Przed Wami kolejny rozdział. Z góry zaznaczam, że jestem ekonomistą a nie prawnikiem, dlatego nie zagłębiałam się w detale, o których nie mam pojęcia. Mam nadzieję, że moja ulubiona Pani Prawnik ;P wybaczy mi wszelkie niedociągnięcia.
Pozdrawiam i zapraszam do czytania
Nicci
Nicci
___________
Od rozdzielenia zespołów minął
już prawie miesiąc, a poza okazjonalnym cześć rzuconym po wykładzie nie
zamieniła z Draconem ani jednego słowa. Ba! Poza zajęciami w ogóle się nie
widywali. Chłopak nie przychodził na żadne umówione spotkania dotyczące
przygotowań do rozprawy, ale też uparcie odmawiał zmiany zespołu. Po tym
czasie, tak czy inaczej taka zamiana już by się nie udała, gdyż większość
„przeciwnego” zespołu kategorycznie się temu sprzeciwiała.
- Jess przekaże Wam wtedy
wszystkie nasze ustalenia i osłabicie nasze stanowisko – mawiała Sylvie, aż za
bardzo przejęta swoją rolą w tym wszystkim. Wyraźnie zadzierała nosa, co najmniej,
jakby ta wygrana sprawa gwarantowała jej dostanie się prosto na aplikacje.
- Mam jej już serdecznie dość.
Zachowuje się jakby pozjadała wszystkie rozumy. Eh gdyby Draco zgodził się w
końcu przejść do oskarżenia – żaliła się któregoś dnia blondynka. O dziwo nie
wyglądała tak naprawdę na zatroskaną. Przeciwnie. Hermiona obserwowała
przemianę koleżanki dzień po dniu. Stała się jakby weselsza, pewniejsza siebie.
- Obawiam się, że nie mamy co na
to liczyć. A szkoda, bo wcale się nie pojawia na naszych sesjach. Powoli
zaczynamy dzielić poszukiwania taktyki między nas dwoje. Ciągle stoimy w miejscu. Tylko nie mów o tym w swoim zespole – szybko spojrzała na Jess i
wystawiła język, po czym obie wybuchły cichym śmiechem. W końcu wykład jeszcze
się nie skończył.
- A powiedz mi, czy panna
mądralińska coś Ci pomaga, czy tylko flirtuje z Mattem, a wszystko zwalają na
Ciebie? – spytała Hermiona szybko notując ostatnie słowa Tompsona. Mimo
wszystko nie mogła nie zauważyć czerwieniejącej twarzy koleżanki.
- Sylvie rzeczywiście nam nie
pomaga, właściwie to mało co pojawia się na naszych spotkaniach. Ale z Mattem
się nie spotyka. Wiem to na pewno – wbiła wzrok z swoje dłonie.
- Jak to? Wyraźnie słyszałam, że
mówiła coś o spotkaniu z Mattem w piątkowy wieczór.
- To może z jakimś innym, bo z
naszym byłam ja – teraz już nawet nie próbowała udawać, że nie robi się jeszcze
bardziej czerwona – wiesz jakoś tak wyszło po tym pierwszym spotkaniu. Sylv
zmyła się niedługo po tym jak od Was wyszliśmy i zostaliśmy sami. Okazało się, że
mamy sporo wspólnych tematów, sama wiesz…
- Och Jess to super. Bardzo się
cieszę.
- Myślisz, że się ze sobą
spotykają? No wiesz, Sylv i Draco?
- Hmm nie wiem, może. Na kilometr widać, że
wpadł jej w oko, a po nim i tak nigdy nie wiadomo czego się spodziewać.
- A jak miedzy Tobą a Ronem. Już
lepiej? – zaskakujące jak szybko się zaprzyjaźniły na tyle, by dzielić się ze
sobą swoimi problemami i radościami zwykłego dnia. Ta spokojna, skromna
dziewczyna okazała się prawdziwą pokrewną duszą, perfekcjonistką zakochaną w
książkach, a teraz, może także w Macie.
- Tak, myślę, że wyszliśmy na
prostą. Tak strasznie się cieszę. Naprawdę się bałam, że to może być początek
końca.
*
Siedziała z Nickiem przy
stoliczku w miejskiej bibliotece magicznej wspominając z rozrzewnieniem szkolne
czasy, kiedy to przesiadywała większość wolnego czasu w podobnym pomieszczeniu
w towarzystwie pani Prince.
Najgorsze było jednak to, że
nadal nie znaleźli żadnych podstaw do obalenia argumentów oskarżenia i
stworzenia linii obrony biednego skrzata. Większość kodeksów i ustaw w ogóle
pomijała ich temat, nie mówiąc już o deliktach, które trafiały się niezmiernie
rzadko, a na domiar złego wszystkie kończyły się źle dla tych magicznych
stworzeń.
Zrezygnowana przerzucała kolejną
kartkę, kiedy nagle do pomieszczenia wpadł jak burza młody Malfoy. Złapał ją
szybko za rękę i zaczął ciągnąć za sobą. Zaskoczona dziewczyna posłusznie
wstała, ale po chwili zaczęła się wyrywać, przypominając sobie o pozostawionych
przy stoliku rzeczach osobistych.
- Gdzie Ty mnie ciągniesz? O co
Ci chodzi? – pytała zdezorientowana, jednak widząc jego zaciśnięte wargi i minę
nie znoszącą sprzeciwu, szybko zamilkła. Gdy poluzował uścisk na tyle, by
sięgnęła po swoją torebkę, szybko ją złapała i już biegła za nim w kierunku
drzwi przeciskając się przez stoliki oburzonych czytelników.
