Gdy wróciła do domu marzyła tylko o jednym - znaleźć się
znów w łóżku i przespać cały przyszły tydzień albo i miesiąc. Głowa już jej nie
bolała ale niedobór snu ciągle dawał o sobie znać. Wpakowała się więc do łóżka
okrywając szczelnie kołdrą po same uszy i zamykając oczy. Sen nie zdążył
jeszcze nadejść, gdy usłyszała kroki Rona.
- Wszystko w porządku? - spytał siadając obok niej i
odgarniając kosmyk z jej czoła. Odpowiedziała mu cichym mruknięciem nie
podnosząc nawet powiek.
- Przepraszam Cię za wczoraj. Przepraszam za zdjęcie i
figurkę. Naprawiłem je, przynajmniej na tyle na ile umiałem – przez rzęsy
widziała jak kreśli palcem wzory na prześcieradle niedaleko jej poduszki.
Dopiero teraz przypomniała sobie o wczorajszych wydarzeniach. Szybko otworzyła
oczy i spojrzała na szafeczkę obok łóżka. Ze zdjęciem poradził sobie całkiem
nieźle, tymi drobnymi niedociągnięciami zajmie się później sama, ale wątpiła,
że z rozbitej statuy będzie się jeszcze dało odzyskać zdjęcia. Z resztą… może
to i lepiej.
- Wiem, że to mnie nie tłumaczy, ale sama już wzmianka o
Malfoy’u wyprowadza mnie z równowagi, a świadomość, że się przyjaźnicie… -
zacisnął pięści aż zbielały mu kostki. – To był ostatni raz, obiecuję.
- I już nie będziesz mi zarzucać zdrady? - spytała
odstawiając ramkę i patrząc na chłopaka.
- Ufam Ci.
- Co się zmieniło?
- Pogadaliśmy chwilę, no wiesz po tym
jak dał mi znać gdzie znajdę twój śpiący tyłek. Nie musiał tego robić. I pewnie
gdyby był dla Ciebie kimś więcej niż przyjacielem, nigdy by mnie nie
poinformował, gdzie jesteś. Z resztą i tak zaraz wyjeżdża i wygląda na to, że
nie będzie tu często zaglądać.
Poczuła lekkie ukłucie w sercu na te słowa. Bez wątpienia
była to prawda. Niedługo wyjedzie, zniknie z jej życia być może na zawsze.
Straci go, swojego najlepszego przyjaciela. Bo to nim przecież w końcu się
stał. A ona głupia traci czas jaki im pozostał na bzdurne mrzonki. Przecież to
oczywiste, że są tylko przyjaciółmi. Bardzo się lubią, nie można zaprzeczyć,
ale to wciąż tylko przyjaźń. Nawet Ron zauważył, że gdyby było inaczej to na
pewno wczoraj by jej się tak szybko nie pozbył. Prawda? Gdyby tliła się w nim
chociaż iskierka czegoś więcej niż przyjaźń nie zawiadomiłby Rona. Odprowadził
by ją do domu albo do siebie, w końcu nie zna jej nowego adresu.
Zadziwiające jak łatwo można wbić
sobie coś do głowy. Szkoda tylko, że tak ciężko później to z niej wybić. Ale
ona nie pozwoli sobie zepsuć tego wszystkiego co zbudowali. Został im już tylko
rok do jego wyjazdu i będzie się nim cieszyć a nie wszystko komplikować. Zdusi
to wariactwo w zarodku i wróci do tego co było. Pewnie nie będzie łatwo, ale da
radę. Musi.
Odsunęła kołdrę czując, że buzujące w niej emocje na dobre
odegnały senność. Najwyższa pora wstać i wybaczyć Ronowi.
Następnego dnia wstała godzinę przed budzikiem. Nie mogła
sobie znaleźć miejsca, wiec wybrała się na uczelnię. Dziwne było siedzieć samej
pod salą na pustym korytarzu. Tak bardzo stresowała się spotkaniem z blondynem,
że nie mogła się nawet skupić na czytaniu podręcznika, choć zwykle właśnie to pomagało
uspokoić jej skołatane nerwy. Odłożyła lekturę do torby i oparła głowę o ścianę
przymykając oczy. Powoli wciągnęła głęboko powietrze do płuc i je wypuściła.
