piątek, 10 października 2014

Rozdział 10 Nowy Jork cz.2

-  Pokaż mi jak ty to robisz, że tak za Tobą szaleją.
- Pokazać Ci?  - podniósł głowę rzucając jej wesołe spojrzenie spod opadających mu na czoło kosmyków – Ok. Sama tego chciałaś…
Wyciągnął rękę i delikatnie zagarnął jej włosy za ucho jednocześnie muskając policzek, by na koniec przytrzymać jej głowę zbliżając się powoli z przymrużonymi oczami wpatrującymi się w jej usta.
 Znieruchomiała. W tym momencie była pewna, że Draco ją pocałuje. Co więcej, nie miała zamiaru go powstrzymywać. Wstrzymała oddech czując jak rozszalałe serce z donośnym łoskotem tłoczy jej gorącą krew w zatrważającym tempie, jednocześnie odcinając jej dostęp do logicznego myślenia. Pustka, totalna pustka w jej głowie sprawiła, że jak zahipnotyzowana obserwowała jego twarz rozszerzonymi oczami oraz uchyliła gotowe na pocałunek usta, przez które głośno wciągnęła powietrze.
To wszystko trwało tylko chwilę, kiedy chłopak zbliżył się na tyle blisko, by móc policzyć piegi na jej twarzy, szybko musnął ustami czubek jej nosa i odsunął się od niej wybuchając głośnym śmiechem, wprowadzając dziewczynę w osłupienie.
Szybko zamknęła wciąż otwartą buzię pokrywając się szkarłatnym rumieńcem zażenowania. Odwróciła się zszokowana swoim własnym zachowaniem, wyrzucając sobie w myślach tę chwilę bezmyślności i walcząc z pragnieniem by uciec jak najdalej od blondwłosego kolegi. Chwyciła leżącą na kanapie poduszkę i zdzieliła nią chłopaka w rękę.
- Słońce, ja nie uwodzę swoich przyjaciółek, przynajmniej nie świadomie – uśmiechnął się łagodnie chwytając jej dłoń – Tak myślałaś, prawda? Że wszystkie kokietuję? Że bawię się nimi a później porzucam jak mi się znudzą? Tego oczekiwałaś? Chciałaś poznać moje… triki? Nie mam żadnych – mówił coraz ciszej, aż w końcu zamilkł rozczarowany tym, że kolejny raz oceniała go przez pryzmat tych bzdurnych opowieści, które krążą na jego temat – morderca, uwodziciel, który zmienia dziewczyny jak rękawiczki, wykorzystuje je i porzuca… Kto wymyśla takie bzdury? Nigdy nikogo nie wykorzystał, przynajmniej nie w ten sposób. Oczywiście aniołem nie jest, swoje za uszami ma, ale nie rozumie po co dokładać mu win. Czy kiedykolwiek uda mu się wyzbyć tych wszystkich ludzkich uprzedzeń do niego? Może na nie zasłużył, ale przecież stara się wszystko naprawić. Czy ucieczka jest jedynym rozwiązaniem?
- Traktuję przyjaźń bardzo poważnie. Oznacza ona dla mnie pełne zaufanie i szczerość, nikogo nie udaję, nie oszukuję, daję całego siebie, takiego jaki jestem. Ale też oczekuję tego samego w zamian. Jesteś gotowa na taki układ? Czy jesteś w stanie całkowicie mi zaufać? – chciał postawić sprawę jasno. Albo definitywnie odcinamy przeszłość albo dalej tylko udajemy, że wszystko jest w porządku. Nie wierzył by się na to zgodziła, jednak sama zaczęła ten temat.
Wciąż trzymał jej rękę patrząc prosto w jej brązowe oczy, a ona siedziała oniemiała, niezdolna do sformułowania jakiejkolwiek inteligentnej odpowiedzi. Czy była w stanie aż tak mu zaufać? Pełne zaufanie i szczerość – czy może to powiedzieć chociażby o swoim związku z Ronem? Nie była do końca pewna. Jak miałaby więc od tak się przed nim otworzyć? Przez ostatnie półtora roku wiele przeszli, zostawiając za sobą przeszłość i jakby nie patrzeć nigdy jej przez ten czas nie zawiódł. Nawet zaczęli się kolegować, spędzają razem coraz więcej czasu. Przyjaźń wydaje się być naturalną koleją rzeczy. Nie jest przecież w stanie zaprzeczyć, że istnieje między nimi jakaś więź, nić porozumienia, która nie pozwala jej trzymać się od niego z daleka. Już dawno przestała wierzyć w to, że wszystko musi być czarne albo białe. Teraz dostrzegała, że świat pełny jest odcieni szarości. Tak samo Draco, nie jest tylko zły, jeśli mu się na to pozwoli. Poza tym, towarzyszący mu zawsze mrok, nieodłączny niczym podążający za nim cień, sprawia, że jest jeszcze bardziej interesujący.