- Nie oczekiwałabyś mojej pomocy,
tak? To zobaczymy – usłyszała jeszcze jego cichy szept zaraz przed tym, gdy
znów złapał jej dłoń i poczuła charakterystyczny ucisk w żołądku towarzyszący
teleportacji.
Gdy znów się zmaterializowali,
blondyn puścił jej rękę i pobiegł w kierunku górującego przed nimi budynku. Ją
jednak ten widok sparaliżował i nie miała najmniejszego zamiaru robić chociażby
jednego kroku w jego stronę. Chyba sobie
żartuje! Ja tam nie wchodzę!
Dopiero gdy dotarł do bramy,
stanowiącej jedyne wejście na teren posiadłości i wyciągnął różdżkę, by
otworzyć ją cichym zaklęciem, zauważył, że dziewczyny nie ma obok niego.
- Nie każ mi po siebie iść,
Granger – powiedział przez zaciśnięte zęby, na tyle głośno by go usłyszała,
nawet nie odwracając się w jej stronę.
Hermiona jednak nie ruszyła się
ani o milimetr. Zapewne zastanawiała się co blondyn zrobi, gdy szybko zniknie
spod tego domu i zasięgu jego dłoni oraz różdżki.
- Jeśli chcesz wygrać ten
cholerny proces to lepiej pakuj ten swój zgrabny tyłek do środka. I to już –
dopowiedział, jakby słyszał jej myśli namawiające ją do ucieczki.
Wzmianka o szansie na rozwiązanie
stojącego przed nimi problemu wyraźnie podziałała, bo nie zastanawiając się
dłużej zacisnęła dłonie w pięści i wkroczyła na teren rodzinnej posiadłości
Malfoy’ów.
Wiedział, że nie wiąże ona z tym
miejscem najlepszych wspomnień i ile musi ją kosztować sama jej obecność tutaj.
Nie mógł jednak dłużej znieść świadomości, że aż tak nisko go ocenia. Doskonale
pamiętał jej ostatnią wizytę w domu jego rodziców. Strasznie cierpiał nie mogąc
uwolnić jej od tortur jakie zafundowała jej jego ciotka, ale cóż mógł zrobić.
Gdyby spróbował ją uratować najprawdopodobniej oboje już dawno by nie żyli.
Szedł zdecydowanym, szybkim
kokiem zmierzając prosto do celu, obserwując dziewczynę kątem oka. Starała się
nie rozglądać, by nie przywoływać niechcianych wspomnień, jednak ciekawość była
silniejsza. Nie mogła powstrzymać zachwytu oglądając piękne, rzeźbione poręcze
marmurowych schodów, gładkie, lśniące, jasne podłogi, zdobione, białe drzwi i
ramy obrazów. Dom wyglądał bardzo nowocześnie i elegancko. Nie wiedziała czy
był remontowany czy może już tak wyglądał za czasów wojny, tylko nie miała
okazji bliżej mu się przyjrzeć.
Po krótkiej podróży długimi
korytarzami doszli do wysokich zamkniętych drzwi. Draco wyciągnął różdżkę i po
chwili drzwi bezszelestnie się otworzyły ukazując Hermionie pokój jaki nigdy
nawet jej się nie śnił. Powiedzieć, że to była biblioteka, było daleko idącym
niedopowiedzeniem, ponieważ określenie to nie oddawało w pełni ani rozmiarów
pokoju, ani jego zawartości.
Na każdej ścianie oraz na środku
rzędami poustawiane były regały wysokie aż po sam sufit, który zadawał się nie
mieć końca, pełne najróżniejszych woluminów. Uwielbiająca książki dziewczyna,
nie pytając o pozwolenie podbiegła szybko do pierwszego z brzegu regału i
złapała jedną z nich w ręce. Historia Hogwartu pierwsze wydanie. Aż krzyknęła z
zachwytu o mało nie wypuszczając książki z rąk. Rozejrzała się po otaczających ją półkach i zaniemówiła, pewna, że śni.
Przecież to nie jest możliwe, by znalazła się w tej ogromnej bibliotece
wypchanej po brzegi samymi białymi krukami. Takie miejsce nie ma prawa istnieć,
no chyba tylko w jej najskrytszych marzeniach.
- Jeżeli istnieje jakaś książka,
w której znajdziemy skuteczną linię obrony dla naszego skrzata, to musi ona tu
być. Przejrzałem już ten pierwszy regał przy drzwiach – powiedział wciąż
opierając się o framugę drzwi wejściowych do tego książkowego raju, teraz
wskazując smukłym palcem najbliższy mu regał. Wciąż wpatrywał się w zszokowaną,
ale także wniebowziętą dziewczynę nie mogąc powstrzymać się od uśmiechu na
myśl, że to on doprowadził ją do tego stanu.
- Dlaczego? – tylko tyle była w stanie z
siebie wydusić chodząc nieśmiało od regału do regału.
Nie był pewien o co pyta.
Dlaczego ją tu przyprowadził? Dlaczego dopiero teraz? Dlaczego ma te książki?
- Biblioteka od wieków była
chroniona silnymi zaklęciami, chyba rozumiesz z jakiego powodu – pokiwała głową
zamyślona – zajęło mi sporo czasu, by nagiąć bariery tak by mógł przez nie
przejść ktoś spoza rodziny.
Miał nadzieję, że nie powiedział
za dużo. Czy zrozumiała, że zrobił to specjalnie dla niej, że jest pierwszą
osobą nie noszącą nazwiska Malfoy od wieków, jeśli nie tysiącleci, stąpającą po
tej podłodze? A może nie ochłonęła jeszcze na tyle, by w pełni rozumieć jego
słowa?
