłącznym elementem i szybko go uruchomiła ciekawa co za
cuda się w nim kryją.
- Jak spędziłeś
sylwestra? Dobrze się bawiliście z Blaisem? – spytała
dopijając kawę i chowając urządzenie do kieszeni spodni kilkanaście
minut później.
- Nie byłem u Blaise’a
–
odłożył
telefon na stolik i oparł się plecami o miękki materiał
fotela zarzucając rękę na oparcie. W jego głowie
zaczęła się prawdziwa gonitwa myśli.
Sam nie wiedział dlaczego, ale nie chciał jej jeszcze opowiadać
o Sofie. To wszystko było zbyt skomplikowane i chyba sam jeszcze
nie do końca wiedział jakiej natury jest to relacja i co miałby
o niej powiedzieć. Zwłaszcza Hermionie.
- Nie?
- Nie, byłem w Paryżu.
U koleżanki ze studiów – dodał widząc jej zaciekawione spojrzenie, co tylko
spotęgowało jej ciekawość.
- Ach tak? Utrzymujesz kontakt ze
znajomymi ze studiów?
- Z kilkoma. W końcu
niedługo do nich wrócę, a jak zdamy egzaminy…
- nie dane było mu jednak dokończyć, gdyż Hermiona na słowo egzaminy obróciła
się
tak gwałtownie, że z kanapy spadła jej torebka
rozsypując po podłodze prawie całą swoją
zwartość. Draco ze spokojem wyciągnął z kieszeni różdżkę
a rozsypane przedmioty powędrowały szybko w kierunku dziewczyny.
- Merlinie, która
już
godzina! Muszę jeszcze przygotować harmonogram do nauki, posegregować
notatki, tyle do zrobienia. Jeśli mamy się razem uczyć to trzeba
jeszcze zdecydować, gdzie będzie nam najwygodniej. Może
w bibliotece? – spojrzała na niego podekscytowana perspektywą
wspólnego
przygotowywania się do egzaminów. Nawet Harry z Ronem nigdy nie chcieli
się
z nią uczyć. Zazwyczaj zaszywa się
sama w zaciszu swojego pokoju albo w bibliotece, to może być
interesująca odmiana.
- A co powiesz na moje
mieszkanie? Albo Twoje – dodał widząc jej zaskoczona minę
–
myślę,
że
tak byłoby nam najwygodniej. Teraz mam trochę luzu w pracy,
więc możemy się spotykać kiedy będzie Ci pasować, dostosuję
się.
- Ok, niech będzie
u Ciebie, o ile nikt nam nie będzie przeszkadzać –
jej dom na pewno nie wchodził w grę, nie kiedy byli w nim jej rodzice aż
nadto zainteresowani jej blondwłosym, tajemniczym kolegą.
– Zadzwonię do Ciebie albo napiszę
co i jak. Pamiętasz jak to się robi? – wrzuciła do torebki błyszczyk do ust i
napoczętą paczkę chusteczek higienicznych i już
pędziła
w kierunku wyjścia.
- Oj uciekaj już,
dam radę i czekam – mrugając okiem odprowadził
ją
do drzwi za którymi zaraz zniknęła całując go przelotnie w policzek i jeszcze raz
dziękując
za prezent. Po chwili już jej nie było, a jedynym świadectwem
jej obecności był wciąż unoszący się zapach jej kwiatowych perfum.
*
Następnych kilka
tygodni upłynęło im w pewnym naturalnie wykształconym rytmie.
Najpierw zajęcia na uczelni, póki jeszcze były, następnie
wspólny
obiad na mieście bądź przyrządzony w sterylnie czystej kuchni byłego
ślizgona,
by resztę wieczoru spędzić na wspólnej nauce. Hermiona do domu wracała
jedynie na noc, co nie umknęło uwadze jej rodziców
ani ukochanego. Jednak czego się nie robi dla dobrego przygotowania do
egzaminów.
Zgrywali się
zaskakująco dobrze. Wśród ogólnego śmiechu i atakującej ich czasem głupawki
wygłupiali
się
przyrządzając sobie szybkie posiłki
czy urządzając w mieszkaniu chłopaka prawdziwe
centrum naukowe z wszechobecnymi małymi, kolorowymi karteczkami z najważniejszymi
notatkami, kalendarzem z pozaznaczanymi na czerwono datami egzaminów,
stosami notatek i książek oraz mnóstwem pustych
talerzyków, szklanek i opakowań po słodyczach. Gdyby nie wisząca
nad nimi presja można by powiedzieć, że świetnie się bawili.
Tego wieczora także
siedzieli wspólnie nad notatkami z wykładów z prawa konstytucyjnego. Draco rozciągnięty
na puchatym dywaniku tuż przy oknie opierając
się
na przedramionach studiował materiały, podczas gdy Hermiona leżała
na kanapie wyciągając ręce z kartkami nad głową.
Każde
w skupieniu studiowało swoje notatki, a ciszę
przerywał jedynie szelest przewracanych kartek.
Niespodziewanie dziwnie piskliwy
dźwięk
wypełnił pomieszczenie. Zaskoczeni szybko spojrzeli na siebie szukając
jakiegoś wyjaśnienia co właściwie
się
stało
i czy nie był to aby jakiś omam słuchowy. Jednak chłopak podniósł
się
z podłogi z ciężkim westchnieniem i odpowiadając
wzruszeniem ramion na nieme pytanie Hermiony ruszył w kierunku
drzwi.