- Może wtedy sama się przekonasz co robię nie tak, że w końcu moje przyjaciółki, jak to ujęłaś, za mną szaleją – uśmiech rozświetlił jego twarz docierając nawet do tych stalowych oczu, które teraz wydawały się jeszcze jaśniejsze, niemalże srebrzyste. Wtedy jakaś bariera w jej umyśle opadła i już wiedziała, widziała to jasno i wyraźnie.
- Już to wiem – wyszeptała nieświadoma tego, że porusza ustami a słowa niezależnie od jej woli opuszczają jej myśli wydostając się na zewnątrz.
Pozostaje pytanie dlaczego wcześniej tego nie zauważyła? Czy to przez ich niechlubną przeszłość? Przecież do tej pory każdy pozytywny gest czy odruch chłopaka uznawała za zadośćuczynienie przeszłych grzechów, a tych miał przecież naprawdę sporo. Jak mogła nie zauważyć, że on po prostu taki jest – opiekuńczy i uczynny, słuchający i odpowiadający na jej potrzeby. Przecież sam z siebie pomyślał o dostarczeniu jej notatek, zadbał o jej tatę, nawet teraz został z nią rezygnując z randki i przyniósł jej tę pyszną gorącą czekoladę. Od ilu lat przyjaźni się z Harrym, ile lat spędziła już z Ronaldem, nie wspominając już o innych kolegach, czy którykolwiek z nich wykazał się takim zrozumieniem, potrafił przejrzeć ją na wylot i ofiarował pomoc na każdym kroku zanim sama o nią poprosiła? I to nie nachalnie, irytująco, ale tak delikatnie, subtelnie, że dopiero teraz w ogóle to zauważyła. Zrobiło jej się strasznie głupio. Ona na każdym kroku patrzy mu na ręce i oczekuje najgorszego przez co nie potrafiła dostrzec jego prawdziwej twarzy, podczas gdy on już od dawna traktował ją jak przyjaciółkę. Ta nowo odkryta prawda biła w nią z jego roześmianych oczu i nie miała już wątpliwości dlaczego ten piękny chłopak rozkochuje w sobie wszystkie dziewczyny. Wcale nie chodzi o jego wygląd. Daje on im się poznać prawdziwego, bez tradycyjnych masek przeznaczonych dla wszystkich spoza ścisłego kręgu przyjaciół. Dlatego tylko jego przyjaciele widzą jaki jest….
- Idealny – wyszeptała ciągnąc swoje myśli, wciąż tonąc w jego oczach.
- Słucham? – jego twarz spoważniała, oczy się rozszerzyły i teraz wyglądał na trochę przestraszonego. Powiedziałam to na głos?
- Nie, nic! Myślę, że możemy spróbować – powiedziała nieśmiało znów się rumieniąc.
- Bardzo się cieszę – powiedział nie do końca szczerze. Właściwie powinien się cieszyć, gdyż w jakiś sposób nastąpił następny przełom w ich relacjach. Jednak w głębi duszy bał się, że dziewczyna ucieknie z krzykiem, gdy pozna go tak naprawdę - to jak uczcimy początek tej pięknej przyjaźni? – wykrzywił usta w ironicznym uśmiechu charakterystycznie poruszając brwią.
Hermionie przeszły po plecach zimne ciarki, co wcale nie było przyjemne. Ten jego uśmiech nie wróżył niczego dobrego. Właśnie obiecali sobie szczerość i uczciwość, dlaczego więc czuje się jakby podpisała pakt z diabłem?
- Wariat – rzuciła śmiejąc się nerwowo, kolejny raz uderzając go poduszką.
Gdy Nick wrócił nad ranem do hotelu po całonocnych szaleństwach, ich pokój był pusty. Draco spędził tę noc w pokoju obok, na kanapie, ciasno obwiązany kocem. Na łóżku nieopodal spała brązowowłosa dziewczyna. Śniła niespokojny sen o stalowych oczach, wąskich, różowych ustach owiewających ją swoim kuszącym oddechem i długich, smukłych, bladych palcach wytyczających na jej ciele palące ścieżki.
Obudziła się nagle zlana potem, by przekręcić się na drugi bok i ponownie zasnąć. Tym razem nie śniła o niczym, a gdy obudziły ją pierwsze promienie słońca nie pamiętała z tej nocy absolutnie niczego.
*
Gdy otworzył rano oczy przez chwilę nie wiedział gdzie jest. Usiadł zdezorientowany na swoim posłaniu rozglądając się po pokoju i szukając wskazówek pozwalających na zidentyfikowanie tego miejsca. Jeden rzut oka na fioletowe tapety, zaścielone duże łoże pod ścianą i już wszystko było jasne – pokój Hermiony. Słysząc delikatny szum wody dochodzący z łazienki, świadczący o tym, że dziewczyna bierze prysznic, położył się z powrotem na poduszce i patrząc niewidzącym wzrokiem w stronę okna zaczął wspominać wydarzenia poprzedniego wieczora.