- Draco …
Szybko wybudził się ze swoich
myśli i spojrzał prosto w jej oczy. Czy ona właśnie wypowiedziała jego imię?
- Ale tych książek są miliony,
setki milionów, kiedy my to wszystko przejrzymy? – zapytała z poważną miną i
rozszerzonymi oczami.
Widząc ją taką czuł jakby kamień
spadł mu z serca. Podobało jej się, była zachwycona, widział to w jej oczach.
Całkiem jakby była małym dzieckiem i ktoś jej powiedział, że w tym roku
gwiazdka będzie wcześniej. Czując to ciepło w okolicy serca, nie miał wyjścia,
musiał się uśmiechnąć podzielając jej szczęście.
*
Istny stan euforii, tak by to
określiła. Ostatni raz tak się czuła, gdy zobaczyła same wybitne na piśmie z
wynikami z OWUTEMów. Nie, gdzie tam. Teraz czuła się o niebo lepiej. Umarła i
poszła do nieba, nie da się tego inaczej wytłumaczyć. Tyle pięknych tomów, od
czego zacząć?
- Musimy opracować jakiś system,
jeśli mamy zdążyć do czerwca. Inaczej we dwoje tego nie opanujemy nawet siedząc
tu 24 godziny na dobę. A jest jeszcze Nick, może nam pomóc.
- Po pierwsze, to możemy wertować
te książki tylko w weekendy. No co, mam jeszcze pracę, no i zajęcia na uczelni,
weekend to i tak kompromis z mojej strony. Wiesz zawsze możemy jeszcze tu
siedzieć w nocy – zażartował.
- To chyba oczywiste, skoro mamy
tylko weekendy – odpowiedziała całkiem poważnie – a po drugie?
- Po drugie, to chyba
rzeczywiście będziemy potrzebować Nicka. Tego tu kurcze jest naprawdę dużo –
obrzucił spojrzeniem rozległe pomieszczenie szacując w myślach ile czasu im
zajmie znalezienie odpowiedniej książki.
- Poza tym też jest w naszej
drużynie to niech się na coś przyda – najchętniej wcale nie zapraszałby tu tego
chłopaka, ale niby jak miałby to wytłumaczyć. Musi umiejętnie zyskać w jej
oczach na jego tle.
Było już późne popołudnie, gdy
kończyła wertować następną w kolejce książkę. Jak dotąd nic, ale przecież nie
spodziewała się znaleźć odpowiedzi od razu pierwszego dnia. Odłożyła właśnie
książkę na jej miejsce i sięgnęła po nową. Była oprawiona w piękny, zapewne
drogi jak wszystko tu, zielony materiał ze złotymi wykaligrafowanymi literami
składającymi się na tytuł: Starożytna Magia Miłości. Z zainteresowaniem wzięła
ją z półki i siadając na sofie zabrała się za czytanie. Kątem oka
zarejestrowała jeszcze, że jest sama. Dziwne, nie zauważyła nawet, że Draco
gdzieś wychodził. Wzruszyła ramionami i sadowiąc się wygodniej zagłębiła się w
lekturze.
*
Dochodziła północ a ona nadal
przeglądała zbiory jego rodzinnej, kolekcjonowanej przez wieki biblioteki.
Jednak on sam także nie czuł zmęczenia. Rozpierało go błogie uczucie szczęścia
na myśl o tym jak wielką radość jej sprawił. Ten parszywy rudzielec nie może
się z nim równać, może kiedyś sama to zrozumie.
Wracał właśnie z kuchni z
dzbankiem herbaty i kawy oraz dwiema porcelanowymi filiżankami ustawionymi na
tacy obok talerzyka z ciasteczkami. Nie przygotował tego sam, ma się rozumieć.
Przecież od tego są skrzaty. Jednak znając jej podejście do tematu tych istot
zdecydował się osobiście przynieść jej te napoje. Chętnie znów zobaczy na jej
twarzy to niedowierzanie wymieszane z uśmiechem. I to wszystko tylko dla niego.
Jednak gdy wszedł do biblioteki
nigdzie jej nie zauważył, nie dochodził go także dźwięk przewracanych kartek. Może schowała się gdzieś między regałami
– pomyślał i delikatnie postawił tacę na stoliku. Już miał ją zawołać, gdy
nagle spojrzał na stojącą zaraz obok sofę. Okazało się, że Hermiona zasnęła
wtulona w miękki materiał kanapy trzymając na piersi wciąż otwartą książkę. Nie
zastanawiając się wiele wysunął podręcznik spod jej palców i przeczytał
fragment tekstu:
- „W czasach nowożytnych
niedoceniana, a zazwyczaj po prostu zapomniana, jest potęga mocy jedynej
prawdziwej miłości…” co za bzdury – zamknął książkę i odesłał ją zaklęciem na
wolne miejsce na regale. Po co ona to czyta, przecież znalazła swoją prawdziwą
miłość, prawda? On sam nie wierzył, że takowa istnieje, przynajmniej nie
przeznaczona dla niego.
Kucnął przy sofie wpatrując się w
twarz śpiącej dziewczyny. Była taka spokojna, odprężona, a po jej ustach błąkał
się nieśmiały uśmiech. Ostrożnie wyciągnął rękę, by odgarnąć niesforny lok
opadający na jej policzek, jednocześnie delikatnie muskając kciukiem jej gładką
skórę.
Zasnęła tu w jego domu, gdzie
spotkało ją tyle złego, będąc z nim sam na sam. Ani razu się nie pokłócili, a
nawet, jak już się do siebie odzywali to byli dla siebie mili.