- Słucham – powiedział schylając się do małego urządzenia nieopodal drzwi i przyciskając
jeden z guziczków.
- Ymm. To tu mam mówić?
Ok. Cześć Malfoy. Jest tam Hermiona? – usłyszeli trochę zbyt
podniesiony głos Ginny. Co też ona wyprawia? Skąd się
tu wzięła i po co przyszła? Do tego najwidoczniej wcale nie sama.
- Właź na górę, ostatnie piętro –
Draco wcisnął kolejny przycisk i usłyszeli krótkie głośne buczenie oraz krzyk przestraszonej
koleżanki a następnie jej śmiech. Znów spojrzeli po sobie szukając
jakiegoś wytłumaczenia a następnie rzucili się
w kierunku drzwi. Wiedzieli jedno, wieczór zapowiadał się
ciekawie.
Gdy kilka minut później do mieszkania blondyna wparowała
Ginny w towarzystwie Harry’ego, młody dziedzic z niedowierzaniem wpatrywał
się
to w swoich gości to za drzwi, trochę zaskoczony, że nie przypałętał
się
też
nieodłączny towarzysz Wybrańca.
- A gdzie ta ruda szuja? - spytał ignorując
miny zszokowanych gości rozglądających się po jego lokum.
- Draco! Może trochę ładniej? – oburzyła się Hermiona odbierając
od kolegi przyniesione przez niego jak się okazało dwie pizzę oraz butelkę
czerwonego wina.
- Sorry. A gdzie ta ryża szuja? Ceglana? Nie wiem co Ci nie
pasuje w słowie rudy? – zamknął drzwi i rozbawiony podszedł
do dziewczyny zaglądając jej przez ramię. Jednocześnie
zastanawiał się skąd to nagłe najście.
- Bardzo śmieszne. Co się dzieje Gin?
Gdzieś się wybieracie? – Hermiona z
jednej strony bardzo ucieszyła się na widok przyjaciół,
których
ostatnimi czasy raczej zaniedbywała, lecz z drugiej nie mogła
się
już
doczekać by wrócić do przerwanej nauki.
Ginny tymczasem nieśmiało spojrzała na swojego chłopaka, a ten objął
ją
i poklepał po ramieniu by dodać jej otuchy. W końcu to był
jej pomysł i nie mogli się już wycofać. No chyba, że zostaną
do tego zmuszeni.
- Pomyśleliśmy… Znaczy ja pomyślałam,
że
może
zrobilibyście sobie małą przerwę w nauce. Sama mówiłaś,
że
większość
wolnego czasu spędzasz u Malfoy’a, a już tak dawno się nie widzieliśmy.
Chyba jeden dzień nie zrobi Wam różnicy?
- Ginny ale my mamy egzamin. Musimy się
uczyć i … Bardzo mi miło, że
chciało Wam się to wszystko taszczyć,
ale mogliście przyjść jak wrócę do domu albo….
- Daj spokój przecież został nam tylko jeden egzamin i to do tego za
tydzień – Draco rozbawiony całą tą sytuacją postanowił trochę się rozluźnić, zwłaszcza, że
nigdzie nie było tego żałosnego rudzielca. Ruszył
w kierunku swojego dobrze wyposażonego barku i wyciągnął
markowe, czerwone wino i zaraz wbił w nie korkociąg. Tego sikacza
Potterów mogą zostawić na później.
- Za trzy dni i – dlaczego wszyscy muszą
decydować za nią. Czy oni nie rozumieją
jak ważne dla niej są te egzaminy? Jak ważne
dla niej jest by przygotować się najlepiej jak potrafi, najlepiej jak to
jest możliwe, by dać z siebie wszystko? W końcu
przecież straciła już tyle czasu najpierw przez wojnę,
później
odbudowę Hogwartu, powtarzanie siódmego roku. Ona nie może
sobie pozwolić na żadne poślizgnięcie, nie może sobie odpuścić
nauki, a został im przecież tylko ten jeden egzamin w tej sesji.
Czy aż tak ciężko to zrozumieć? Miała
nadzieję, że chociaż Draco stanie po jej stronie, że
jemu podobnie zależy, w końcu od tego zależy jego przyszłość,
jego kariera w Paryżu.
Harry widząc smutną i zawiedzioną minę
szatynki przeklął brzydko w duchu. Spodziewał się, że nie będzie łatwo, ale nie da się
tak szybko pędzić w poczucie winy. Zwłaszcza,
że
znalazł w Malfoy'u nieoczekiwanego sprzymierzeńca. Rozejrzał
się
po luksusowym salonie i nonszalancko rozsiadł się na sofie zarzucając
obie ręce na jej oparcie.
- Herm, przecież ty już wszystko umiesz. Proszę
nie spinaj się tak. Daj nam godzinkę. Posiedzimy pogadamy, zjemy coś
i pójdziemy.
OK? – Cóż mogła zrobić? Właściwie to może i miał
rację. Zrezygnowana wyciągnęła rękę, by zabrać blondynowi kieliszek wypełniony
ciemnym płynem i przystawić go do ust.
