poniedziałek, 15 sierpnia 2016

Rozdział 14 Obiecaj

- To jak będzie, zgodzisz się przyjąć mój prezent? Ładnie proszę…
Siedział przed nią taki radosny i rozluźniony, zupełnie niepodobny do chłopca, z którym chodziła do szkoły. Pochylił się lekko opierając łokcie na kolanach i wpatrując się w nią z uwagą. Jak długo jeszcze będzie ją dziwić fakt jak daleką drogę przebyli by siedzieć tak razem i cieszyć się swoją obecnością? Jak to się stało, że tak go zaakceptowała, polubiła ze wszystkimi jego dziwactwami, uroczą nieporadnością w zetknięciu z mugolskimi przedmiotami, denerwującymi nawykami i nonszalanckim stylem bycia? Taki po prostu jest i nie mogłaby go sobie wyobrazić innego. Jak mogłaby więc teraz złościć się na niego o coś dla niego tak naturalnego jak spełnianie własnych zachcianek. Nie możesz z nim walczyć – to się do niego przyłącz.
- Jeśli aż tak bardzo Ci zależy to mogę go od Ciebie pożyczyć… - westchnęła strzepując z nogawki nieistniejący pyłek.
- Na zawsze – wtrącił z uśmiechem blondyn, a jej szczęka niebezpiecznie się zacisnęła.
- Na jakiś czas – wycedziła przez zęby sztyletując go wzrokiem, ale wiedziała, że żaden dalszy opór tu nie ma sensu. Wyciągnęła rękę po telefon, który od tej pory miał się stać jej nieodłącznym elementem i szybko go uruchomiła ciekawa co za cuda się w nim kryją.
- Jak spędziłeś sylwestra? Dobrze się bawiliście z Blaisem? – spytała dopijając kawę i chowając urządzenie do kieszeni spodni kilkanaście minut później.
- Nie byłem u Blaise’a – odłożył telefon na stolik i oparł się plecami o miękki materiał fotela zarzucając rękę na oparcie. W jego głowie zaczęła się prawdziwa gonitwa myśli. Sam nie wiedział dlaczego, ale nie chciał jej jeszcze opowiadać o Sofie. To wszystko było zbyt skomplikowane i chyba sam jeszcze nie do końca wiedział jakiej natury jest to relacja i co miałby o niej powiedzieć. Zwłaszcza Hermionie.
- Nie?
- Nie, byłem w Paryżu. U koleżanki ze studiów – dodał widząc jej zaciekawione spojrzenie, co tylko spotęgowało jej ciekawość.
- Ach tak? Utrzymujesz kontakt ze znajomymi ze studiów?
- Z kilkoma. W końcu niedługo do nich wrócę, a jak zdamy egzaminy… - nie dane było mu jednak dokończyć, gdyż Hermiona na słowo egzaminy obróciła się tak gwałtownie, że z kanapy spadła jej torebka rozsypując po podłodze prawie całą swoją zwartość. Draco ze spokojem wyciągnął z kieszeni różdżkę a rozsypane przedmioty powędrowały szybko w kierunku dziewczyny.
- Merlinie, która już godzina! Muszę jeszcze przygotować harmonogram do nauki, posegregować notatki, tyle do zrobienia. Jeśli mamy się razem uczyć to trzeba jeszcze zdecydować, gdzie będzie nam najwygodniej. Może w bibliotece? – spojrzała na niego podekscytowana perspektywą wspólnego przygotowywania się do egzaminów. Nawet Harry z Ronem nigdy nie chcieli się z nią uczyć. Zazwyczaj zaszywa się sama w zaciszu swojego pokoju albo w bibliotece, to może być interesująca odmiana.
- A co powiesz na moje mieszkanie? Albo Twoje – dodał widząc jej zaskoczona minę – myślę, że tak byłoby nam najwygodniej. Teraz mam trochę luzu w pracy, więc  możemy się spotykać kiedy będzie Ci pasować, dostosuję się.
- Ok, niech będzie u Ciebie, o ile nikt nam nie będzie przeszkadzać – jej dom na pewno nie wchodził w grę, nie kiedy byli w nim jej rodzice aż nadto zainteresowani jej blondwłosym, tajemniczym kolegą.
– Zadzwonię do Ciebie albo napiszę co i jak. Pamiętasz jak to się robi? – wrzuciła do torebki błyszczyk do ust i napoczętą paczkę chusteczek higienicznych i już pędziła w kierunku wyjścia.
- Oj uciekaj już, dam radę i czekam – mrugając okiem odprowadził ją do drzwi za którymi zaraz zniknęła całując go przelotnie w policzek i jeszcze raz dziękując za prezent. Po chwili już jej nie było, a jedynym świadectwem jej obecności był wciąż unoszący się zapach jej kwiatowych perfum.
*
Następnych kilka tygodni upłynęło im w pewnym naturalnie wykształconym rytmie. Najpierw zajęcia na uczelni, póki jeszcze były, następnie wspólny obiad na mieście bądź przyrządzony w sterylnie czystej kuchni byłego ślizgona, by resztę wieczoru spędzić na wspólnej nauce. Hermiona do domu wracała jedynie na noc, co nie umknęło uwadze jej rodziców ani ukochanego. Jednak czego się nie robi dla dobrego przygotowania do egzaminów.