Tak bardzo chciała w tej chwili znać sposób na wyłączenie myśli. Właśnie
rozważała ucieczkę z zajęć, gdy usłyszała kroki. Nie musiała otwierać oczu by
wiedzieć, że to on. Z jej szczęściem nie mógł to być nikt inny.
- Hej. Co tu robisz tak wcześnie? - otworzyła oczy, by
zobaczyć jak zsuwa torbę z ramienia i kładzie na podłodze między swoimi stopami.
Usiadł obok niej i przetarł dłonią kark. Wyglądał na bardzo zmęczonego a
jednocześnie nie mogła nie zauważyć radosnych iskierek czających się w jego
bladych oczach.
- Nie mogłam spać. To już ostatni rok i w ogóle - pokiwał
leniwie głową ledwo tłumiąc ziewnięcie - Ty za to wyglądasz kwitnąco.
- Bardzo śmieszne. Mam masę pracy do nadrobienia po
zajęciach, więc promotor ustawił mi seminaria na 6 rano. Środek nocy - dodał
walcząc z opadającymi powiekami. - Masz ochotę na kawę?
Hermiona kiwnęła głową. Nie była w stanie wydobyć z siebie
głosu. Panująca między nimi sztywna atmosfera doprowadzała ją do szału. Już
wolała gdy się kłócili i wyzywali. Westchnęła cicho i wstała.
- Oj nie. Mamy jeszcze ponad pół godziny. Idziemy na
porządna kawę do kawiarni za rogiem - powiedział kręcąc głową, gdy stanęła
przed automatem do kawy. Prawdopodobnie nawet o tym nie myśląc złapał ją za
rękę prowadząc za sobą. Spojrzała na jego dłoń na swojej zastanawiając się w
jaki sposób jego chłodna skóra rozprowadza po jej ciele gorące impulsy. Czuła
jak na policzki zaczynają jej występować rumieńce, gdy spojrzał na nią i puścił
jej dłoń odwracając wzrok.
- Hermiona - zaczął nieśmiało wciąż unikając jej spojrzenia
- bardzo Cię przepraszam.
Zatrzymała się w pół kroku zszokowana jego słowami i
wybuchnęła śmiechem, zmuszając go by się zatrzymał i odwrócił w jej kierunku.
- Ty mnie przepraszasz? Za co?
- Za sobotę. Nie powinienem… Mogłem Cię odprowadzić do domu
albo coś…
- Nie Draco, nie powinieneś. To ja powinnam przeprosić
ciebie. Byłeś tam by spędzić czas z kolegami a nie zajmować się mną. Zwłaszcza,
że mnie w ogóle miało tam nie być. Jest mi tak strasznie wstyd, że widziałeś
mnie w takim stanie – ukryła twarz w dłoniach paląc się z upokorzenia. To
właśnie w tym momencie uświadomiła sobie dlaczego tak niezręcznie się przy nim
dziś czuła. To nie z powodu jej lekkiego zadurzenia w nim a właśnie przez jej
zachowane podczas ich ostatniego spotkania. Co on sobie musiał o niej
pomyśleć?!
- Daj spokój. To było nawet zabawne – poczuła jak odrywa jej
ręce od twarzy i zauważyła wychodzący na jego usta krzywy uśmiech. Ona tu
chętnie zapadła by się pod ziemię a on się z niej nabija! Przewróciła oczami
pozwalając mu na tę chwilę triumfu.
- Jak się już pośmiałeś to może pójdziemy na tę kawę -
rzuciła ruszając z miejsca, a on od razu do niej dołączył.
- A powiesz mi co to była za okazja? Co świętowałyście z
Rudą?
- Opłakiwałyśmy żenująco niski poziom męskiej empatii i
inteligencji - odpowiedziała bez zastanowienia wprowadzając blondyna w
osłupienie.
- Co?
- Nic. Pokłóciłam się z Ronem. Nie ważne – zbyła temat
machnięciem ręki podchodząc do drzwi kawiarni. W środku jak to mieli w zwyczaju
ona wybierała stolik a Draco szedł po kawę. Po chwili stała przed nią szklanka
parującej kawy latte z syropem karmelowym oraz czekoladowa babeczka. Jej
ulubiona. Kawa, nie babeczka.
- Dodatek do przeprosin – rzucił widząc jej spojrzenie.