Godzinę i dwie butelki wina później
nikt już nie myślał o tym by kończyć
to spotkanie. Chłopcy siedzieli na kanapie przed telewizorem szukając
kanału z fajną muzyką i dyskutując na temat
quidditcha, podczas gdy dziewczęta siedziały w kuchni wykładając
na talerze znalezione w szafkach ciastka i krakersy.
- Ron nie chciał przyjść z Wami? – spytała szatynka wyrzucając
puste opakowania do kosza. Prawda jest taka, że miała wyrzuty sumienia, że
tak niewiele czasu poświęca ostatnio swojemu mężczyźnie.
Jednak jest to tylko taki przejściowy okres i powinien to zrozumieć.
W końcu ona rozumie jego wyjazdy służbowe i spotkania.
- Tutaj? Chyba żartujesz! – prychnęła Ginny zeskakując z blatu, na którym
chwilę temu siedziała machając nogami. – Za nic w świecie nie przyszedłby
do Malfoya. Znasz go, a do tego założę się, że będzie teraz jeszcze bardziej obrażony
na cały świat. Taaak już to widzę, zwłaszcza jak się dowie jaka fajną
imprezkę sobie tu zrobiliśmy. Wow. Co za chata! –
zachichotała i wystawiła język widząc zmartwioną minę
przyjaciółki.
- Powinnam się
uczyć – wygięła usta w podkówkę,
by za chwilę się promiennie uśmiechnąć
–
więc
lepiej dobrze się bawmy skoro tracę tyle czasu – teraz obie się
roześmiały, zgarnęły przygotowane miseczki z jedzeniem i
ruszyły w stronę chłopaków, którzy właśnie zmienili temat.
- Jak to się stało Malfoy? Nigdy bym się
nie spodziewał, że będziesz tak mieszkać.
Skąd
to całe zamiłowanie do mugolskich przedmiotów?
Skąd
Ty w ogóle o nich wiesz? – spytał Harry opierając łokcie
na kolanach wpatrując się kolegę. Blondyn jednak tylko się
roześmiał. Może nie był do końca trzeźwy, ale nie miał zamiaru od razu
się
zwierzać Potterowi. Chłopak wydawał się
w porządku, jednak to wciąż najlepszy kumpel tej pierdoły
Weasley’a.
- Cóż mogę powiedzieć, jestem pełen niespodzianek
–
zaśmiał
się
głośno
i sięgnął po butelkę, by uzupełnić ich kieliszki.
- Ale jak to się stało, że Draco Malfoy, który
pogardę dla mugoli wyssał z mlekiem matki...
- Moją matkę zostaw w spokoju Potter –
przerwał ten niejasny wywód Harry’ego zanim ten nie zabrnął
za daleko, a widząc zbliżające się dziewczyny dodał –
ludzie się zmieniają. Nawet ja, prawda Hermiona?
- Hmmm, uważam Cię za przyjaciela, to chyba najlepszy dowód
–
powiedziała wzruszając lekko ramionami na co wszyscy wybuchli
śmiechem.
- Chyba za dużo pani wypiła panno Granger.
To przecież tylko nasza fretka, pamiętasz?
- Fretka czy nie, ale ma super mieszkanie, barek wypełniony
drogim alkoholem a do tego kupił mi najnowszy model iPhona. Czego tu nie
lubić? – roześmiana wyciągnęła z torebki telefon na dowód
swoich słów i pokazała przyjaciołom, o mało
nie spadając przy tym z pufy. Wcześniej nie chwaliła się
nikomu swoim nowym nabytkiem, lecz obecna ilość procentów we krwi sprawiła, że
wszelkie obawy jak to zostanie odebrane zniknęły, bądź dobrze się schowały. Wiedziała też, że tylko w tym gronie jej słowa
nie będą wzięte na serio i wykorzystane przeciwko
niej.
- Żartujesz? Pokaż –
wykrzyknął podekscytowany Wybraniec wyrywając jej z ręki
najnowszy cud techniki.
- Nie chciałbyś jeszcze jednaj przyjaciółki
Malfoy? – zaśmiała się Ginny po czym dostała
czkawki wywołując salwę śmiechu u pozostałych.
- Nigdy nie przestaniesz zaskakiwać, co Draco? –
spytał Potter pierwszy raz używając imienia kolegi, co było
dla niego nie lada kamieniem milowym. Powoli zaczął rozumieć skąd ta nagła zmiana nastawienia jego brązowowłosej
przyjaciółki do tego znienawidzonego niegdyś byłego
ślizgona.
- Podgłoś to Harry! Jak ja lubię
tę
piosenkę – Hermiona przerwała mu wyciągając rękę w stronę telewizora tuż przed nosem
Ginny tak szybko, że ta wystraszona zanurkowała za plecy swojego chłopaka
szukając ratunku.
- Nie mówiąc już o wokaliście. Ale przystojniak - wykrztusiła
zerkając na ekran ze swojego ukrycia, gdy już zrozumiała
skąd
ten nagły atak na jej osobę.
Gdy zdezorientowany Harry spełnił prośbę dziewczyny, Draco podszedł
do telewizora przyglądając się o kim mowa.
- Ja go znam - stwierdził jakby nigdy nic wyciągając
rękę
tak, że niemal dotykał palcem ekranu. Nie bardzo rozumiał
o co to wielkie halo. Koleś jak koleś. Sofie wzdychała do niego przez
całe
studia. O ile dobrze pamięta, ma nawet plakat z jego autografem
zawieszony nad łóżkiem. Wzdrygnął się na samo wspomnienie. Mogła
by zawiesić coś lepszego. Może jego podobiznę...