Zgrywali się zaskakująco dobrze. Wśród ogólnego śmiechu i atakującej ich czasem głupawki wygłupiali się przyrządzając sobie szybkie posiłki czy urządzając w mieszkaniu chłopaka prawdziwe centrum naukowe z wszechobecnymi małymi, kolorowymi karteczkami z najważniejszymi notatkami, kalendarzem z pozaznaczanymi na czerwono datami egzaminów, stosami notatek i książek oraz mnóstwem pustych talerzyków, szklanek i opakowań po słodyczach. Gdyby nie wisząca nad nimi presja można by powiedzieć, że świetnie się bawili.
Tego wieczora także siedzieli wspólnie nad notatkami z wykładów z prawa konstytucyjnego. Draco rozciągnięty na puchatym dywaniku tuż przy oknie opierając się na przedramionach studiował materiały, podczas gdy Hermiona leżała na kanapie wyciągając ręce z kartkami nad głową. Każde w skupieniu studiowało swoje notatki, a ciszę przerywał jedynie szelest przewracanych kartek.
Niespodziewanie dziwnie piskliwy dźwięk wypełnił pomieszczenie. Zaskoczeni szybko spojrzeli na siebie szukając jakiegoś wyjaśnienia co właściwie się stało i czy nie był to aby jakiś omam słuchowy. Jednak chłopak podniósł się z podłogi z ciężkim westchnieniem i odpowiadając wzruszeniem ramion na nieme pytanie Hermiony ruszył w kierunku drzwi.
- Słucham – powiedział schylając się do małego urządzenia nieopodal drzwi i przyciskając jeden z guziczków.
- Ymm. To tu mam mówić? Ok. Cześć Malfoy. Jest tam Hermiona? – usłyszeli trochę zbyt podniesiony głos Ginny. Co też ona wyprawia? Skąd się tu wzięła i po co przyszła? Do tego najwidoczniej wcale nie sama.
- Właź na górę, ostatnie piętro – Draco wcisnął kolejny przycisk i usłyszeli krótkie głośne buczenie oraz krzyk przestraszonej koleżanki a następnie jej śmiech. Znów spojrzeli po sobie szukając jakiegoś wytłumaczenia a następnie rzucili się w kierunku drzwi. Wiedzieli jedno, wieczór zapowiadał się ciekawie.
Gdy kilka minut później do mieszkania blondyna wparowała Ginny w towarzystwie Harry’ego, młody dziedzic z niedowierzaniem wpatrywał się to w swoich gości to za drzwi, trochę zaskoczony, że nie przypałętał się też nieodłączny towarzysz Wybrańca.
- A gdzie ta ruda szuja? - spytał ignorując miny zszokowanych gości rozglądających się po jego lokum.
- Draco! Może trochę ładniej? – oburzyła się Hermiona odbierając od kolegi przyniesione przez niego jak się okazało dwie pizzę oraz butelkę czerwonego wina.
- Sorry. A gdzie ta ryża szuja? Ceglana? Nie wiem co Ci nie pasuje w słowie rudy? – zamknął drzwi i rozbawiony podszedł do dziewczyny zaglądając jej przez ramię. Jednocześnie zastanawiał się skąd to nagłe najście.
- Bardzo śmieszne. Co się dzieje Gin? Gdzieś się wybieracie? – Hermiona z jednej strony bardzo ucieszyła się na widok przyjaciół, których ostatnimi czasy raczej zaniedbywała, lecz z drugiej nie mogła się już doczekać by wrócić do przerwanej nauki.
Ginny tymczasem nieśmiało spojrzała na swojego chłopaka, a ten objął ją i poklepał po ramieniu by dodać jej otuchy. W końcu to był jej pomysł i nie mogli się już wycofać. No chyba, że zostaną do tego zmuszeni.
- Pomyśleliśmy… Znaczy ja pomyślałam, że może zrobilibyście sobie małą przerwę w nauce. Sama mówiłaś, że większość wolnego czasu spędzasz u Malfoy’a, a już tak dawno się nie widzieliśmy. Chyba jeden dzień nie zrobi Wam różnicy?
- Ginny ale my mamy egzamin. Musimy się uczyć i … Bardzo mi miło, że chciało Wam się to wszystko taszczyć, ale mogliście przyjść jak wrócę do domu albo….
- Daj spokój przecież został nam tylko jeden egzamin i to do tego za tydzień – Draco rozbawiony całą tą sytuacją postanowił trochę się rozluźnić, zwłaszcza, że  nigdzie nie było tego żałosnego rudzielca. Ruszył w kierunku swojego dobrze wyposażonego barku i wyciągnął markowe, czerwone wino i zaraz wbił w nie korkociąg. Tego sikacza Potterów mogą zostawić na później.
- Za trzy dni i – dlaczego wszyscy muszą decydować za nią. Czy oni nie rozumieją jak ważne dla niej są te egzaminy? Jak ważne dla niej jest by przygotować się najlepiej jak potrafi, najlepiej jak to jest możliwe, by dać z siebie wszystko? W końcu przecież straciła już tyle czasu najpierw przez wojnę, później odbudowę Hogwartu, powtarzanie siódmego roku. Ona nie może sobie pozwolić na żadne poślizgnięcie, nie może sobie odpuścić nauki, a został im przecież tylko ten jeden egzamin w tej sesji. Czy aż tak ciężko to zrozumieć? Miała nadzieję, że chociaż Draco stanie po jej stronie, że jemu podobnie zależy, w końcu od tego zależy jego przyszłość, jego kariera w Paryżu.