Gdy pierwszy szok spowodowany iż poważną rozmową na temat przyjaźni minął, atmosfera między nimi wyraźnie się rozluźniła. Znali się już od jakiegoś czasu i sporo o sobie wiedzieli, mimo to ich wzajemne relacje musiały się teraz ukształtować na nowo. Jako przyjaciele muszą sprawdzić swoje granice, na ile mogą sobie pozwalać a co nie jest już mile widziane. Z jednej strony blondyn cieszył się, że teraz bezkarnie będzie mógł sobie pozwolić na więcej bliskości pod płaszczykiem niewinnych koleżeńskich przepychanek, z drugiej strony musiał uważać by jego intencje nie stały się aż nadto widoczne i mimo wszystko pozostać sobą. Dziewczyna natomiast była świadoma, że ta przyjaźń będzie zupełnie inna niż jej z Harrym czy Ronem, zwłaszcza, że chłopak wciąż w jakimś stopniu ją onieśmielał, przez co oraz różnice wynikające z pochodzenia i wychowania strasznie ciężko było jej uwierzyć, że nie robi sobie z niej żartów i naprawdę chce się  z nią zaprzyjaźnić.
Dla uczczenia ostatecznego zakopania topora wojennego i przejścia ich znajomości na całkiem nowy poziom Hermiona nieśmiało zaproponowała, że poczęstuje chłopaka swoim ulubionym trunkiem, bynajmniej nie czarodziejskim. Gdy wyciągnęła z pokojowej lodóweczki lekko schodzone Sauvignon blanc i zaczęła je rozlewać do dwóch kieliszków, Draco aż się uśmiechnął. Znał je oczywiście. Nie jest ignorantem, przynajmniej nie w dziedzinie mugolskich alkoholi, a mieszkając ze Francji nie sposób nie skosztować tamtejszych win, a to właśnie szczególnie mu posmakowało. Jego rześki, świeży smak przywodził mu na myśl wiele wspomnień, zwłaszcza związanych z pewną czarnowłosą Francuzką, ale nie miał zamiaru się nimi teraz dzielić z Hermioną. Nie mniej jednak, razem w winem zaczęli kolejny temat jakim był ukochany przez oboje Paryż. Licytowali się, które z jego miejsc jest najpiękniejsze, które najspokojniejsze, gdzie najlepiej zjeść. Opowiadali sobie zabawne historie, które przydarzyły im się w tym sławnym mieście zakochanych, by na koniec, gdy butelka była już pusta a oni przenieśli swoją rozmowę na podłogę w pobliże tańczącego w kominku ognia, zaczęli wymieniać co najbardziej im się podoba w tym bajkowym mieście. Białe fasady budynków, obowiązkowe okiennice, balkoniki, wąskie uliczki, zapachy dochodzące z piekarni, zabytki, biała ziemia, metro…
- Metro? Serio? Przecież jesteś czarownicą – leżał wyciągnięty grzejąc się w rozkosznym cieple płonącego ognia, ale teraz aż podniósł głowę i oparł ją na zgiętej ręce by spojrzeć na dziewczynę.
- Nie zapominaj, że odwiedzałam Paryż zanim ukończyłam 17 lat. Ostatnio nie miałam ku temu za wielu okazji, chociaż strasznie tego żałuję. Poza tym Paryż ma najlepiej rozwiniętą sieć metra na świecie  – wywrócił oczami nie komentując jednak ani słowem, gdy znów odezwała się w niej panna wszystko wiedząca.
- A które miejsce najbardziej lubisz? Zaczekaj, sam zgadnę. Pewnie wieżę albo bazylikę? Tylko proszę niech to nie będzie żadne muzeum.
- No wiesz? Oczywiście, uwielbiam Luwr i inne cudowne zabytki, a widoki ze schodów bazyliki czy wieży są naprawdę zapierające dech w piersiach. Ale moje ulubione miejsce to ogród Trocadero albo pola marsowe, gdzie mogę zaszyć się na jakieś ławeczce czy kocyku i czytać lub po prostu chłonąć pozytywną energię – uśmiechnęła się na samo wspomnienie, tak bardzo chciałaby tam wrócić. – A Ty?
- Nie śmiej się, ale uwielbiam mosty – odpowiedział do dłuższej chwili ciszy. Nigdy nikomu o tym nie mówił, ale w złych, mrocznych czasach pod panowaniem Voldemorta często uciekał z domu. Udawał się wtedy nad rzekę i w zaciszu szemrzącej wody wyobrażał sobie, że jest kimś innym, że życie jego i jego rodziny wcale nie wisi na włosku i nie zależy od wykonywania okrutnych, brutalnych rozkazów bezwzględnego tyrana. Ten nawyk został mu do dziś. Teraz, nagle skrępowany przeniósł spojrzenie na swoje palce kreślące skomplikowane wzory na dywanie – oglądam, płynącą wodę i ludzi spieszących się w sobie tylko znanych kierunkach. Uspokaja mnie to. Jest taki jeden most niedaleko Notre Dame…