- Że co? Jaja sobie robisz?
- Serio. Byłem na jego koncercie w Paryżu.
To ten Adam Jakiśtam … - dodał otrząsając się ze swoich rozmyślań
lekko zaniepokojony torem jakim zmierzały.
- Żartujesz? W jaki sposób?
Jak? Dlaczego?- przekrzykiwały się podekscytowane dziewczyny o mało
nie szarpiąc go za koszulkę żądając odpowiedzi.
- Nie miałem wyjścia, przegrałem zakład.
Ale koleś jest spoko, nie przeszkadzało mu, że nigdy wcześniej o nim nie słyszałem
–
dodał wzruszając ramionami.
- Rozmawiałeś z nim?
- No tak. Byliśmy razem na imprezie po koncercie –
po ich zdziwionych i niedowierzających minach dodał –
no co, Wy tak nie robicie? Ej ja tam tylko byłem, skąd miałem wiedzieć, że to coś niezwykłego - Merlin mu świadkiem, że
gdyby miał wybór to nigdy by tam nie poszedł.
Ale Sofie ma swoje sposoby by dopiąć swego. Oj ma. Uśmiechnął
się
nawet nie zdając sobie z tego sprawy. Jeszcze mu za to zapłaci.
- Jak tak go znasz to może nas zabierzesz? - Hermiona wpatrywała
się
błagalnie
w jego oczy. Dopiero teraz otrząsnął się z rozmyślań o szalonej Francuzce o podobnych oczach
do tych, które teraz tak mu się przypatrywały. Podniósł
rękę
i odgarnął kosmyk opadający jej na twarz za ucho po czym się
pochylił i odpowiedział spokojnie.
- Jasne, czemu nie? Chociaż nie wiem co Wy dziewczyny w nim widzicie.
Muzyka też taka średnia...
Ale nikt go już nie słuchał. Nie było to wręcz możliwe przy piskach dziewczyn podskakujących
w dzikim tańcu radości na samą myśl, że poznają ulubionego wokalistę.
Nawet Harry się uśmiechał widząc radość dziewczyn. Poklepał
Draco po ramieniu podając mu jego kieliszek.
- Pięknie nas wpakowałeś,
nie powiem. Obawiam się, że już się z tego nie wywiniesz. O Merlinie teraz
nie dadzą nam żyć - pokiwał głową uśmiechając się ze zrezygnowaniem podczas, gdy
zszokowany blondyn pociągnął łyk wina wpatrując się
w roześmiane koleżanki.
*
Następne dni niewiele się
różniły
od poprzednich. No może poza zdecydowanym ociepleniem na
froncie Draco i przyszli Potterowie. Przyjaźń z Hermioną także
nabrała barw. Teraz mimo, że egzaminy skończyły
się
jakiś czas temu, wciąż spędzali ze sobą mnóstwo
czasu. Czas ten jednak wykorzystywali na długie rozmowy i beztroskie wygłupy.
Jedynym co psuło spokój Hermiony był obrażony
Ron, który, zgodnie z przewidywaniami Ginny, nie bardzo się do niej odzywał od czasu
spontanicznej imprezy na piętnastym piętrze. Na dodatek wyjechał
właśnie
na akcję i wróci dopiero przed samymi walentynkami.
Obiecał jednak zabrać Hermionę na romantyczną kolację
oraz wspomniał o jakiejś niespodziance, co pozwalało
jej wierzyć, że niedługo jej przebaczy. Tymczasem wciąż
spędzała
dużo
czasu w mieszkaniu byłego ślizgona czując się
tam coraz naturalniej.
Draco nie mógł się jednak pochwalić tym samym, gdyż
był
ciągle
rzadkim gościem w domu dziewczyny. Wciąż pamiętał jaka była spanikowana, gdy odwiedził
ją
po raz pierwszy. Starała się by wszystko było idealnie a on
zachwycał się każdym z jej zdjęć z dzieciństwa,
które
stały
nad kominkiem. Gdy zniknęła na chwilę w kuchni wziął
jedno - to na którym widniała około dwuletnia dziewczynka uczesana w dwa słodkie
kucyki - i schował do swojej torby. Odda je następnym razem, gdy tylko skopiuje je zaklęciem
w zaciszu swojego mieszkania. Najbardziej skrępowana była jednak wtedy, gdy zobaczył jej pokój z dzieciństwa. Weszła pierwsza i stanęła na środku
nerwowo pocierając dłonie. Z uwagą śledziła
jego minę obawiając się nadchodzących, kąśliwych uwag. Jednak żadna
nie nastąpiła. Draco rozglądał się z uśmiechem po niewielkim pomieszczeniu. Był
to pewnie typowy pokój nastoletniej mugolskiej dziewczynki -
białe
proste meble, różowa puchata narzuta na łóżku, wyglądający na wygodny duży fotel w kącie
tuż
obok regału wypchanego po brzegi książkami. Jednak nie to wszystko
najbardziej przykuło jego uwagę a kolejne ramki ze zdjęciami
stojące na jej biurku - to z
lewej przedstawiało całą Złotą Trójcę jeszcze z czasów Hogwartu, z
prawej zobaczył jej rodziców a w środku na honorowym miejscu umieszczone
było
zdjęcie
z Nowego Jorku, takie samo jak to, które dostał w świątecznym prezencie. Fakt, że
jego własna podobizna znalazła się wśród tych kilku najbliższych
jej osób ścisnął go za serce. Do tego na ścianie
na wprost łóżka znalazł obraz, który sam dla niej zrobił.