Harry widząc smutną i zawiedzioną minę szatynki przeklął brzydko w duchu. Spodziewał się, że nie będzie łatwo, ale nie da się tak szybko pędzić w poczucie winy. Zwłaszcza, że znalazł w Malfoy'u nieoczekiwanego sprzymierzeńca. Rozejrzał się po luksusowym salonie i nonszalancko rozsiadł się na sofie zarzucając obie ręce na jej oparcie.
- Herm, przecież ty już wszystko umiesz. Proszę nie spinaj się tak. Daj nam godzinkę. Posiedzimy pogadamy, zjemy coś i pójdziemy. OK? – Cóż mogła zrobić? Właściwie to może i miał rację. Zrezygnowana wyciągnęła rękę, by zabrać blondynowi kieliszek wypełniony ciemnym płynem i przystawić go do ust.
Godzinę i dwie butelki wina później nikt już nie myślał o tym by kończyć to spotkanie. Chłopcy siedzieli na kanapie przed telewizorem szukając kanału z fajną muzyką i dyskutując na temat quidditcha, podczas gdy dziewczęta siedziały w kuchni wykładając na talerze znalezione w szafkach ciastka i krakersy.
- Ron nie chciał przyjść z Wami? – spytała szatynka wyrzucając puste opakowania do kosza. Prawda jest taka, że miała wyrzuty sumienia, że tak niewiele czasu poświęca ostatnio swojemu mężczyźnie. Jednak jest to tylko taki przejściowy okres i powinien to zrozumieć. W końcu ona rozumie jego wyjazdy służbowe i spotkania.
- Tutaj? Chyba żartujesz! – prychnęła Ginny zeskakując z blatu, na którym chwilę temu siedziała machając nogami. – Za nic w świecie nie przyszedłby do Malfoya. Znasz go, a do tego założę się, że będzie teraz jeszcze bardziej obrażony na cały świat. Taaak już to widzę, zwłaszcza jak się dowie jaka fajną imprezkę sobie tu zrobiliśmy. Wow. Co za chata! – zachichotała i wystawiła język widząc zmartwioną minę przyjaciółki.
-  Powinnam się uczyć – wygięła usta w podkówkę, by za chwilę się promiennie uśmiechnąć – więc lepiej dobrze się bawmy skoro tracę tyle czasu – teraz obie się roześmiały, zgarnęły przygotowane miseczki z jedzeniem i ruszyły w stronę chłopaków, którzy właśnie zmienili temat.
- Jak to się stało Malfoy? Nigdy bym się nie spodziewał, że będziesz tak mieszkać. Skąd to całe zamiłowanie do mugolskich przedmiotów? Skąd Ty w ogóle o nich wiesz? – spytał Harry opierając łokcie na kolanach wpatrując się kolegę. Blondyn jednak tylko się roześmiał. Może nie był do końca trzeźwy, ale nie miał zamiaru od razu się zwierzać Potterowi. Chłopak wydawał się w porządku, jednak to wciąż najlepszy kumpel tej pierdoły Weasley’a.
- Cóż mogę powiedzieć, jestem pełen niespodzianek – zaśmiał się głośno i sięgnął po butelkę, by uzupełnić ich kieliszki.
- Ale jak to się stało, że Draco Malfoy, który pogardę dla mugoli wyssał z mlekiem matki...
- Moją matkę zostaw w spokoju Potter – przerwał ten niejasny wywód Harry’ego zanim ten nie zabrnął za daleko, a widząc zbliżające się dziewczyny dodał – ludzie się zmieniają. Nawet ja, prawda Hermiona?
- Hmmm, uważam Cię za przyjaciela, to chyba najlepszy dowód – powiedziała wzruszając lekko ramionami na co wszyscy wybuchli śmiechem.
- Chyba za dużo pani wypiła panno Granger. To przecież tylko nasza fretka, pamiętasz?
- Fretka czy nie, ale ma super mieszkanie, barek wypełniony drogim alkoholem a do tego kupił mi najnowszy model iPhona. Czego tu nie lubić? – roześmiana wyciągnęła z torebki telefon na dowód swoich słów i pokazała przyjaciołom, o mało nie spadając przy tym z pufy. Wcześniej nie chwaliła się nikomu swoim nowym nabytkiem, lecz obecna ilość procentów we krwi sprawiła, że wszelkie obawy jak to zostanie odebrane zniknęły, bądź dobrze się schowały. Wiedziała też, że tylko w tym gronie jej słowa nie będą wzięte na serio i wykorzystane przeciwko niej.
- Żartujesz? Pokaż – wykrzyknął podekscytowany Wybraniec wyrywając jej z ręki najnowszy cud techniki.
- Nie chciałbyś jeszcze jednaj przyjaciółki Malfoy? – zaśmiała się Ginny po czym dostała czkawki wywołując salwę śmiechu u pozostałych.
- Nigdy nie przestaniesz zaskakiwać, co Draco? – spytał Potter pierwszy raz używając imienia kolegi, co było dla niego nie lada kamieniem milowym. Powoli zaczął rozumieć skąd ta nagła zmiana nastawienia jego brązowowłosej przyjaciółki do tego znienawidzonego niegdyś byłego ślizgona.
- Podgłoś to Harry! Jak ja lubię tę piosenkę – Hermiona przerwała mu wyciągając rękę w stronę telewizora tuż przed nosem Ginny tak szybko, że ta wystraszona zanurkowała za plecy swojego chłopaka szukając ratunku.
- Nie mówiąc już o wokaliście. Ale przystojniak - wykrztusiła zerkając na ekran ze swojego ukrycia, gdy już zrozumiała skąd ten nagły atak na jej osobę.