- Ten z kłódkami?
- Dokładnie – uśmiechnął się lekko, rzucając jej szybkie spojrzenie - Nie wiem… daje mi nadzieję, że może być jeszcze dobrze…
- Oj Draco oczywiście, że będzie dobrze – spojrzała na smutną twarz blondyna i zrozumiała, że to wyznanie musiało go dużo kosztować. Czuła, że nie powiedział wszystkiego, ale wolała nie naciskać. Zdawała sobie sprawę z tego jak wiele mrożących krew w żyłach tajemnic skrywa i nie była pewna czy oboje są gotowi na to by już dziś ujrzały one światło dzienne – założę się, że w jednym miejscy nie byłeś. Obiecaj mi, że odwiedzimy je razem jeśli tak się zdarzy, że oboje będziemy w Paryżu – uśmiechała się wesoło siadając po turecku. Nie mogła się doczekać aż zobaczy minę chłopaka, gdy się dowie dokąd chce go zabrać. Jednego była pewna – igra z losem.
- Tylko pod warunkiem, że pojedziesz ze mną do Wersalu. Nie mogę uwierzyć, że jeszcze tam nie byłaś.
- Ok. Obiecaj!
- Obiecuję – przeszedł już w swoim życiu piekło wzdłuż i wszerz, chyba niczym nie ryzykuje obiecując jej wspólną wycieczkę. Jakoś przemęczy się w kolejnym muzeum – więc, co to za miejsce?
- Disneyland!
Przewrócił oczami na samo wspomnienie, jednak szybko je zamknął słysząc dźwięk otwierających się drzwi łazienki. Udawał, że wciąż śpi, gdy dziewczyna cicho do niego podeszła i szepnęła mu do ucha:
- Wstawaj śpiochu…
- Jeszcze pięć minut – odpowiedział otwierając leniwie oczy – no chyba, że do mnie dołączysz?
Jednak Hermiona nie przystała na jego propozycję, ale szybkim, zdecydowanym ruchem wyciągnęła mu spod głowy poduszkę krzycząc:
- Idziemy na śniadanie, już prawie 9!
*
- To bez sensu – zrezygnowany blondyn rzucił plikiem kartek na podłogę obok miejsca, w którym siedział, wstał na równe nogi i zaczął krążyć po pokoju żywo gestykulując rękami – myślałem, że to będzie jakaś ciekawa rozprawa o morderstwo, oszustwo, kradzież albo chociaż malwersacje podatkowe, ale nie to! Co za debil pozywa producenta cukierków o głupi wzorek na opakowaniu? – rozgoryczony usiadł na łóżku, na którym leżała szatynka i z rozmachem położył głowę na jej udach.
- Takie właśnie jest prawo Draco – automatycznie przysunęła prawą dłoń do jego głowy i zaczęła delikatnie bawić się jego włosami – co więcej, założę się, że wygrają.
- Ale oni chcą odszkodowanie za to, że pasek z napisem „20% gratis” zajmuje większą część opakowania niż te dodatkowe fasolki wszystkich smaków Botta, bo czują się oszukani! Tu nie trzeba rozprawy, wystarczy umiejętność czytania ze zrozumieniem – odwrócił twarz w jej stronę marszcząc czoło, w oczekiwaniu na poparcie dziewczyny.
- Konsument ma zawsze rację – uśmiechnęła się do niego walcząc ze sobą by nie pokazać mu języka. Był tak rozkosznie rozzłoszczony tą zwykłą ludzką bezmyślnością, że chyba nawet nie zauważył, że psuje mu misternie ułożoną fryzurę – Słyszałam o podobnej sprawie w mugolskich mediach. Pozwany był wtedy sprzedawca napoi za to, że na kubku nie było napisane, że kawa i herbata mogą być gorące przez co się poparzył. Oczywiście wygrał.
- Żartujesz sobie? To po to mamy wklepywać na pamięć tyle kodeksów i ustaw, tracić młodość na siedzenie nad książkami, by później zajmować się takim… takim… czymś? – zamknął oczy, by oderwać się od tego wszystkiego i uspokoić myśli. Wtedy poczuł jej dotyk na swojej głowie – Jeśli to ma mnie odprężyć to znam lepszy sposób – powiedział z charakterystycznym dla siebie ironicznym uśmiechem, za co oberwał w ramię i został zepchnięty z jej kolan.
- Spadaj! Jesteś niewyżyty – odpowiedziała niby oburzona, ale z uśmiechem błąkającym się na ustach.
- Miałem na myśli masaż, ale podoba mi się twój tok myślenia – uśmiechnął się szeroko starając się znów ułożyć na jej nogach.