To wszystko razem z miną dziewczyny obawiającą
się
jego reakcji to było dla niego za dużo. Obiecał sobie definitywnie zakończyć
ten etap samobiczowania i nie robić sobie więcej nadziei na coś co i tak nigdy
się
nie wydarzy. Są przyjaciółmi a to i tak więcej niż
się
spodziewał jeszcze nie tak dawno temu. Pożegnał się czym prędzej i wyszedł. Nie umknął
jednak jego uwadze fakt, że niezbyt często go odtąd
zapraszała, a jeśli już to tylko wtedy, gdy w domu nie było
jej rodziców. Sam zaczął się zastanawiać czy ją
czymś uraził a może zwyczajnie się go wstydziła?
*
Nigdy nie był dla nikogo najważniejszy. Przez
całe
swoje życie, odkąd pamięta, musiał ze wszystkich sił zabiegać
o uwagę innych, bo w przeciwnym razie był całkiem
pomijany. Niechciany, niepotrzebny nikomu a do tego niezdarny, niezbyt mądry,
nie wystarczająco ładny. Zawsze pod górę
i wiatr w oczy. Nigdy się nikomu do tego nie przyznał,
ale był doskonale świadomy jaki wygrał
los na loterii losu, gdy jako jedenastoletni chłopiec zaprzyjaźnił
się
z Harrym i Hermioną. Nie było łatwo, Merlin mu świadkiem, ale
przyjaźń z tą dwójką wiele go nauczyła, dodała
pewności siebie i pozwoliła dorosnąć. Ba, nawet stał się
bohaterem. Jednym ze Złotej Trójcy a to już coś
znaczyło. Nie był już nikim, wyśmiewanym popychadłem, niechcianym,
kolejnym synem, nieukiem. Teraz był kimś. Kimś rozpoznawanym, wielbionym, docenianym,
miał
przed sobą możliwości o jakich wcześniej mu się
nie śniło. W końcu spełniły się jego marzenia i nie pozwoli już
sobie tego odebrać. O nie! Za długo czekał na to wszystko.
Do pełni szczęścia został mu już tylko jeden krok, wydawałoby
się
tak naturalny i oczekiwany przez wszystkich. Idealne zwieńczenie
tej całej historii. Jest jeszcze co prawda młody i mógłby
się
wyszumieć, jednak nie miał złudzeń, że nie nadawałby się
na playboya. Z resztą, która lepiej nadawałaby się
na kandydatkę na żonę jak nie towarzyszka tylu przygód,
współbohaterka
Hermiona? Tak teraz się pobiorą, będą mieć dwójkę może trójkę dzieci, będą wspólnie pracować w Ministerstwie
–
może
uda mu się jeszcze ją namówić by darowała sobie to nudne prawo i została
aurorem tak jak on, a na starość będą siedzieć w swoich bujanych fotelach otoczeni
gromadką prawnuków słuchających z zapartym tchem historii ich życia.
Może
nawet zostanie Ministrem Magii? Tak i już zawsze będzie szczęśliwy.
Uśmiechnął się do swoich myśli przyspieszając
kroku. Zdawał się nawet nie zauważać
mijanych ludzi zdążając do wybranego wcześniej
miejsca. Nagle stanął jak wryty. Gdzieś w tłumie mignęła mu blond czupryna. Szukał
jej przez chwilę wzrokiem niemalże rozpychając się
łokciami.
Gdzie może być
ta fretka? Z całych sił miał nadzieję przyłapać blondyna na czymś niecnym by
wykorzystać to później przy kolejnej sprzeczce z ukochaną.
Znów
go zauważył. Wyraźnie zmierzał w kierunku Śmiertelnego
Nokturnu, przyspieszył kroku by go nie zgubić,
tak że o mało na niego nie wpadł.
Szybko wymamrotał ciche „przepraszam” i klnąc
pod nosem zawrócił czerwieniejąc jak dojrzały pomidor. A
niech to, to nie on, nie tym razem, ale następnym na pewno uda mu się
go dorwać.
Nie może pozwolić, by ten podły smierciożerca
pokrzyżował mu plany. Nie miał
pojęcia
jakim cudem tak omotał Hermionę. Wydawało by się, że taka mądra czarownica nie powinna tak łatwo
wpaść
w sidła takiego łajdaka. Osobiście podejrzewał,
że
rzucił na nią jakieś zaklęcie z zakresu czarnej magii, bo przecież
nie mogło chodzić o jego ładną buźkę. Nie, nie po tym wszystkim, co ten potwór
zrobił. Hermiona była inna, ale musi jej pilnować.
Nie wiadomo co ten morderca knuje. Nie może mu pozwolić już
nikogo więcej skrzywdzić. A już na pewno nie pozwoli przyprawiać
sobie rogów.