Gdy zdezorientowany Harry spełnił prośbę dziewczyny, Draco podszedł do telewizora przyglądając się o kim mowa.
- Ja go znam - stwierdził jakby nigdy nic wyciągając rękę tak, że niemal dotykał palcem ekranu. Nie bardzo rozumiał o co to wielkie halo. Koleś jak koleś. Sofie wzdychała do niego przez całe studia. O ile dobrze pamięta, ma nawet plakat z jego autografem zawieszony nad łóżkiem. Wzdrygnął się na samo wspomnienie. Mogła by zawiesić coś lepszego. Może jego podobiznę...
- Że co? Jaja sobie robisz?
- Serio. Byłem na jego koncercie w Paryżu. To ten Adam Jakiśtam … - dodał otrząsając się ze swoich rozmyślań lekko zaniepokojony torem jakim zmierzały.
- Żartujesz? W jaki sposób? Jak? Dlaczego?- przekrzykiwały się podekscytowane dziewczyny o mało nie szarpiąc go za koszulkę żądając odpowiedzi.
- Nie miałem wyjścia, przegrałem zakład. Ale koleś jest spoko, nie przeszkadzało mu, że nigdy wcześniej o nim nie słyszałem – dodał wzruszając ramionami.
- Rozmawiałeś z nim?
- No tak. Byliśmy razem na imprezie po koncercie – po ich zdziwionych i niedowierzających minach dodał – no co, Wy tak nie robicie? Ej ja tam tylko byłem, skąd miałem wiedzieć, że to coś niezwykłego - Merlin mu świadkiem, że gdyby miał wybór to nigdy by tam nie poszedł. Ale Sofie ma swoje sposoby by dopiąć swego. Oj ma. Uśmiechnął się nawet nie zdając sobie z tego sprawy. Jeszcze mu za to zapłaci.
- Jak tak go znasz to może nas zabierzesz? - Hermiona wpatrywała się błagalnie w jego oczy. Dopiero teraz otrząsnął się z rozmyślań o szalonej Francuzce o podobnych oczach do tych, które teraz tak mu się przypatrywały. Podniósł rękę i odgarnął kosmyk opadający jej na twarz za ucho po czym się pochylił i odpowiedział spokojnie.
- Jasne, czemu nie? Chociaż nie wiem co Wy dziewczyny w nim widzicie. Muzyka też taka średnia...
Ale nikt go już nie słuchał. Nie było to wręcz możliwe przy piskach dziewczyn podskakujących w dzikim tańcu radości na samą myśl, że poznają ulubionego wokalistę. Nawet Harry się uśmiechał widząc radość dziewczyn. Poklepał Draco po ramieniu podając mu jego kieliszek.
- Pięknie nas wpakowałeś, nie powiem. Obawiam się, że już się z tego nie wywiniesz. O Merlinie teraz nie dadzą nam żyć - pokiwał głową uśmiechając się ze zrezygnowaniem podczas, gdy zszokowany blondyn pociągnął łyk wina wpatrując się w roześmiane koleżanki.
*
Następne dni niewiele się różniły od poprzednich. No może poza zdecydowanym ociepleniem na froncie Draco i przyszli Potterowie. Przyjaźń z Hermioną także nabrała barw. Teraz mimo, że egzaminy skończyły się jakiś czas temu, wciąż spędzali ze sobą mnóstwo czasu. Czas ten jednak wykorzystywali na długie rozmowy i beztroskie wygłupy. Jedynym co psuło spokój Hermiony był obrażony Ron, który, zgodnie z przewidywaniami Ginny,  nie bardzo się do niej odzywał od czasu spontanicznej imprezy na piętnastym piętrze. Na dodatek wyjechał właśnie na akcję i wróci dopiero przed samymi walentynkami. Obiecał jednak zabrać Hermionę na romantyczną kolację oraz wspomniał o jakiejś niespodziance, co pozwalało jej wierzyć, że niedługo jej przebaczy. Tymczasem wciąż spędzała dużo czasu w mieszkaniu byłego ślizgona czując się tam coraz naturalniej.
Draco nie mógł się jednak pochwalić tym samym, gdyż był ciągle rzadkim gościem w domu dziewczyny. Wciąż pamiętał jaka była spanikowana, gdy odwiedził ją po raz pierwszy. Starała się by wszystko było idealnie a on zachwycał się każdym z jej zdjęć z dzieciństwa, które stały nad kominkiem. Gdy zniknęła na chwilę w kuchni wziął jedno - to na którym widniała około dwuletnia dziewczynka uczesana w dwa słodkie kucyki - i schował do swojej torby. Odda je następnym razem, gdy tylko skopiuje je zaklęciem w zaciszu swojego mieszkania. Najbardziej skrępowana była jednak wtedy,  gdy zobaczył jej pokój z dzieciństwa. Weszła pierwsza i stanęła na środku nerwowo pocierając dłonie. Z uwagą śledziła jego minę obawiając się nadchodzących, kąśliwych uwag. Jednak żadna nie nastąpiła. Draco rozglądał się z uśmiechem po niewielkim pomieszczeniu. Był to pewnie typowy pokój nastoletniej mugolskiej dziewczynki - białe proste meble, różowa puchata narzuta na łóżku, wyglądający na wygodny duży fotel w kącie tuż obok regału wypchanego po brzegi książkami. Jednak nie to wszystko najbardziej przykuło jego uwagę a kolejne ramki ze zdjęciami stojące na jej biurku -  to z lewej przedstawiało całą Złotą