- Za co tym razem? Myślałam, że przepraszanie się mamy już
za sobą – spytała jednocześnie przysuwając do siebie talerzyk i odrywając
kawałek ciastka.
- Tym razem za to, że nie bardzo się odzywałem przez
wakacje. Wszystko było tak szalone… A przecież ci obiecałem…
- Ja to rozumiem. Doskonale. Pamiętam jak to jest na
początku związku. Do tego pracujesz i w ogóle. Wierz mi, sama bym o sobie
zapomniała – patrzyła jak zaciska zęby i wystawiła mu język jak mała
naburmuszona dziewczynka. – Jedyne za co powinieneś przeprosić to to, że o
ślubie dowiedziałam się z telewizji.
- Ślubie? Jakim ślubie? - musiał odkaszlnąć po tym jak
zachłysnął się swoją kawą. Po chwili chyba zorientował się o co jej chodzi bo
zaczął się śmiać i sięgnął w jej kierunku łapiąc za talerzyk i odciągając od
niej babeczkę.
- Ej to moje – zawołała odrywając spory kawałek w ostatnim
momencie i pakując sobie do ust.
- Nic z tego. Więcej nie dostaniesz za to, że pomyślałaś, że
to może być prawdą. Ojciec Sofie mówi tak na mnie tylko dla żartu, głuptasie.
- Czyli żadnego ślubu?
- No nie mojego.
- Żadnego pierścionka? – dopytywała ciekawie, ale on tylko
kręcił głową.
- Nope. Niet. Nie nada. Hmm, sądzisz, że powinienem wydać jakieś
oświadczenie na ten temat? Nie musiałbym każdemu po kolei się z tego tłumaczyć
– spytał unosząc palec do brody w
głębokiej zadumie jednak ledwo powstrzymując wybuch śmiechu.
- Myślę, że tak. Tylko nie zapomnij wspomnieć jak
uwłaczająca była to sugestia i ile problemów Ci przysporzyła. Przynajmniej
będziesz miał z głowy żarty teścia… - wtedy jej spojrzenie padło na wiszący na
ścianie zegar - O kurcze, spóźnimy się na wykład!!!
Biegli ile sił w nogach wybuchając co chwilę śmiechem, ale
dotarli do sali dobre pięć minut po czasie. Na szczęście prowadzący nie zdążył
jeszcze na dobre rozpocząć wykładu, więc oprócz docinków ze strony znajomych
zupełnie im się upiekło. Szybko zajęli pierwsze dwa wolne miejsca jakie
znaleźli i zaczęli słuchać wykładu. Przynajmniej Hermiona słuchała. Draco na
wpół leżał na ławce podpierając głowę dłonią i zawzięcie skrobał piórem po kartce. Po kilku minutach robienia notatek
zauważyła, że jego zajęcie nie ma nic wspólnego z wykładem. Przysunęła się
trochę zerkając przez jego ramię i zauważyła, że całą stronę pokrył już
rysunkami mioteł i zniczy. Eh chłopcy. Z drugiej strony nigdy by nie
powiedziała, że blondyn ma talent plastyczny, a jednak rysunki była naprawdę
dobre.
- No co? – spytał, gdy zauważył, że mu się przygląda.
- Nie słuchasz.
- To, że nie notuję nie znaczy, że nie słucham –
odpowiedział dorysowując właśnie skrzydełko do małej złotej piłeczki.
- Tak? To o czym teraz mówi McAllister?
- Hmm i tu mnie masz. Szczerze mówiąc to wolę się uczyć z
Twoich notatek, więc lepiej mnie nie zawiedź – uśmiechnął się do niej tak
słodko, że nie mogła się powstrzymać i zachichotała. Nie mogła się nadziwić,
jak to możliwe, że wczoraj tak się stresowała ich spotkaniem, tak się bała jak
będą wyglądać ich relacje, a teraz tak naturalnie się przy nim czuje. Zupełnie
jak wcześniej. Przynamniej do czasu, gdy nie próbuje przyjrzeć się jaki
dokładnie mają dziś odcień jego oczy albo o ile jaśniejsze są jego kosmyki po letnim
słońcu.
Potrząsnęła lekko głową odganiając od siebie niechciane
myśli. Szybkim ruchem ręki ściągnęła z włosów frotkę i przeczesując je palcami
tak by zebrać jak największą ilość wysuwających się kosmyków poprawiła swój
kucyk. Westchnęła cicho i spojrzała na siwego mężczyznę stojącego na
podwyższeniu. Medycyna sądowa i rodzaje śmierci jakie będą omawiać, tym teraz
powinna się zając.