Nagle otworzyły się drzwi i w progu stanął Nick.
- Zbierać się gołąbki. Koniec romansów. Idziemy na dyskotekę.
- Mało Ci jeszcze po wczorajszym? Kate nie miała mieć dziś konferencji? – spytał blondyn puszczając Hermionę i siadając na łóżku.
- Meg. I owszem jest zajęta. Dlatego przyszedłem po Was – uniósł wysoko brew dla podkreślenia, że nie byli jego pierwszym wyborem.
- Ale jutro o 9 zaczyna się rozprawa!
- Cały dzień nad tym siedzimy, a przecież idziemy tylko jako obserwatorzy. No już zbierać się.
Draco wstał i wyciągnął rękę w kierunku szatynki, by pomóc jej zejść z łóżka, ale ona miała inne plany.
- Następnym razem, obiecuję. Idźcie sami, ja jeszcze trochę posiedzę.
- To może zostać z Tobą?
- Nie, serio idź, bawcie się dobrze. Ale poczekajcie chwilkę – machnęła różdżką by po chwili w jej ręce wpadł mały srebrny przedmiot – uśmiech!
Krzyknęła i z małego przedmiotu błysnęło światełko uwieczniając ich zdziwione miny.
- Aparat? I to mugolski? – to Nick pierwszy ocknął się z szoku.
- Zgadza się. O niebo poręczniejszy niż ten olbrzymi magiczny, a równie przydatny, gdy się zna odpowiednie zaklęcie poruszające postacie na zdjęciach. Chyba się Wam spieszyło? – zapytała z niewinną minką, machając kolegom na pożegnanie.
*
- Nie wiem co ty kombinujesz Stary. Przecież wiesz, że jest zajęta. Zobaczysz lada dzień będzie żoną tego całego Weasley’a. Nigdy nie będzie Twoja. Odpuść sobie.
Weszli do pierwszego z brzegu oświetlonego neonami lokalu. Okazał się całkiem schudną, modnie urządzoną dyskoteką ze sporym kwadratowym parkietem na środku dużego pomieszczenia otoczonego nawami z miękkimi kanapami i zgrabnymi stoliczkami ze stali i szkła. Teraz siedzieli popijając whisky ze stojących przed nimi szklaneczek, obserwując pierwsze pojawiające się na parkiecie osoby.
- Nie wiem o czym mówisz. Jesteśmy tylko przyjaciółmi – odpowiedział pociągając kolejny łyk wysokoprocentowego napoju nie spuszczając wzroku z zerkającej na niego co chwilę wysokiej, szczupłej szatynki siedzącej przy barze.
- Jasne – Nick pokiwał głową z miną świadczącą o tym, że jednak nie bardzo wierzył w słowa blondyna – Od pierwszego dnia było widać gołym okiem, że coś się dzieje między Wami. Znasz to powiedzenie o ćmach i ogniu? To się źle skończy. Jest tyle pięknych kobiet, na przykład ta ślicznotka przy barze, która pożera Cię wzrokiem – zaśmiał się cicho – Ale to nie moja sprawa. Przyjaźnicie się? Super. Jesteś dorosły, wiesz co robisz – dopił drinka i ruszył w kierunku parkietu zostawiając Dracona samego ze swoimi myślami.
Nick miał rację. Nigdy nie będą razem, nie ma się co łudzić. Zawsze będzie dla niej tylko przyjacielem, byłym wrogiem, byłym smierciożercą. Nie zasługuje na uczucie kogoś tak dobrego jak ona. Chyba pora sobie to uświadomić i ostatecznie zaakceptować. Biorąc do ust kolejny łyk trunku z całych sił starał się zignorować piekący ból w piersi, w miejscu gdzie powinno być serce. Czy on je miał, sam nie wiedział, co więcej, nie był pewien czy chce je mieć. Podniósł się z kanapy szukając tajemniczej szatynki. Pora poprawić sobie humor, a tak się składa, że znał na to niezawodny sposób.
Dwadzieścia minut i dwa drinki później tańczyli przytuleni nie zwracając uwagi na tempo puszczanych piosenek. Badał niecierpliwymi rękami zagłębienie tali, gładkie plecy i jędrne pośladki dziewczyny. Ściśle przylegająca, niczym druga skóra, czarna, krótka sukienka nie pozostawiała dużo miejsca wyobraźni. Nicole, bo tak miała na imię dziewczyna, obejmowała jego szyję topiąc dłonie w miękkich, jasnych włosach, drażniąc koniuszkiem nosa skórę jego szyi raz po raz przygryzając mu płatek ucha. W pewnym momencie poczuł, że te igraszki powoli wymykają się spod kontroli. Ciśnienie niebezpiecznie mu się podniosło, tak że słyszał jak szybkie uderzenia serca dudnią mu w uszach. Pociągnął dziewczynę w kierunku ciemnego