Tak, oświadczy się i Hermiona zapomni o Malfoy’u
raz na zawsze. Zajmie się tym co powinna – domem, rodziną,
później
karierą aurora jeśli będzie chciała. Jednak jeśli o niego
chodzi to powinna zostać w domu i wychowywać
dzieci tak jak jego matka. Przynajmniej nie będzie się musiał martwić jej spotkaniami z innymi mężczyznami.
Aż
zadrżał na samo wspomnienie dnia, gdy dziewczyna oznajmiła
mu, że będzie się przygotowywać do sesji z tym
podłym
mordercą. Nawet do głowy mu wtedy nie przyszło,
że
będzie
ona spędzać z nim całe dnie i to tak długo. Czy ona nie
zdawała sobie sprawy w jakim to stawia go świetle?
Zazgrzytał zębami ze złości. Nie może pozwolić by to się potworzyło.
Stanął przed pięknymi przeszklonymi drzwiami w solidnej
drewnianej oprawie i energicznie nacisnął klamkę. Tak, nie ma na co czekać,
im prędzej wezmą ślub tym prędzej ta blond fretka zniknie z ich życia.
- Dzień dobry. Chciałbym obejrzeć
pierścionki zaręczynowe – uśmiechnął się nerwowo, po cichu licząc
na to, że te brylanty wcale nie są takie drogie.
*
Stresował się nie ma co ukrywać. Wiedział
doskonale, że wszystko pójdzie po jego myśli, bo niby
dlaczego miałaby się nie zgodzić? Znają
się
tyle lat, kochają się, nawet nie powinna być
specjalnie zaskoczona, zwłaszcza po zaręczynach Gin i
Harry’ego. A jednak czuł to zupełnie irracjonalne zdenerwowanie.
Przeczesał świeżo przystrzyżone włosy
ręką
i z uśmiechem przyjrzał się swojemu odbiciu w lustrze. Musiał
przyznać, że w grafitowych spodniach i nowoczesnej kamizelce ubranej na
czarną rozpiętą pod szyją koszulę wyglądał rewelacyjnie. Tak, warto było
zainwestować w nowe ciuchy. Zdecydował się
raz zaszaleć i kupić coś eleganckiego, akurat na rozpoczęcie
nowego etapu życia. Maleńkie złote pudełeczko schował do kieszeni,
chwycił bukiet czerwonych róż czekający na stoliku przy łóżku
i już był gotów jechać po przyszłą panią Weasley.
Gdy pół godziny później otworzyła
mu drzwi w czerwonej, podkreślającej jej atuty sukience, poczuł,
że
ręce
zaczynają mu się pocić z przejęcia. Była tak zjawiskowo piękna,
że
nie mógł uwierzyć w swoje szczęście.
- Cześć
Kochanie – wyciągnął dłoń do jej policzka i pocałował
delikatnie w usta na co dziewczyna wyraźnie się odprężyła. Pewnie spodziewała
się
kolejnego wybuchu zazdrości i następnej kłótni, ale to nie dziś.
Dzisiejszy wieczór ma być idealny, nie ma w nim miejsca na kłótnie
o głupoty,
które
za chwile przestaną mieć znaczenie.
- Ron, ja – zaczęła smutnym tonem spuszczając
wzrok.
- To nic. Nie przejmuj się, wszystko jest dobrze. Jesteś
gotowa? - Hermiona uśmiechnęła
się
i pokiwała głową po czym szybko zarzuciła
mu ręce na szuję i jeszcze raz pocałowała.
Następnie odsunęła na tyle, by spojrzeć
mu głęboko w oczy, lecz on złapał ją w tali i odsunął od siebie.
- Raz raz. Zarezerwowałem nam stolik w Six Senses, którą tak lubisz. Zbieraj się,
bo się spóźnimy – dziewczyna pisnęła
podekscytowana i aż klasnęła w dłonie. Uwielbiała tę
restaurację i zawsze wybierali się tam na ważniejsze okazje. Wsadziła
szybko róże do wazonu, zarzuciła na siebie płaszcz i już
biegła za Ronem.
Gdy siedzieli już przy stoliku nawet nie zajrzała
w kartę. Doskonale wiedziała co zamówi, to co zawsze gdy się
tu wybierają – risotto z owocami morza i lampkę białego wina. Mmm, już czuła
w ustach ten cudowny smak.
- Chyba wezmę stek, od dłuższego
czasu mam na niego ochotę. A Ty? – spytał odkładając kartę dań na brzeg stolika –
tylko proszę nie znów te ślimaki.
Zrobił zdegustowaną minę
i nim zdążyła coś powiedzieć dodał:
–
Chyba możesz raz w życiu zaszaleć. Niech dziś
będzie
wyjątkowy
dzień.
Otworzyła buzię zszokowana. Czy on naprawdę
miał
zamiar mówić jej co ma zamówić do jedzenia? A może
rzeczywiście jest taka nudna i przewidywalna, że potrzebuje od
czasu do czasu jakiejś odmiany? Ok, niech mu będzie.
Westchnęła głośno i znów sięgnęła po kartę.
- Dobrze więc, czy paella z owocami morza jest dla
Ciebie wystarczająco szalona? – nie mogła sobie odmówić
tej kąśliwej uwagi, chociaż rzeczywiście w karcie było tyle
smakowitych pozycji, że marnotrawstwem było
zamawianie wciąż tego samego dania. Ron jednak nie był do końca
zadowolony, co widziała po jego minie, jednak nie odezwał
się
na ten temat już ani słowem. Co więcej raz po raz
nerwowo kręcił się na krześle, wycierając co chwilę
czoło
chusteczką.