Po zajęciach wybrali się ekipą na pizzę, by uczcić początek
ostatniego roku zajęć. Ciężko to sobie wyobrazić, że w maju prawdopodobnie
wszyscy będą już po obronie. Obiecali sobie przynajmniej raz w miesiącu
organizować spotkania na oderwanie się od nauki i myślenia o pracy. Tylko raz w
miesiącu, gdyż większość z nich zaczęła już pracę, a poza tym mieli mało czasu
na napisanie pracy licencjackiej i wykonanie ostatnich prac zaliczeniowych.
Hermiona zaczynała pracę w Departamencie Międzynarodowej Współpracy
Czarodziejów dopiero od czerwca, więc miała wystarczająco dużo czasu, by dobrze
się przygotować do ostatnich egzaminów, no i obrony.
Natłok obowiązków oraz rzadkie
spotkania między zajęciami właściwie pomagały dziewczynie nie myśleć o koledze
w niewłaściwy sposób, tak, że w niedługim czasie praktycznie zapomniała, że
jego obecność powinna wywoływać w niej jakieś dodatkowe uczucia. Było tak jak
kiedyś, tyle, że teraz nie bardzo mieli kiedy przebywać w swoim towarzystwie.
Jedyne okazje by spędzić trochę czasu sam na sam, było na ich comiesięcznych
imprezach. Jak się jednak szybko przekonali i wówczas mieli ten czas okrojony do
minimum. Na każdym takim spotkaniu niespodziewanie pojawiała się Sofie,
zaskakując nawet samego Draco. Nie żeby ktoś miał coś przeciwko jej obecności.
Wszyscy przyjęli dziewczynę przyjaciela z otwartymi ramionami ciesząc się, że i
blondyn ma w końcu kogoś, kto go uszczęśliwia.
*
- Hermiona, jeszcze jedno małe piwko.
No nie daj się prosić - Jess objęła dziewczynę ramieniem prowadząc ją w
kierunku kuchni.
Wyjście na szybkie piwko po zajęciach
skończyło się na trzech godzinach w barze oraz przynajmniej dwóch następnych w
apartamencie Dracona. Cóż mogli poradzić na to, że tak ciężko im się rozstać skoro widzą się
ostatni raz w tym roku.
- Już jest bardzo późno. Ron znów się
wścieknie, że mnie wcięło, jak zwykle, gdy z Wami wychodzę. Nie mówiąc już o
tym, że chyba za dużo wypiłam - szatynka od dłuższego czasu próbowała wrócić do
domu, a przynajmniej o tym mówiła, bo ani razy jeszcze tak naprawdę nie starała
się nawet dojść do drzwi.
- Skarbie już dawno Ci mówiłem, że
powinnaś go zostawić i być ze mną - rzucił Nick podchodząc do kuchennej wyspy i
sięgając po piwo i otwieracz.
- Już ty się lepiej zajmij swoją
Mili, Mini jak jej tam było?
- Molly! - podpowiedział z niemal
szczerym wzburzeniem, jednocześnie patrząc jak otwieracz wyślizguje mu się z
ręki i boleśnie zderza się z jego stopa – Kurwa!
Draco pokręcił tylko głową, zabrał
koledze otwartą butelkę i podał Hermionie zarzucając drugą ręką na jej barki i
zatapiając dłoń w jej włosach.
- Chodź piękna, muszę Ci coś
powiedzieć - wiedział, że wypił już kilka piw za dużo na rozmowy w cztery oczy
z czekoladowooką szatynką i sam nie był pewien w jakim kierunku ta rozmowa się
potoczy, ale wypił też na tyle dużo by to go w tym momencie nie obchodziło.
Spędzał z nią tak mało czasu przez ostatnie pół roku, że nie potrafił sobie
odmówić chociaż kilku ukradkiem skradzionych chwil. Zupełnie ignorując
pozostałych przyjaciół podprowadził ją do okna i usiadł na podłodze przy samej
szybie.
- Pięknie tu, prawda? – spytał, gdy usiadła tuż bok
prostując nogi tak, by bosymi stopami dotykać szyby. Ciągle wpatrzona w niego z nieodgadnionym wyrazem twarzy oparła
się na wyciągniętych za siebie rękach.