kąta odgrodzonego wieszakiem na kurtki od ciekawskich oczu. Gdy oparł ją o zimną powierzchnię ściany, nie powstrzymywał się dłużej i zatopił usta w jej chętnych, spragnionych wargach. Dziewczyna zachłannie oddawała jego pieszczoty otwierając szerzej usta, by pozwolić mu na głębszy pocałunek. Przycisnął ją do ściany napierając na nią własnym ciałem niwelując dzielącą ich odległość. Uwolnił jej usta i zaczął całować szyję, jednocześnie podciągając brzeg jej sukienki, by po chwili wsunąć dłoń za cienki materiał bielizny i rozpocząć słodkie natarcie na jej kobiecość. Nikki z cichymi jękami odpowiadającymi na sprawne palce chłopaka, zdjęła ręce z jego barków i jedną z nich pociągnęła za pasek by drugą wsunąć mu w spodnie i zacząć stymulować jego męskość. Czując jej palce z sykiem wciągnął głośno powietrze przez zaciśnięte zęby. W tym momencie marzył już tylko o spełnieniu. Był gotów wziąć ją tutaj, teraz zaraz, przy tych wszystkich ludziach na tej ścianie, brudnej podłodze, stoliku, wszystko jedno.
- U mnie czy u Ciebie? – wyjęczała mu do ucha, a jego przeszedł zimny dreszcz. Spojrzał w jej ogarnięte pożądaniem oczy i wiedział, że nie może tego zrobić. I co z tego, że sama się na niego rzuciła, że ewidentnie tego chce, że dla niej także może to nic nie znaczyć? Co on wie o tej dziewczynie? Czy zasłużyła na to by wykorzystał ją jako sposób na zapomnienie o innej, na udowodnienie sobie, że może mieć każdą, by jutro rano nie pamiętać jej imienia? Nie, nie chce być takim typem mężczyzny. I mimo, że jego ciało było gotowe i chciało tego jak niczego innego na świecie, wiedział, że musi przestać. Że w ten sposób wcale nie będzie się lepiej czuł. Może przez chwilę.
Lewą ręką, którą opierał się do tej pory o ścianę, złapał jej nadgarstek uniemożliwiając dalsze pieszczoty. Podniósł głowę tak by dotknąć czołem jej czoła i szeptał w jej uchylone usta, jednocześnie przyspieszając ruchy palców drugiej dłoni.
- Jeśli nie przestaniesz to zedrę z Ciebie ubranie w tym momencie, a chyba tego nie chcemy – przytulił ją tak, by mogła się na nim oprzeć, podczas gdy on doprowadzał ją na skraj rozkoszy. Poczekał aż jej ciało przestanie drżeć a oddech zacznie się uspokajać i odsunął ją od siebie na tyle by móc spojrzeć w jej zielone oczy, jeszcze przymglone po intensywnym orgazmie. Złożył na jej ustach ostatni, tym razem czuły pocałunek i ignorując jej zdziwioną minę, odwrócił się i wyszedł z dyskoteki nawet nie mówiąc koledze, że wraca już do hotelu.
Gdy zamknął za sobą drzwi hotelowego pokoju wściekły na siebie udał się od razu pod prysznic. Odkręcił zimną wodę by uspokoić rozgrzane, zmęczone ciało. Sam musiał dokończyć to co zaczęła piękna nieznajoma. Wciąż miał przed oczami jej duże, szmaragdowe oczy wpatrzone w niego  flirtującym spojrzeniem, gładką skórę zachęcającą do eksploracji jej ciała milimetr po milimetrze, płaski umięśniony brzuch i kuszące, jędrne piersi. Żałował, że nie spędził tej nocy na gorących igraszkach z tą ponętna szatynką. Ale teraz już za późno. Niestety znów dopuścił do głosu swoją rycerską stronę, przez co sam musi uwolnić ciało od nagromadzonego napięcia. Niech to szlag.
Opuścił kabinę prysznicową i obwiązał się w pasie ręcznikiem nie zawracając sobie głowy lepszym ubraniem czy choćby osuszaniem mokrego ciała. Wrócił do pokoju i nalał sobie sporą porcję ognistej whisky rozpalając kominek jednym machnięciem różdżki. Właśnie miał zatopić się w miękkim fotelu, gdy usłyszał ciche pukanie do drzwi. Kto to może być? Nick by raczej nie pukał a o tej porze nie spodziewał się nikogo innego. Upił spory łyk ze szklaneczki i podszedł do wejścia otworzyć gościowi. Nie krył zaskoczenia, gdy za drzwiami zastał Hermionę ubraną w jedwabną koszulkę nocną, na którą zarzuciła cienki szlafroczek. Otworzył usta jakby chciał coś powiedzieć, jednak żadne słowo się z nich nie wydobyło, więc odsunął się by wpuścić dziewczynę do środka.