Podniósł różdżkę by wyczarować
dwa puchate koce. Jednym z nich przykrył śpiącą Hermionę, drugi dla siebie,
rzucił na podłogę.
Została tu ze mną – te myśli wciąż kołatały się po jego głowie, gdy
oparł się o brzeg kanapy tuż obok dziewczyny i zasnął.
*
Gdy po przebudzeniu otworzyła
oczy, pierwszym co zobaczyła były jego blond włosy. Już miała krzyknąć
oburzona, gdy nagle przypomniała sobie jaką wspaniałą niespodziankę jej wczoraj
sprawił. Jasne, wiedziała, że nie po to ją tu przyprowadził, by sprawić jej
radość, lecz tylko dlatego, że są razem w grupie, a gdzieś tu leży rozwiązanie
ich problemu. Jednak fakt pozostaje taki, że musiał się namęczyć, by móc
wpuścić kogoś obcego, na dodatek mugolskiego pochodzenia, do tego cennego
skarbca. Pozwolił jej tu być i za to była mu niesamowicie wdzięczna.
Dopiero teraz rozglądając się po
tej prawdziwej świątyni wiedzy i widząc wpadające przez okna pierwsze promienie
słońca uświadomiła sobie dwie rzeczy.
Po pierwsze spędziła tu noc. Co
więcej, niecałe 15 centymetrów dalej, na podłodze, oparty o jej posłanie spał
nie kto inny a Draco Malfoy, jej szkolny wróg numer jeden, a jej to w tym
momencie wcale nie przeszkadzało.
Po drugie, od wczorajszego
wyjścia do miejskiej biblioteki nie dała nikomu znaku życia, ani miejsca
swojego przebywania. Pewnie rodzice się o nią martwią, nie mówiąc już o Ronie
snującym zapewne niesamowite teorie spiskowe. W końcu do tej pory nic takiego
jej się nie zdarzyło.
Szybko wstała, uważając by nie
zbudzić blondyna i sięgnęła po swoją torebkę. Wyciągnęła z niej komórkę i
wystukując kilka słów przeprosin i wyjaśnień wysłała wiadomość do swojej mamy.
6 rano. No nic, z Ronem załatwi
sprawę później.
Gdy zauważyła stojącą na stoliku
tacę, poczęstowała się ciastkiem i dotknęła jednego z dzbanków. Zimny. A więc to po to Draco zniknął wczoraj
wieczorem. Uśmiechnęła się widząc jego śpiącą twarz. Może ma rację, może
powinna mu ostatecznie wybaczyć przeszłość i zapomnieć. W końcu każdy zasługuje
na drugą szansę.
Chwyciła kolejne ciastko i udała
się do regału, przy którym skończyła poprzedniej nocy. Czas wracać do
poszukiwań.
*
Powoli krótkie, szare i chłodne
zimowe dni przemijały, ustępując miejsca cieplejszym, wiosennym. Maj wybuchł
paletą barw – zielenią traw i liści drzew, czerwienią i bielą kwitnących
nieśmiało kwiatów, świergotem ptactwa, bezchmurnym niebem i radosnym słońcem.
Jednak dziewczyna zmierzająca raźnym krokiem w kierunku drzwi swojego domu,
zdawała się nie zauważać tego wszystkiego. Wracała właśnie z cotygodniowego
spotkania z przyjaciółką. Uwielbiała te ich popołudnia przy kieliszku
czerwonego wina i porcji standardowych ploteczek. Rudowłosa zarażała ją swoją
pozytywną energią i optymizmem na cały następny tydzień. Nawet gdy złościła się
na nieudolne, końskie zaloty swojego „kolegi” z pracy, marszcząc brwi i
zadzierając swój mały nosek, na jej ustach wciąż gościł uśmiech. Hermiona aż
westchnęła w swoim zamyśleniu, ukrycie zazdroszcząc przyjaciółce. To musi być
cudowne uczucie, być tak do szaleństwa, szczęśliwie zakochanym.
Weszła do domu zmierzając prosto
do kuchni, gdzie jej mama przygotowywała już kolację. Cmoknęła ją szybko w
policzek na przywitanie, zgarniając z blatu kawałek czerwonej papryki i odgryzając kęs, i już biegła po schodach na górę do swojego pokoju. Złapała
leżący koło biurka plecak zastanawiając się co może jej się przydać w ciągu
nadchodzącego weekendu.
Większość czasu i tak spędzają na
wertowaniu książek, nawet noce, jednak Draco zatroszczył się o to by każde z
nich miało przygotowany dla siebie pokój, chociażby na krótką drzemkę. Stała
przed szafą wybierając komplet bielizny i ubrań na zmianę. Właśnie otwierała
drzwi do łazienki, gdy usłyszała dźwięk zamykanych drzwi wejściowych do domu a
następnie kroki na schodach i po chwili już tonęła w objęciach swojego
chłopaka. Złapał ją delikatnie za brodę torując sobie dostęp do jej ust.
Całował ją powoli i delikatnie, stopniowo pogłębiając pocałunki. Tak zatraciła
się w tym doznaniu, że nawet nie zauważyła kiedy ukochany podjął próbę
rozpięcia jej biustonosza. Delikatnie, lecz stanowczo położyła mu ręce na
piersi, odsuwając go od siebie.
- Ron – powiedziała ostro w jego
usta – mama zaraz tu przyjdzie z kolacją.
Pochylił się nad nią, ostatni raz
muskając jej wargi, a później odsunął się
i usiadł na łóżku. Dopiero teraz zauważył leżący na podłodze plecak.
- Gdzieś się wybierasz? – spytał
tracąc od razu cały dobry humor.