- Wszystko w porządku? – spytała pociągając łyk wody, gdy przyniesiono już
ich posiłek. Przytaknął szybko głową i zabrał się za jedzenie. Następnie aż do deseru opowiadał
jej o ich ostatniej akcji wyraźnie zafascynowany swoja pracą.
Zazdrościła mu tego, że tak doskonale wie czego chce, co
sprawia mu satysfakcję. Ona sama tak naprawdę
nie wiedziała jeszcze do końca co chciałaby robić,
ten wybór ciągle był przed nią. Czasem czuła się
jak mała dziewczynka, którą ktoś pyta kim chce być w przyszłości
a ona strzela na oślep zawodami, które akurat wpadną jej do głowy
podczas, gdy wszyscy jej znajomi już od dawna rozkręcają
swoje kariery. Cóż, pozostało jej wierzyć, że
wybrane przez nią prawo rzeczywiście jest jej przeznaczone.
- A jak Twoje egzaminy? - dopiero w tym momencie uzmysłowiła
sobie, że wcale nie słuchała Rona pogrążona w swoich myślach.
- Dobrze. Czekam jeszcze na wyniki z jednego egzaminu,
powinnam je dostać do końca tygodnia, więc w weekend możemy
mieć
następny powód do świętowania - uśmiechnęła
się
unosząc do ust kieliszek wina. Niewiele rzeczy ostatnio sprawia jej
taką
radość jak wszystkie egzaminy zdane na wybitne.
- Przykro mi Kochanie, ale w piątek wyjeżdżam
na dwa tygodnie. Mamy szkolenie w Montrealu - uśmiechnął się smutno wyciągając
rękę
i łapiąc
jej dłoń - Uczcimy to później, a w weekend możesz
zrobić sobie wasz babski wieczór z Ginny.
- Ginny też wyjeżdża. Mają jakieś mega ważne spotkanie w sprawie następnych
Mistrzostw Świata w quidditchu - na chwilę zrobiło jej się przykro, jednak pocieszyła
się
myślą,
że
chociaż znajomi z uczelni podzielą jej entuzjazm związany
z zakończeniem sesji i będzie mogła z nimi spędzić
czas bez wyrzutów sumienia, że znów zaniedbuje przyjaciół.
Już
miała
zanurzyć widelczyk w smakowicie wyglądającym cieście czekoladowym, gdy Ron znowu zacisnął
palce na jej dłoni wymuszając, by na niego spojrzała.
- Hermiona, wiesz jak bardzo Cię kocham - wyciągnął
drugą rękę po jej dłoń - nawet nie marzyłem
o tym, że będę mieć takie szczęście, by zakochać
się
w najlepszej przyjaciółce, nie wyobrażam sobie życia
bez Ciebie, dlatego - puścił jej ręce by sięgnąć do kieszeni i wyciągnąć
małe
pudełeczko, gdy je otworzył zobaczyła piękny, złoty pierścionek z brylantem - chciałbym
Cię
prosić byś została moją żoną.
Już miał założyć jej pierścionek na palec, ale wciąż
nie dostał od niej żadnej odpowiedzi. Dziewczyna jakby nie
mogła
wydać z siebie żadnego dźwięku, tylko to otwierała
to zamykała usta, aż w końcu odchrząknęła i sięgnęła po kieliszek z wodą.
Gdy upiła łyk odłożyła go i sięgnęła po wino. Czemu to zajmowało
tyle czasu, czemu jeszcze nic nie powiedziała, przecież to miała być tylko formalność.
Jej myśli pędziły jak szalone. Skąd u niego ten
pomysł z oświadczynami. Owszem są
ze sobą już bardzo długo, ale wydawało się
jej, że wyraziła się jasno, że nie planuje ślubu dopóki
nie skończy studiów i nie zacznie pracować.
Są
jeszcze tacy młodzi, to przecież jeszcze nie pora na takie wielkie
kroki.
- Ron, kocham Cię, dobrze o tym wiesz, ale to nie
odpowiedni moment. Wydawało mi się, że już o tym rozmawialiśmy - zamknęła
pudełeczko i splotła palce dłoni - nie musimy się
tak spieszyć. Jak to sobie w ogóle wyobrażasz? Na Merlina, mamy po dwadzieścia
dwa lata nie stać nas jeszcze ani na wesele ani na wspólne życie.
Gdzie byśmy niby mieli mieszkać? W Norze? – początkowe
skrępowanie
ustępowało
miejsca irytacji, gdzie on w ogóle miał głowę, do czego mieli się
aż
tak spieszyć?
- A Harry…
- Harry mnie nie obchodzi, niech robi co chce. To moje życie,
nasze i nie mam zamiaru…
- Nie masz zamiaru co? Wyjść za mnie za mąż? –
teraz i Ronowi podniosło się ciśnienie. Nie dość, że
jego idealny wieczór prysł niczym mydlana bańka,
to jeszcze jego wymarzona kobieta robi mu aferę, bo śmiał się jej oświadczyć – to doprawdy komiczne. Schował
pudełeczko z pierścionkiem z powrotem do kieszeni i jednym
haustem dopił resztę zawartości kieliszka z alkoholem.