- Piękny… Widok. Piękny widok – szybko zarumieniła się, a
może i tak już miała czerwone policzki, przenosząc spojrzenie na okno. Zaśmiał
się kręcąc lekko głową. Gdyby nie był wstawiony pomyślałby, że jej się podoba.
Całe szczęście, że wie, że to niemożliwe.
Położył się na podłodze kładąc głowę na jej udach i
obejmując jej kolana.
- Co chciałeś mi powiedzieć? – spytała prawdopodobnie
zupełnie bezwiednie przenosząc jedną dłoń na jego głowę i bawiąc się jego
jasnymi kosmykami.
- Wiesz… ciężko będzie mi opuścić Londyn – odwrócił głowę,
by spojrzeć w jej oczy. Jej ręka wciąż targała jego włosy – To nie pierwszy
raz, ale teraz będzie dużo trudniej…
- To zostań – zaśmiał się głośno. Zostań. W jej ustach
brzmiało to tak prosto. Tyle, że w jego życiu nic nie było proste i to już od
bardzo dawna. Czy on w ogóle miał jakiś wybór? Czy mógłby zostać? Czy coś go tu
trzymało? Otworzył usta by jej odpowiedzieć, gdy niespodziewanie drzwi jego
mieszkania się otworzyły wprawiając wszystkich w osłupienie. W drzwiach stała
Sofie wpatrując się z coraz większymi oczami na znajdujących się w środku ludzi
kończąc na dwójce przy oknie.
- A oto i moja Pani – zaśmiał się siadając – czyżbym miał na
sobie jakiś namiar? Albo ten czujnik GLS czy jak to się nazywa? – zacząć
otrzepywać rękawy bluzy dla podkreślenia swoich słów wzbudzając ogólną
wesołość, jednak wszyscy jakoś zdecydowali się wycofać obserwując nadchodzące
wydarzenie. Wyglądali jakby chcieli się schować lub poszukać popcornu albo coś.
Kątem oka zauważył też krzywy uśmiech na ustach Hermiony.
- Możesz mi powiedzieć co tu się dzieje? – spytała pokonując
dzielącą ich odległość w kilku krokach i zakładając ręce na piersi.
- Mamy właśnie małe spotkanko, naukowe oczywiście – wstał by
cmoknąć ją szybko w usta i objąć, a ona nagle z jakiegoś powodu, który jakoś mu
umknął pozbyła się tego wściekłego wyrazu twarzy i uśmiechnęła się niego
słodko.
- Tak, widzę. Korzystaj póki możesz, bo za pół roku ta
wolność się skończy – odwróciła się podchodząc do Nicka i wyciągając butelkę z
jego ręki upiła z niej spory łyk. – Masz szczęście, że mam dziś dobry humor.
Chociaż psuje mi go fakt, że jeszcze nie ściąłeś włosów. W niedzielę Boże
Narodzenie do tego czasu masz wyglądać jak człowiek, bo matka nie wpuści cię do
naszego domu.
Przeczesał palcami rzeczywiście już przydługie włosy i
natychmiast przypomniało mu się jak jeszcze kilka minut temu robił to ktoś
inny. Spojrzał na Hermionę, ale ona siedziała, wciąż wpatrzona w panoramę
miasta opierając się na zaciśniętych w pięści dłoniach.
- Nie rozumiem czemu nie pozwolisz bym sama Ci je obcięła. –
Sofie stanęła tuż przed nim ciągnąc za jeden z kosmyków, ale pokręcił głową by
się jej wyrwać.
- Nie po tym co zrobiłaś Benowi. Biedny chłopak przez
miesiąc chodził w czapce. I to w upał – otworzyła usta by powiedzieć coś na
swoja obronę, ale nie dał jej szansy na kontynuowanie tego tematu – Więc co tak
poprawiło Ci humor?
- W końcu udało mi się dostać do Kincaida.
- Tego magomedyka?
- Doktora ginekologa. Jest świetny do prowadzenia ciąży. – W
tym momencie w pokoju zrobiło się tak cicho, że wszyscy doskonale słyszeli jak Hermiona
wypluwa piwo a później się krztusi. Draco jednak szybko wrócił spojrzeniem do
swojej dziewczyny.