- Przecież dobrze wiesz. Czy co
tydzień musimy przechodzić przez to samo? – westchnęła zrezygnowana,
rozglądając się po pokoju, w poszukiwaniu rzeczy do spakowania.
- Po prostu nie podoba mi się to,
że moja dziewczyna wszystkie weekendy spędza w towarzystwie dwóch facetów. To
chyba nie jest normalne – teraz był już wyraźnie zdenerwowany. Czy ona nie
widzi jak to wszystko wygląda? Na kogo on wychodzi?
- Ron, idę się uczyć.
- Jasne, tylko dlaczego masz tam
niby zostawać na noc? Czemu nie możesz tu wrócić. No i czemu akurat do
Mafloy’a?
- No chyba nie jesteś o niego
zazdrosny – zapytała śmiejąc się pod nosem, wciąż wciskając swoje rzeczy do
torby – To, że spędzamy ze sobą więcej czasu i zaczynamy się dogadywać nie
znaczy od razu, że wskoczę mu do łóżka. Ron!
- Nie ufam mu. On coś knuje!
- Może sobie knuć ile chce, ale
dla mnie to tylko kolega. Nie zmusi mnie do niczego czego nie będę chciała, a
ja chcę tylko Ciebie. Wiesz o tym, prawda? – spojrzała mu głęboko w oczy
składając na jego ustach słodki pocałunek pełen obietnic, odrzucając plecak na
podłogę i siadając mu na kolanach.
- Nadal nie rozumiem dlaczego
musisz tam nocować – złość jakby się ulotniła, kiedy zaczął wsuwać dłoń pod jej
bluzkę gładząc nagą skórę jej pleców.
- Och Ron, nie widziałeś tych
wszystkich białych kruków, aż czasem boję się ich w ogóle dotykać. Ciężko sobie
wyobrazić ile wieków rodzina Malfoy’a musiała zbierać taką kolekcję. To
fascynujące.
Widząc błysk w jej oczach na samo
wspomnienie bezcennych woluminów nie potrafił dłużej bronić jej przebywania w
posiadłości znienawidzonego ślizgona. Trudno, będzie musiał jakoś wytrzymać
jeszcze ten miesiąc, a póki co pozostaje mu postarać się, by to on gościł w
myślach dziewczyny przez ten czas.
- Tylko wygraj ten proces –
szepnął centymetr od jej warg, by po chwili objąć je w posiadanie, przenosząc
szatynkę z kolan na łóżko oraz przygniatając ją ciężarem własnego ciała.
Zachłannie oddawała jego pieszczoty, starając się wynagrodzić im obojgu kolejne
dni rozłąki.
*
Gdy następnego ranka pojawiła się
przed bramą Malfoy Manor zastała tam już czekającego Nicka. Draco jak zwykle
się spóźniał. Zirytowana wyciągnęła różdżkę by ponaglić kolegę, kiedy brama
nagle i zupełnie bezszelestnie się otworzyła. Zaskoczeni spojrzeli się na
siebie oczekując wyjaśnień, gdy zza drzew wyłonił się blondyn.
- No co, idziemy? – spytał jakby
nigdy nic, zmierzając w stronę domu, ignorując ich miny.
W bibliotece jak zawsze czekała
na nich taca z gorącą herbatą i kawą oraz talerz ze smakołykami. Wspólnie
spędzony czas bardzo ich zbliżył. Jak każdego wspólnego ranka zaczęli dzień od
śniadania przy akompaniamencie śmiechu, żartów i wzajemnych docinków. Dopiero
później zabierali się za poszukiwania zaginionej nadziei spoczywającej
bezpiecznie, na którymś z tych regałów.
Podzielili bibliotekę na trzy
osobne sektory, tak by każde z nich miało ciszę i spokój, by nie wchodzili
sobie w drogę. Hermiona właśnie sięgnęła po następną zakurzoną książkę na
najwyższej półce i już miała schodzić z drabiny, gdy lekko się zachwiała, w
ostatniej chwili łapiąc się poręczy. Widząc to Draco, bez zastanowienia podbiegł
do niej chwytając jej dłoń i pomógł bezpiecznie zejść a dziewczyna bez wahania
przyjęła jego pomoc. Dopiero stojąc bezpiecznie na ziemi, podniosła głowę by
spojrzeć w szare oczy swojego wybawcy cicho dziękując za ratunek. Kiedy to się
stało? W którym momencie przestali być dla siebie wrogami? Kiedy ten cichy
sojusz zamienił się w sympatię?
Potrzebował chwili, by zrozumieć
co właściwie się stało, dlaczego mu dziękuje i dlaczego stoi tak blisko niego
wciąż trzymając jego dłoń. Wpatrywał się w jej oczy jak zahipnotyzowany, nie
zdolny do tego by skojarzyć fakty. Dopiero głos kolegi wyrwał go z tego transu.
- Wszystko ok? Przez chwilę
myślałem, że spadniesz. Już wyciągnąłem różdżkę – no właśnie różdżka, przecież
nie musiał tu wcale przychodzić, na Marlina przecież jest czarodziejem.
Puścił jej dłoń i usiadł na
kanapie, wracając do przeglądania swojego podręcznika. Tylko spokój nas
uratuje, przecież nic się nie stało.
Roztrzęsiona dziewczyna, z lekko
zarumienionymi policzkami, nie mogła znaleźć sobie miejsca. Co to właściwie
chciała teraz zrobić? Nie pamiętała. Zgarnęła szybko swoją torebkę i ruszyła w
kierunku drzwi. Musi na chwilę wyjść, oczyścić umysł.