Trójcę jeszcze z czasów Hogwartu, z prawej zobaczył jej rodziców a w środku na honorowym miejscu umieszczone było zdjęcie z Nowego Jorku,  takie samo jak to,  które dostał w świątecznym prezencie. Fakt, że jego własna podobizna znalazła się wśród tych kilku najbliższych jej osób ścisnął go za serce. Do tego na ścianie na wprost łóżka znalazł obraz, który sam dla niej zrobił. To wszystko razem z miną dziewczyny obawiającą się jego reakcji to było dla niego za dużo. Obiecał sobie definitywnie zakończyć ten etap samobiczowania i nie robić sobie więcej nadziei na coś co i tak nigdy się nie wydarzy. Są przyjaciółmi a to i tak więcej niż się spodziewał jeszcze nie tak dawno temu. Pożegnał się czym prędzej i wyszedł. Nie umknął jednak jego uwadze fakt, że niezbyt często go odtąd zapraszała, a jeśli już to tylko wtedy, gdy w domu nie było jej rodziców. Sam zaczął się zastanawiać czy ją czymś uraził a może zwyczajnie się go wstydziła?
*
Nigdy nie był dla nikogo najważniejszy. Przez całe swoje życie, odkąd pamięta, musiał ze wszystkich sił zabiegać o uwagę innych, bo w przeciwnym razie był całkiem pomijany. Niechciany, niepotrzebny nikomu a do tego niezdarny, niezbyt mądry, nie wystarczająco ładny. Zawsze pod górę i wiatr w oczy. Nigdy się nikomu do tego nie przyznał, ale był doskonale świadomy jaki wygrał los na loterii losu, gdy jako jedenastoletni chłopiec zaprzyjaźnił się z Harrym i Hermioną. Nie było łatwo, Merlin mu świadkiem, ale przyjaźń z tą dwójką wiele go nauczyła, dodała pewności siebie i pozwoliła dorosnąć. Ba, nawet stał się bohaterem. Jednym ze Złotej Trójcy a to już coś znaczyło. Nie był już nikim, wyśmiewanym popychadłem, niechcianym, kolejnym synem, nieukiem. Teraz był kimś. Kimś rozpoznawanym, wielbionym, docenianym, miał przed sobą możliwości o jakich wcześniej mu się nie śniło. W końcu spełniły się jego marzenia i nie pozwoli już sobie tego odebrać. O nie! Za długo czekał na to wszystko.
Do pełni szczęścia został mu już tylko jeden krok, wydawałoby się tak naturalny i oczekiwany przez wszystkich. Idealne zwieńczenie tej całej historii. Jest jeszcze co prawda młody i mógłby się wyszumieć, jednak nie miał złudzeń, że nie nadawałby się na playboya. Z resztą, która lepiej nadawałaby się na kandydatkę na żonę jak nie towarzyszka tylu przygód, współbohaterka Hermiona? Tak teraz się pobiorą, będą mieć dwójkę może trójkę dzieci, będą wspólnie pracować w Ministerstwie – może uda mu się jeszcze ją namówić by darowała sobie to nudne prawo i została aurorem tak jak on, a na starość będą siedzieć w swoich bujanych fotelach otoczeni gromadką prawnuków słuchających z zapartym tchem historii ich życia. Może nawet zostanie Ministrem Magii? Tak i już zawsze będzie szczęśliwy.
Uśmiechnął się do swoich myśli przyspieszając kroku. Zdawał się nawet nie zauważać mijanych ludzi zdążając do wybranego wcześniej miejsca. Nagle stanął jak wryty. Gdzieś w tłumie mignęła mu blond czupryna. Szukał jej przez chwilę wzrokiem niemalże rozpychając się łokciami. Gdzie może  być ta fretka? Z całych sił miał nadzieję przyłapać blondyna na czymś niecnym by wykorzystać to później przy kolejnej sprzeczce z ukochaną. Znów go zauważył. Wyraźnie zmierzał w kierunku Śmiertelnego Nokturnu, przyspieszył kroku by go nie zgubić, tak że o mało na niego nie wpadł. Szybko wymamrotał ciche „przepraszam” i klnąc pod nosem zawrócił czerwieniejąc jak dojrzały pomidor. A niech to, to nie on, nie tym razem, ale następnym na pewno uda mu się go dorwać.
Nie może pozwolić, by ten podły smierciożerca pokrzyżował mu plany. Nie miał pojęcia jakim cudem tak omotał Hermionę. Wydawało by się, że taka mądra czarownica nie powinna tak łatwo wpaść w sidła takiego łajdaka. Osobiście podejrzewał, że rzucił na nią jakieś zaklęcie z zakresu czarnej magii, bo przecież nie mogło chodzić o jego ładną buźkę. Nie, nie po tym wszystkim, co ten potwór zrobił. Hermiona była inna, ale musi jej pilnować. Nie wiadomo co ten morderca knuje. Nie może mu pozwolić już nikogo więcej skrzywdzić. A już na pewno nie pozwoli przyprawiać sobie rogów.