________
Wróciłam! W lepszym czy gorszym stylu to już sami oceńcie.
To co zaplanowałam na ten rozdział bardzo mi się rozrosło, więc podzielę wydarzenia na dwa osobne rozdziały. Ten drugi nie jest jeszcze skończony, dlatego podział zapewne nie będzie na połowie. Dlaczego więc dzielę akurat w tym momencie? No cóż, aż się prosił by to zrobić ;P
Następny rozdział postaram się dodać już za tydzień.
Pozdrawiam
Nicci

16 komentarzy:

  1. Ooo pięknie, pięknie! Nieziemski opis, zatracilam się do tego stopnia, że niemal czułam na sobie oddech Dracona, naprawdę wielki plus za to, nie każdy potrafi aż tak czarować czytelnika! Brawo! Super, że rozdział taki długi i interesujący, ale to i tak nie wystarczy, bo chcemy więcej! Jak możesz przerywać w takim momencie? Proszę pisz szybciutko i dodawaj!
    Dramione-sila-przeznaczenia.blogspot.com
    Vanillia :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki :) Cieszę się, że scena w klubie się podobała. Mam w zanadrzu jeszcze kilka takich :P

      Usuń
  2. WOW! Nie spodziewałam się takiego zwrotu akcji. Chociaż... nie powiem, bardzo zastanawia mnie to, dlaczego Hermiona przyszła do Draco tak skąpo ubrana. No i czemu on, do jasnej-ciasnej, ma tak niskie poczucie własnej wartości? Na Merlina, przecież żona powinna być nie tylko kochanką, ale przyjaciółką. Przyjaźń to chyba filar związku, nie?
    W rzeczywistości tego nie wiem, bo nie byłam, nie jestem i nie będę w najbliższym czasie w takiej sytuacji :D
    Jak ma na imię Twoja córeczka? <3
    Pozdrawiam,
    Poem