- Ron, przecież wiesz, że to nie o to chodzi. Pewnie kiedyś
weźmiemy
ślub,
ale jeszcze nie teraz. Proszę, poczekajmy jeszcze.
- Naprawdę nie możemy się nawet zaręczyć? – powoli zaczął się
łamać,
rozumiał cokolwiek z jej argumentów, ale czy to naprawdę
tak źle, że chciał by wszyscy wiedzieli, że
ona należy do niego i mają się trzymać z daleka?
- Daj mi chociaż dwa lata dobrze? Nie jestem jeszcze na
to gotowa. Za dwa lata sama Ci się oświadczę – próbowała rozładować panujące między nimi napięcie. Jak miała
mu wytłumaczyć, że w jej świecie dwudziestolatkowie się
nie zaręczają i nie biorą ślubów.
Całe
życie
przed nimi, przecież mają jeszcze na to czas. Mają
czas na wszystko. Muszą się jeszcze sprawdzić na tylu płaszczyznach…
- Ok, ale coś mi obiecaj – chwycił
jej dłoń i przysunął sobie do ust, by złożyć
na niej delikatny pocałunek z uśmiechem jej się przyglądając
–
zamieszkajmy razem…
____________________________________
Witajcie Kochani!
Tak tak nie wydaje się Wam, wracam. Nie będę obiecywać, że co tydzień będzie nowy rozdział, ale na pewno w końcu będzie.
Wracam. Sami oceńcie w jakim stylu. Pewnie minie trochę czasu zanim znów się wdrożę w pisanie, wybaczcie proszę.
Rozdział świeżo skończony, nawet nie bardzo sprawdzony i zapewne pełny byków, ale tak strasznie tęsknię za tym uczuciem towarzyszącym publikacji, że nie mogłam sobie odmówić :)
Nicci
rozdział tak szybko się skończył :( ale cieszę się, że wróciłaś *.*
OdpowiedzUsuńWiem, to niesprawiedliwe, że tak długo się pisze a tak szybko czyta :P Cieszę się, że czekałaś :D
UsuńZabrałam się za rozdział z niedowierzaniem. Miałam problem, żeby uświadomić sobie, że to w końcu wymarzony dalszy ciąg! Mi się rozdział bardzo podobał, naprawdę powrót w wielkim stylu :) Co prawda czytałabym jeszcze i jeszcze, ale i tak był dość długi i jestem usatysfakcjonowana.
OdpowiedzUsuńFragmenty pisane z perspektywy Rona trochę... niepokojące? Aż mnie ciary przeszły. Boję się o Hermionę :O
Czekam niecierpliwie na to, co się wydarzy dalej!
Pozdrawiam
Dziękuję za miłe słowa :* Perspektywa Rona to takie małe urozmaicenie ;) Zdecydowanie najlepiej pisze mi się jako Draco i chyba to widać...
UsuńDalej trochę się wszystko zamota...
Pozdrawiam
N.
Cieszę się, że wróciłaś, mimo tak wielu spraw na głowie. Przez połowę rozdziału wdrażałam się z powrotem w tę historię, ale pod koniec byłam już tak samo zaangażowana, co poprzednio. Niepokoi mnie cała ta sprawa z Ronem, zaręczynami i wspólnym mieszkaniem. A Draco jest taaaak uroczy, że aż chyba za bardzo. Czekam na kolejny rozdział!
OdpowiedzUsuńEdge
Cieszę się, że jesteś :) Czekałam na maila od Ciebie. Wiem, mi też ciężko się wdrożyć po takiej przerwie, ale to świetna odskocznia od ząbkowania i przygotowań do przedszkola ehhh.
UsuńNie wiem skąd to zamieszanie wokół Rona, ale może rzeczywiście warto rozwinąć trochę jego postać. Mam tyle pomysłów :) A Draco trochę wyluzuje spoko.
W następnym rozdziale będzie niespodzianka. Właśnie piszę ten fragment. Mam nadzieję, ze nikt mnie nie ukatrupi :P
Powiem szczerze, że miałam w ostatnim czasie tyle spraw na głowie, że nawet maile gdzieś odstawiłam.Sama próbuję pracować nad blogiem, ale nie za bardzo mi idzie, ciągle przesuwają mi się terminy. Mam nadzieję, że u ciebie nie będzie już zastoju!
UsuńTeż mam taką nadzieję 😂
UsuńDzisiaj skończyłam czytać wszystkie rozdziały. No i powiem tylko tyle, masz już mnie jako stałą czytelniczka. Dobrze mi się czytało to opowiadanie, piszesz lekko i przyjemnie. Nie ma od razu wielkiej miłości i wybuchów namiętności. Spokojnie bohaterów zblizasz do siebie. Dobrze ze Hermiona nie przyjęła oswiadczyn. :-D. Może jestem wredna ale nie lubię Rona bo jest zbyt zaborczy. Niecierpliwie czekam na więcej. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńBardzo się cieszę, że Ci się podoba 😊 i dziękuję za miłe słowa. Zapraszam do dalszej podróży po moim magicznym świecie 😉 i czekam na Twoje komentarze.
Usuńhej może zajrzysz? http://slowamiprzykryta.blogspot.com/
OdpowiedzUsuń