Tak, oświadczy się i Hermiona zapomni o Malfoy’u raz na zawsze. Zajmie się tym co powinna – domem, rodziną, później karierą aurora jeśli będzie chciała. Jednak jeśli o niego chodzi to powinna zostać w domu i wychowywać dzieci tak jak jego matka. Przynajmniej nie będzie się musiał martwić jej spotkaniami z innymi mężczyznami. Aż zadrżał na samo wspomnienie dnia, gdy dziewczyna oznajmiła mu, że będzie się przygotowywać do sesji z tym podłym mordercą. Nawet do głowy mu wtedy nie przyszło, że będzie ona spędzać z nim całe dnie i to tak długo. Czy ona nie zdawała sobie sprawy w jakim to stawia go świetle? Zazgrzytał zębami ze złości. Nie może pozwolić by to się potworzyło.
Stanął przed pięknymi przeszklonymi drzwiami w solidnej drewnianej oprawie i energicznie nacisnął klamkę. Tak, nie ma na co czekać, im prędzej wezmą ślub tym prędzej ta blond fretka zniknie z ich życia.
- Dzień dobry. Chciałbym obejrzeć pierścionki zaręczynowe – uśmiechnął się nerwowo, po cichu licząc na to, że te brylanty wcale nie są takie drogie.
*
Stresował się nie ma co ukrywać. Wiedział doskonale, że wszystko pójdzie po jego myśli, bo niby dlaczego miałaby się nie zgodzić? Znają się tyle lat, kochają się, nawet nie powinna być specjalnie zaskoczona, zwłaszcza po zaręczynach Gin i Harry’ego. A jednak czuł to zupełnie irracjonalne zdenerwowanie. Przeczesał świeżo przystrzyżone włosy ręką i z uśmiechem przyjrzał się swojemu odbiciu w lustrze. Musiał przyznać, że w grafitowych spodniach i nowoczesnej kamizelce ubranej na czarną rozpiętą pod szyją koszulę wyglądał rewelacyjnie. Tak, warto było zainwestować w nowe ciuchy. Zdecydował się  raz zaszaleć i kupić coś eleganckiego, akurat na rozpoczęcie nowego etapu życia. Maleńkie złote pudełeczko schował do kieszeni, chwycił bukiet czerwonych róż czekający na stoliku przy łóżku i już był gotów jechać po przyszłą panią Weasley.
Gdy pół godziny później otworzyła mu drzwi w czerwonej, podkreślającej jej atuty sukience, poczuł, że ręce zaczynają mu się pocić z przejęcia. Była tak zjawiskowo piękna, że nie mógł uwierzyć w swoje szczęście.
 - Cześć Kochanie – wyciągnął dłoń do jej policzka i pocałował delikatnie w usta na co dziewczyna wyraźnie się odprężyła. Pewnie spodziewała się kolejnego wybuchu zazdrości i następnej kłótni, ale to nie dziś. Dzisiejszy wieczór ma być idealny, nie ma w nim miejsca na kłótnie o głupoty, które za chwile przestaną mieć znaczenie.
- Ron, ja – zaczęła smutnym tonem spuszczając wzrok.
- To nic. Nie przejmuj się, wszystko jest dobrze. Jesteś gotowa?  - Hermiona uśmiechnęła się i pokiwała głową po czym szybko zarzuciła mu ręce na szuję i jeszcze raz pocałowała. Następnie odsunęła na tyle, by spojrzeć mu głęboko w oczy, lecz on złapał ją w tali i odsunął od siebie.
- Raz raz. Zarezerwowałem nam stolik w  Six Senses, którą tak lubisz. Zbieraj się, bo się spóźnimy – dziewczyna pisnęła podekscytowana i aż klasnęła w dłonie. Uwielbiała tę restaurację i zawsze wybierali się tam na ważniejsze okazje. Wsadziła szybko róże do wazonu, zarzuciła na siebie płaszcz i już biegła za Ronem.
Gdy siedzieli już przy stoliku nawet nie zajrzała w kartę. Doskonale wiedziała co zamówi, to co zawsze gdy się tu wybierają – risotto z owocami morza i lampkę białego wina. Mmm, już czuła w ustach ten cudowny smak.
- Chyba wezmę stek, od dłuższego czasu mam na niego ochotę. A Ty? – spytał odkładając kartę dań na brzeg stolika – tylko proszę nie znów te ślimaki.
Zrobił zdegustowaną minę i nim zdążyła coś powiedzieć dodał:
 – Chyba możesz raz w życiu zaszaleć. Niech dziś będzie wyjątkowy dzień.
Otworzyła buzię zszokowana. Czy on naprawdę miał zamiar mówić jej co ma zamówić do jedzenia? A może rzeczywiście jest taka nudna i przewidywalna, że potrzebuje od czasu do czasu jakiejś odmiany? Ok, niech mu będzie. Westchnęła głośno i znów sięgnęła po kartę.
- Dobrze więc, czy paella z owocami morza jest dla Ciebie wystarczająco szalona? – nie mogła sobie odmówić tej kąśliwej uwagi, chociaż rzeczywiście w karcie było tyle smakowitych pozycji, że marnotrawstwem było zamawianie wciąż tego samego dania. Ron jednak nie był do końca zadowolony, co widziała po jego minie, jednak nie odezwał się na ten temat już ani słowem. Co więcej raz po raz nerwowo kręcił się na krześle, wycierając co chwilę czoło chusteczką.
- Wszystko w porządku? – spytała pociągając łyk wody, gdy przyniesiono już ich posiłek. Przytaknął szybko głową i zabrał się za jedzenie.  Następnie aż do deseru opowiadał jej o ich ostatniej akcji wyraźnie zafascynowany swoja pracą. Zazdrościła mu tego, że tak doskonale wie czego chce, co sprawia mu satysfakcję. Ona sama tak naprawdę nie wiedziała jeszcze do końca co chciałaby robić, ten wybór ciągle był przed nią. Czasem czuła się jak mała dziewczynka, którą ktoś pyta kim chce być w przyszłości a ona strzela na oślep zawodami, które akurat wpadną jej do głowy podczas, gdy wszyscy jej znajomi już od dawna rozkręcają swoje kariery. Cóż, pozostało jej wierzyć, że wybrane przez nią prawo rzeczywiście jest jej przeznaczone.