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie się zastanawiam, czy nie za dużo tych zwrotów akcji zaplanowałam :P Trochę zamotam najbliższymi rozdziałami. Pewnie przez to wahanie nastrojów spowodowane jesienną chandrą...
      Powiem szczerze, że pierwsza scena następnego rozdziału jest chyba jedną z moich ulubionych do tej pory :)
      Co do Draco, to bardzo skomplikowane. Sama się zastanawiałam czy za bardzo go nie zmiękczyłam. Postaram się to choć trochę naprawić. Bardzo odczuł to napiętnowanie po wojnie, aż musiał uciekać z kraju. Ciężko mu uwierzyć, że ktoś jeszcze może go zaakceptować tak naprawdę. Do tego wstydzi się tego co musiał robić.Ale nie wiem jaki to ma związek z tym, że żona ma być przyjaciółką. Nie bardzo rozumiem. Oczywiście, że bez przyjaźni związek długo nie potrwa, bo tak naprawdę bez niej nie ma sensu myśleć o małżeństwie. Przyjaźń, zaufanie, wspólne pasje to sedno sprawy, bo romans z czasem blednie i traci na znaczeniu w zderzeniu z codziennością
      Moja córeczka to Ola. W grudniu skończy 2 latka :)
      Pozdrawiam i mam nadzieję, że u Ciebie już lepiej :*
      Nicci

      Usuń
    2. Chodziło mi raczej o to, że przyjaźń powinna być filarem związku. Jak D. zdobędzie jej przyjaźń, zacznie jej nieco uświadamiać, że związek z R. jest dla niej niekorzystny to z czasem ta przyjaźń zamieni się w coś głębszego.
      Czy ja za dużo nie myślę? -.-
      Już nie jest tak fatalnie jak było, ale jeszcze trochę potrwa, aż dojdę do siebie.
      Poem
      PS. Śliczne imię. Moja przyjaciółka ma tak na imię <3

      Usuń
    3. Masz rację. Przejrzałaś mnie, jak zwykle :P Ale nie zapominaj, że z Ronem też zaczynała od przyjaźni. Z tą różnicą, że wtedy była małą dziewczyną a nie dorosłą kobietą :)
      Oj boję się, że mnie znienawidzisz za kilka rozdziałów...

      Usuń
    4. Ale mam nadzieję, że pokocham Cię jak już miną te rozdziały.

      Usuń
    5. Nie darowałabym sobie, gdyby było inaczej :)

      Usuń
    6. No, ja myślę! Chyba nie chcesz przyczynić się do pogorszenia mojego stanu zdrowia :P

      Usuń
    7. To się nazywa szantaż emocjonalny, z tego co kojarzę :P

      Usuń
  3. Ciekawy rozdział :) hmm.. H i D przyjaciele? no,no :P Ciekawe po co Miona do niego przyszła ? Czekam na rozwinięcie tej sytuacji! :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Oj warto zagłębić się w twoją twórczość na tym blogu^^ Bardzo mi się spodobało to opowiadanie, wręcz zafascynowałam się dziejami bohaterów. Mam nadzieję, że prolog nie był jednocześnie epilogiem i że postawisz na happy end dramione <3
    Życzę wszystkiego czego potrzebujesz, by kolejne rozdziały szybko się pojawiły :D pozdr!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dziękuję za miłe słowa :)
      Prolog zdecydowanie nie jest epilogiem. To raczej koniec pierwszej części opowiadania. A czy będzie happy end... sama jeszcze nie wiem :P

      Usuń
  5. Świetny rozdział, czekam na następny, może da radę szybciej?
    Pozdrawiam
    J.

    OdpowiedzUsuń
  6. Przez nawał obowiązków nie miałam jak przeczytać wcześniej, ale nareszcie jestem i to zachwycona tym rozdziałem! Nie wiem co napisać, a rzadko mi się to zdarza xD Mam natłok myśli, nie wiem jak sformułować zdanie, więc może powiem tyle i przechodzę do następnej notki: Hermiona w zwiewnej koszulce nocnej + niespełniony Draco to zabójcze połączenie. Aż się boję, co mogę ujrzeć za moment. xx

    OdpowiedzUsuń

Copyright © 2016 Follow your dreams , Blogger