Przemierzała korytarz zmierzając
do łazienki, wciąż próbując nazwać to uczucie, które mąciło jej myśli. Sama nie
wiedziała czy cieszy ją ten fakt, ale zdaje się, że niepostrzeżenie zaczęła
lubić tego aroganckiego drania. Czy to naprawdę może być takie proste?
Wystarczyły trzy miesiące, by odwrócić ich relacje o 180 stopni? Nie,
zdecydowanie nie. Przecież ta zmiana następowała powoli już od początku roku,
od momentu gdy spotkali się na pierwszych zajęciach, a może nawet wcześniej,
wtedy po wojnie w czasie rozprawy? Jakby nie było, na pewno nie są już wrogami,
ale przecież nie są też jakimiś przyjaciółmi. Właściwie jak to nazwać?
„Semantyką możemy zająć się
później” jak na zawołanie, przypomniały się jej jego słowa sprzed paru
miesięcy. Czy już jest później? Czy jest już gotowa na definiowanie tego co
jest między nimi? Poczuła nagły ból brzucha na samą myśl o niezręcznej i krępującej rozmowie jaką
musieliby przeprowadzić. Zdecydowanie nie jest gotowa. Nie dotarli jeszcze do
tego miejsca. Dlaczego wszystko nie może być między nimi tak proste i jasne jak
między nią a Nickiem? Dlaczego tej relacji nie musi analizować?
Drzwi po lewej stronie otworzyły
się tak nagle i niespodziewanie, że pogrążona we własnych myślach dziewczyna
nie zdążyła zareagować i w nie wpadła z głośnym hukiem.
- Merlinie, dziecko, nic Ci się
nie stało? – szczupła, blada, blondynka o delikatnych rysach twarzy naznaczonej
pierwszymi zmarszczkami, złapała ją za ramię, upewniając się, że dziewczyna nie
straci równowagi i nie upadnie – Bardzo Cię przepraszam, może usiądziesz,
chcesz szklankę wody?
Podprowadziła ją do stojącego na
korytarzu krzesła, by zawstydzona Hermiona usiadła. Jakoś do tej pory nie
zdarzyło im się spotkać, mimo częstych wizyt szatynki i dziewczyna miała
nadzieję, że uda jej się tego uniknąć. Na pewno, nie wyobrażała sobie, że
będzie to aż tak krępujące spotkanie.
- Nic się nie stało, Pani Malfoy,
to moja wina, zamyśliłam się – spojrzała na nią spod długich rzęs. Właściwie
nigdy wcześniej ze sobą nie rozmawiały, wiec nie wiedziała czego się
spodziewać. Czy podziela on poglądy swojego męża i zacznie jej zaraz ubliżać?
- Słyszałam, że studiujesz razem
z Draco. Cieszę się, że się zaprzyjaźniliście, zważywszy na Waszą historię… -
blondynka uśmiechnęła się delikatnie.
- Tak, ja właśnie… –
odpowiedziała niepewnie, gdy nagle przerwał jej nawołujący ją krzyk dobiegający
z biblioteki. Wstała jak oparzona i rzuciła się pędem w kierunku drzwi,
zapominając o odprowadzającej ją wzrokiem
Narcyzie.
Dopadła do biblioteki w
rekordowym tempie spodziewając się kolejnego nieszczęścia w tym jakże już
fatalnym dniu. Zastała chłopców pochylających się ramię w ramię nad stolikiem,
na którym leżała otwarta wielka księga. Byli tak pochłonięci czytaniem, że
nawet jej nie zauważyli.
- Her..! - zaczął Draco, lecz
zdążył ją zauważyć podnosząc wzrok znad lektury – Jesteś! Chodź szybko, chyba
mamy.
Dopiero po chwili zrozumiała sens
jego słów. W paru krokach pokonała odległość dzielącą ją od stolika od razu
zagłębiając się w lekturze, a z każdym przeczytanym słowem jej oczy robiły się
coraz szersze.
- Genialne. Wiedziałam, że nam
się uda – wykrzyknęła klaszcząc w dłonie zadowolona.
- Spokojnie. Ta teoria jest
trochę naciągana. Nie wiem czy u nas wystarczy ten precedens, do tego to
orzeczenie sądu jest z 1420 roku – Draco starał się patrzeć na sprawę
obiektywnie i bez emocji, by niczego nie przeoczyć. Do tego nie spodziewał się,
że tak szybko coś znajdą, przyzwyczaił się do tych wspólnych weekendów, co
czyniło ich odkrycie tak słodko-gorzkie.
- Trudno, nie mamy nic więcej,
więc będzie musiało wystarczyć. W końcu sprawa jest bardzo podobna. Ciekawe, że
nigdy o niej nie słyszałam. Wiedzieliście, że wykluczenie z drzewa
genealogicznego nie zwalnia z praw i obowiązków krwi? – zapytała zamyślona.
Zaczęła zastanawiać się jak to było w przypadku Syriusza. Też był wymazany z
drzewa genealogicznego, a Stworek nadal musiał mu służyć. Czemu wcześniej nie
skojarzyła tych faktów?
- Nigdy nie słyszałem o takim
przypadku. Zazwyczaj praktyki stosowane w arystokratycznych rodzinach posiadających
skrzaty uznawane są przez nie za obowiązujące prawo. Wiesz jak to jest – Nick
spojrzał na dziewczynę oczekując, że mu przytaknie, ale ona patrzyła na niego
unosząc do góry jedną brew.
- A niby skąd ma wiedzieć,
głąbie, przecież to mugolaczka, nie zna zasad panujących w naszych rodzinach.