- A jak Twoje egzaminy? - dopiero w tym momencie uzmysłowiła sobie, że wcale nie słuchała Rona pogrążona w swoich myślach.
- Dobrze. Czekam jeszcze na wyniki z jednego egzaminu, powinnam je dostać do końca tygodnia, więc w weekend możemy mieć następny powód do świętowania - uśmiechnęła się unosząc do ust kieliszek wina. Niewiele rzeczy ostatnio sprawia jej taką radość jak wszystkie egzaminy zdane na wybitne.
- Przykro mi Kochanie, ale w piątek wyjeżdżam na dwa tygodnie. Mamy szkolenie w Montrealu - uśmiechnął się smutno wyciągając rękę i łapiąc jej dłoń - Uczcimy to później, a w weekend możesz zrobić sobie wasz babski wieczór z Ginny.
- Ginny też wyjeżdża. Mają jakieś mega ważne spotkanie w sprawie następnych Mistrzostw Świata w quidditchu - na chwilę zrobiło jej się przykro, jednak pocieszyła się myślą, że chociaż znajomi z uczelni podzielą jej entuzjazm związany z zakończeniem sesji i będzie mogła z nimi spędzić czas bez wyrzutów sumienia, że znów zaniedbuje przyjaciół. Już miała zanurzyć widelczyk w smakowicie wyglądającym cieście czekoladowym, gdy Ron znowu zacisnął palce na jej dłoni wymuszając, by na niego spojrzała.
- Hermiona, wiesz jak bardzo Cię kocham - wyciągnął drugą rękę po jej dłoń - nawet nie marzyłem o tym, że będę mieć takie szczęście, by zakochać się w najlepszej przyjaciółce, nie wyobrażam sobie życia bez Ciebie, dlatego - puścił jej ręce by sięgnąć do kieszeni i wyciągnąć małe pudełeczko, gdy je otworzył zobaczyła piękny, złoty pierścionek z brylantem - chciałbym Cię prosić byś została moją żoną.
Już miał założyć jej pierścionek na palec, ale wciąż nie dostał od niej żadnej odpowiedzi. Dziewczyna jakby nie mogła wydać z siebie żadnego dźwięku, tylko to otwierała to zamykała usta, aż w końcu odchrząknęła i sięgnęła po kieliszek z wodą. Gdy upiła łyk odłożyła go i sięgnęła po wino. Czemu to zajmowało tyle czasu, czemu jeszcze nic nie powiedziała, przecież to miała być tylko formalność.
Jej myśli pędziły jak szalone. Skąd u niego ten pomysł z oświadczynami. Owszem są ze sobą już bardzo długo, ale wydawało się jej, że wyraziła się jasno, że nie planuje ślubu dopóki nie skończy studiów i nie zacznie pracować. Są jeszcze tacy młodzi, to przecież jeszcze nie pora na takie wielkie kroki.
- Ron, kocham Cię, dobrze o tym wiesz, ale to nie odpowiedni moment. Wydawało mi się, że już o tym rozmawialiśmy - zamknęła pudełeczko i splotła palce dłoni - nie musimy się tak spieszyć. Jak to sobie w ogóle wyobrażasz? Na Merlina, mamy po dwadzieścia dwa lata nie stać nas jeszcze ani na wesele ani na wspólne życie. Gdzie byśmy niby mieli mieszkać? W Norze? – początkowe skrępowanie ustępowało miejsca irytacji, gdzie on w ogóle miał głowę, do czego mieli się aż tak spieszyć?
- A Harry…
- Harry mnie nie obchodzi, niech robi co chce. To moje życie, nasze i nie mam zamiaru…
- Nie masz zamiaru co? Wyjść za mnie za mąż? – teraz i Ronowi podniosło się ciśnienie. Nie dość, że jego idealny wieczór prysł niczym mydlana bańka, to jeszcze jego wymarzona kobieta robi mu aferę, bo śmiał się jej oświadczyć – to doprawdy komiczne. Schował pudełeczko z pierścionkiem z powrotem do kieszeni i jednym haustem dopił resztę zawartości kieliszka z alkoholem.
- Ron, przecież wiesz, że to nie o to chodzi. Pewnie kiedyś weźmiemy ślub, ale jeszcze nie teraz. Proszę, poczekajmy jeszcze.
- Naprawdę nie możemy się nawet zaręczyć? – powoli zaczął się łamać, rozumiał cokolwiek z jej argumentów, ale czy to naprawdę tak źle, że chciał by wszyscy wiedzieli, że ona należy do niego i mają się trzymać z daleka?
- Daj mi chociaż dwa lata dobrze? Nie jestem jeszcze na to gotowa. Za dwa lata sama Ci się oświadczę – próbowała rozładować panujące między nimi napięcie. Jak miała mu wytłumaczyć, że w jej świecie dwudziestolatkowie się nie zaręczają i nie biorą ślubów. Całe życie przed nimi, przecież mają jeszcze na to czas. Mają czas na wszystko. Muszą się jeszcze sprawdzić na tylu płaszczyznach…
- Ok, ale coś mi obiecaj – chwycił jej dłoń i przysunął sobie do ust, by złożyć na niej delikatny pocałunek z uśmiechem jej się przyglądając – zamieszkajmy razem…