Ale zgadza się, ja też nie miałem pojęcia, że takie wykluczenie nie ma prawnego
znaczenia. Dobrze byłoby znaleźć jakąś wzmiankę na ten temat w którymś kodeksie
czy ustawie, tak na wypadek gdyby ten precedens nie wystarczył.
Hermiona wciąż stała przyglądając
się Malfoy’owi jakby widziała go po raz pierwszy w życiu. Czy ona dobrze
słyszała? Czy on właśnie nazwał ją mugolaczką? A co się stało ze szlamą? Jakoś
wcześniej nie miał problemów, by tak ją nazywać.
- To do roboty chłopaki. Mamy
jeszcze trochę czasu. Teraz już jestem pewna, że nam się uda. Musimy wygrać.
- Teraz? To wcześniej nie byłaś?
– spytał zmartwionym głosem zielonooki.
- Yyy czy to podchwytliwe
pytanie? – zapytała wystawiając język, a po chwili cała trójka wybuchła
radosnym śmiechem. Kto by przypuszczał, że tak dobrze zakończy się tak źle
zaczęty dzień.
*
O poranku 4 czerwca cały pierwszy
rok prawa stał przed drzwiami auli wydeptując ścieżki w posadzce z nerwów. Od
tego egzaminu zależy przecież ich być, albo nie być na tych studiach. No
oczywiście, że istnieją poprawki, ale jeżeli ktoś poważnie myśli o tym zawodzie
i ambitnie podchodzi do tematu, to musi zaliczyć wszystko najwcześniej jak się
da. W końcu to dopiero pierwszy rok, najgorsze jeszcze przed nimi.
Hermiona siedziała na ławce
pomiędzy Nickiem a Draconem nerwowo tupiąc nogą. Tak bardzo pragnęła by było
już po wszystkim. Po drugiej stronie korytarza zauważyła ich przeciwników.
Uśmiechnęła się pokrzepiająco do Jessiki i Matta. Była ciekawa czy z ich znajomości
rozwinie się coś poważnego. Po chwili zauważyła zmierzającą w ich kierunku
Sylvie. Nie przywitała się ona jednak z nimi, ale usiadła obok Malfoy’a
konspiracyjnie szepcząc mu do ucha.
- Może masz ochotę gdzieś
wyskoczyć jak ta szopka się skończy? – założyła prowokacyjnie nogę na nogę i
położyła dłoń na jego kolanie. Blondyn rzucił jej tylko krótkie, groźnie
spojrzenie i odłożył jej dłoń na jej kolana.
- Ile razy mam Ci powtarzać, że
nie jestem zainteresowany – przymknął na chwilę oczy wyraźnie zirytowany.
Strasznie go denerwowały takie nachalne dziewczyny.
- Daj spokój, nie powiesz mi, że
nie lubisz się zabawić – Sylvie nie dawała się łatwo odprawić z kwitkiem, nie
kiedy jej na czymś zależało.
- To Ty daj mi spokój, bo inaczej
wszyscy się dowiedzą – pochylił się nad jej uchem, by wyszeptać do niego
ostatnie słowa. Jednak siedząca zaraz obok Hermiona niechcący wszystko
słyszała. Ciekawe co też takiego Draco o niej wie, że brunetka od razu odeszła
rozzłoszczona. Spojrzała na chłopaka, przecierającego czoło dłonią,
zastanawiając się, czy wypada jej prosić o jakieś wytłumaczenie, gdy drzwi auli
się otworzyły i wyszedł przez nie dr Tompson.
- Witam Państwa na egzaminie z
podstaw prawa. Będę zapraszać każdy zespół po kolei, a wyniki dostaniecie sową
po godzinie 18. Czy pierwszy zespół gotowy? To zapraszam.
Hermiona zbladła widząc czwórkę
uczniów wkraczających do sali i nerwowo zaczęła przeglądać swoje notatki, jakby
od tego miało zależeć jej życie. Nie minęło 5 minut, a przynajmniej tak się
dziewczynie wydawało, a już nadeszła ich kolej.
Weszli zdenerwowani do środka
zajmując miejsca po lewej stronie, zerkając na Matta, Jess i Sylvie, którzy
wyglądali na bardzo pewnych siebie. Siedząca między chłopcami Hermiona złapała ich za ręce, by podnieść ich na
duchu, a może tylko siebie?
- Będzie dobrze – usłyszała
ciepły szept Dracona, który lekko ścisnął jej dłoń, wpatrując się w ludzi przy
podeście pod ścianą.
- Proszę wstać, sąd idzie!
*
Gdy godzinę później wychodzili z
uczelni towarzyszyło im przede wszystkim jedno uczucie – ulga, że to już koniec
egzaminów. Co prawda nie wiedzieli, jaki będzie werdykt, ale sądząc po
zadowolonej minie Tompsona nie muszą się martwić żadnymi powtórkami i mogą się
zacząć cieszyć niezwykle długimi wakacjami.
Oczywiście nie ze wszystkich
opadł stres wraz z wyjściem poza teren sali egzaminacyjnej. Hermiona ledwo
przekroczyła próg uczelni znów zaczęła wertować swoje notatki.
- Daj już spokój. I tak nic to nie
zmieni. Ale mi się wydaje, że wygraną mamy w kieszeni. Widzieliście ich miny
jak wyskoczyliśmy z tym precedensem? – Nick z satysfakcją przeczesał palcami
włosy, zadowolony, że udało im się utrzeć nosa pewnym zwycięstwa przeciwnikom.
- A ta wzmianka z kodeksu
cywilnego o zasadach wydziedziczenia? Tego się nie spodziewali! Zwycięstwo
przez KO! – zaśmiał się Draco, a Hermiona wpatrywała się w niego
wytrzeszczonymi oczami. Skąd on się zna na mugolskich sztukach walki?