____________________________________

Witajcie Kochani!
Tak tak nie wydaje się Wam, wracam. Nie będę obiecywać, że co tydzień będzie nowy rozdział, ale na pewno w końcu będzie.
Wracam. Sami oceńcie w jakim stylu. Pewnie minie trochę czasu zanim znów się wdrożę w pisanie, wybaczcie proszę.
Rozdział świeżo skończony, nawet nie bardzo sprawdzony i zapewne pełny byków, ale tak strasznie tęsknię za tym uczuciem towarzyszącym publikacji, że nie mogłam sobie odmówić :)
Nicci

11 komentarzy:

  1. rozdział tak szybko się skończył :( ale cieszę się, że wróciłaś *.*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiem, to niesprawiedliwe, że tak długo się pisze a tak szybko czyta :P Cieszę się, że czekałaś :D

      Usuń
  2. Zabrałam się za rozdział z niedowierzaniem. Miałam problem, żeby uświadomić sobie, że to w końcu wymarzony dalszy ciąg! Mi się rozdział bardzo podobał, naprawdę powrót w wielkim stylu :) Co prawda czytałabym jeszcze i jeszcze, ale i tak był dość długi i jestem usatysfakcjonowana.
    Fragmenty pisane z perspektywy Rona trochę... niepokojące? Aż mnie ciary przeszły. Boję się o Hermionę :O
    Czekam niecierpliwie na to, co się wydarzy dalej!
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za miłe słowa :* Perspektywa Rona to takie małe urozmaicenie ;) Zdecydowanie najlepiej pisze mi się jako Draco i chyba to widać...
      Dalej trochę się wszystko zamota...
      Pozdrawiam
      N.

      Usuń
  3. Cieszę się, że wróciłaś, mimo tak wielu spraw na głowie. Przez połowę rozdziału wdrażałam się z powrotem w tę historię, ale pod koniec byłam już tak samo zaangażowana, co poprzednio. Niepokoi mnie cała ta sprawa z Ronem, zaręczynami i wspólnym mieszkaniem. A Draco jest taaaak uroczy, że aż chyba za bardzo. Czekam na kolejny rozdział!

    Edge

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że jesteś :) Czekałam na maila od Ciebie. Wiem, mi też ciężko się wdrożyć po takiej przerwie, ale to świetna odskocznia od ząbkowania i przygotowań do przedszkola ehhh.
      Nie wiem skąd to zamieszanie wokół Rona, ale może rzeczywiście warto rozwinąć trochę jego postać. Mam tyle pomysłów :) A Draco trochę wyluzuje spoko.
      W następnym rozdziale będzie niespodzianka. Właśnie piszę ten fragment. Mam nadzieję, ze nikt mnie nie ukatrupi :P

      Usuń
    2. Powiem szczerze, że miałam w ostatnim czasie tyle spraw na głowie, że nawet maile gdzieś odstawiłam.Sama próbuję pracować nad blogiem, ale nie za bardzo mi idzie, ciągle przesuwają mi się terminy. Mam nadzieję, że u ciebie nie będzie już zastoju!

      Usuń
    3. Też mam taką nadzieję 😂

      Usuń
  4. Dzisiaj skończyłam czytać wszystkie rozdziały. No i powiem tylko tyle, masz już mnie jako stałą czytelniczka. Dobrze mi się czytało to opowiadanie, piszesz lekko i przyjemnie. Nie ma od razu wielkiej miłości i wybuchów namiętności. Spokojnie bohaterów zblizasz do siebie. Dobrze ze Hermiona nie przyjęła oswiadczyn. :-D. Może jestem wredna ale nie lubię Rona bo jest zbyt zaborczy. Niecierpliwie czekam na więcej. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo się cieszę, że Ci się podoba 😊 i dziękuję za miłe słowa. Zapraszam do dalszej podróży po moim magicznym świecie 😉 i czekam na Twoje komentarze.

      Usuń
  5. hej może zajrzysz? http://slowamiprzykryta.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń

Copyright © 2016 Follow your dreams , Blogger