- Proszę nie mów, że masz jeszcze
jakieś wątpliwości – spojrzał na dziewczynę unosząc jedną brew.
- A widzieliście minę Sylvie jak
co chwilę zgłaszała sprzeciw i nie była w stanie powiedzieć na jakiej
podstawie? – odłożyła w końcu notatki i dołączyła do roześmianych kolegów.
- To co, trzeba to uczcić! –
zaproponował Nick.
- Nie dam dziś rady chłopcy.
Obiecałam Ronowi…
- Rudzielec będzie musiał
poczekać. Dziś nie możesz mi odmówić. W końcu są moje urodziny. Zapraszam na
szklaneczkę ognistej whisky za moje zdrowie – Draco uśmiechnął się zawadiacko,
wyciągając rękę, aby aportować ich pod swoje mieszkanie.
- Ale tylko jedną – uśmiechnęła
się podając mu swoją dłoń.
Gdy o godzinie dwudziestej
wznosili kolejny urodzinowy toast, przez uchylone okno wleciała brązowa,
puchata sowa dźwigając dużą kopertę.
- Draco, wyniki! – wykrzyczała
dziewczyna lekko bełkotliwym, wysokim tonem.
Po kilku próbach odwiązania
przesyłki od jej małej nóżki, przerywanych wybuchami śmiechu, udało się uwolnić
sowę od listu.
- To co otwierać? A może
poczekamy z tym do jutra, po co psuć taką udana imprezę? – gospodarz zaczął się
z nimi droczyć.
- Oh daj mi to – nerwy znów
odezwały się w szatynce, więc wyrwała szarą kopertę z rąk chłopaka i złamała
pieczęć otwierając list.
„Niniejszym przedstawiam wyrok sądu w sprawie przeciw Gackowi –
skrzatowi domowemu.
Sąd uznaje Gacka za niewinnego
zarzucanych mu czynów.
Wyrok uniewinniający oznacza
wygraną zespołu składającego się z następujących studentów:
Hermiona Granger
Draco Malfoy
Nicolas Johnson
Z przyjemnością informuję, że
członkowie tej grupy uzyskali maksymalną ilość punktów przewidzianą za to
zadanie za co zostają nagrodzeni najwyższymi ocenami (5.5) oraz możliwością
udziału w prawdziwej rozprawie jako obserwatorzy. O czasie i miejscu w/w
rozprawy zwycięzcy zostaną poinformowani w październiku po pierwszych
zajęciach.
Gratuluję!
Dr M. Tompson”
- Wygraliśmy! – wykrzyczała
dziewczyna rzucając się ze szczęścia chłopakom na szyje.
- Żartujesz sobie? Poszło nam aż
tak dobrze? – Nick wyrwał Hermionie pismo, by zobaczyć je na własne oczy.
- Cóż chyba mamy jeszcze jeden
powód do świętowania. Zasłużyliśmy! Wznoszę toast za najlepszą grupę na prawie!
– powiedział szczęśliwy Draco rozlewając kolejną porcję alkoholu.
Lekko i ładnie napisane. Sympatyczne i zabawne:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam:)
Trochę późno zabrałam się za czytanie, ale to dobrze bo nie musiałam przerywać :) Jak zwykle cudownie, lekko, przyjemnie. To ich zachowanie -super :) już z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział :D
OdpowiedzUsuńBardzo się cieszę, że się podobało :)
UsuńOjej, to takie słodkie widzieć nienawiść przeradzającą się w coś pozytywnego. Podoba mi się to, że to wszystko stało się szybko, a równocześnie wolno - przecież w opowiadaniu minęło już tyle czasu! Co prawda to fajne tak powolutku obserwować rodzące się uczucie, ale dzięki temu, że Twoje rozdziały są takie długie, i... właściwie nie wiem czemu, to wydaje się być tak bardzo na miejscu :)
OdpowiedzUsuńNo i Malfoy się zmobilizował. Brawo. Jednak krytyka potrafi zdziałać cuda :)
Na mojej twarzy znów gości wielki uśmiech - jak zwykle, gdy czytam Twoje komentarze. Bardzo dziękuję!
UsuńCieszę się, że ta zmiana nastawienia Hermiony nie wyszła sztucznie, na siłę czy po prostu za szybko, ale myślę, że trzeba powoli zacząć rozkręcać akcję, bo mi tu pośniecie :P Postaram się trochę urozmaicić rozdziały, nie wychodząc poza ramy romansu. Może mi się uda...
A jeśli chodzi o Malfoy'a - nic tak facetów nie motywuje do działania jak urażona duma :D
Witaj, zostałaś nominowana do Liebster Blog Awards. Więcej informacji i zasady znajdziesz tutaj:
OdpowiedzUsuńhttp://superwhovengerlock.blogspot.com/p/liebster.html
Muszę przyznać że z ciekawością weszłam an bloga gdyz uwielbiam opowiadania dramione.
OdpowiedzUsuńI nie zawiodłam się.
Wspaniale pokazałaś dwójkę moich ulubieńców.
Ale nie tylko Hermiona i Draco zasługują na uznanie.
Również pozostałe postacie rzucają sie w oczy i przyjemnie uzupełniają.
Dodatkowo rozdział jest treściwy i posiadający wartką akcję.
Czyli wszystko co ja lubię najbardziej.
Naprawdę zasługujesz na uznanie i pełen podziw.
pozdrawiam mocno.
http://amara-ultionis.blogspot.com
Bardzo mi miło. Dziękuję :)
Usuń