- Ciąży? Czy Ty? – nie potrafił dokończyć swojego pytania, a
Sofie wpatrywała się w niego próbując zrozumieć o co mu chodzi.
- Co? Nie nie, no jeszcze nie – zaśmiała się nerwowo – ale
wiesz lepiej być przygotowanym, ciężko się do niego dostać, tylko z polecenia i
te kolejki…
Teraz Draco zabrał piwo z rąk swojej przyjaciółki i opróżnij
je za jednym zamachem. Nie żeby ciąża była czymś złym. Na pewno ułatwiłaby mu
wyjazd z Anglii, ale niezupełnie czuł się jeszcze gotowy na dziecko.
- Ale warto, na bardzo wczesnym etapie potrafi zrobić takie
badania, o których nikomu się nawet by nie marzyło. Więc dziewczyny jakbyście
potrzebowały namiary to dajcie znać – puściła oko Hermionie pociągając następny
łyk z butelki.
- My już chyba pójdziemy. Jest późno i Jess mi tu zasypia –
Matt podprowadził swoją dziewczynę do drzwi żegnając się ze wszystkimi, na co
Nick zaoferował odprowadzić Hermionę do domu. Blondyn już miał się wtrącić, że
on to zrobi, ale napotkał na spojrzenie czarnowłosej Francuzki i postanowił się
nie odzywać. Nie mógł zabraniać dziewczynie spędzać czasu z innymi
przyjaciółmi. W końcu za pół roku zniknie z jej życia i nie będzie miał żadnego
wpływu na to z kim się spotyka.
Gdy wszyscy wyszli, usiadł na oparciu kanapy i spuścił głowę
a Sofie podeszła do niego i stając między jego nogami zarzuciła mu ręce na
szyję.
- Wiem, że przykro Ci będzie się z nimi rozstawać. Ale
będzie dobrze, zobaczysz. Mamy w Paryżu kilku starych przyjaciół i zaraz
znajdziemy kolejnych. Poza tym Francja to nie koniec świata.
- Jesteś niesamowita. Wiesz, tak naprawdę nikogo mi nie
trzeba. Jesteś wszystkim czego potrzebuję – uśmiechnęła się a łzy szczęścia
rozbłysły w jej oczach. Przysunęła się bliżej i złożyła na jego ustach namiętny
pocałunek. On także był wszystkim czego chciała i potrzebowała i zaraz mu to
udowodni. Nie da mu odpocząć tej nocy.
*
Następnego dnia wstała dosyć późno. Chociaż zważywszy na
porę, o której się kładła to i tak nie było tak źle. Ron oczywiście od rana dał
jej odczuć co myśli o jej późnym powrocie, ale szybko mu przeszło, może
dlatego, że była wigilia i wieczorem wybierali się do jej rodziców.
Dopiero żując wolno w ustach bułkę z dżemem przypomniała
sobie, że nie skończyła jeszcze robić świątecznych zakupów. Ciągle nie miała
nic dla Rona i Harry’ego. Chciałaby także dać chociaż mały prezent Malfoy’owi.
Przełykając ostatni kęs śniadania szybko się ubrała i ruszyła do najbliższej magicznej
galerii handlowej. Nienawidziła robić zakupów na ostatnią chwilę. W sklepach
pełno było wtedy ludzi, szukających czegoś, chyba nawet oni sami nie wiedzieli
czego szukają, a ona nie potrafiła się skupić.
Cieszyła się, że chociaż prezenty dla Gin i jej mamy leżą
już bezpiecznie w jej mieszkaniu, bo nie zniosłaby wybierania biżuterii w tych
warunkach. Eh, w przyszłym roku wszystkie zakupy zrobi przynajmniej z
dwutygodniowym zapasem. To pewne.
Przyglądała się właśnie trzem z pozoru identycznym parom
rękawic do miotły, gdy poczuła znajomy zapach perfum a zaraz potem usłyszała
ten głos.
- Te ze smoczej skóry są najlepsze. Nie ślizgają się na
drążku a ręce się nie pocą – i oto stał obok niej opierając się łokciem o
kontuar, z tym swoim promienistym uśmiechem na ustach i w przydługich kosmykach
wpadających mu w oczy. Co on tu właściwie robił? Zgarnęła z lady czarne
rękawice ze smoczej skóry i podeszła do ekspedientki by za nie zapłacić, a on
poszedł za nią.
- Co Ty tu robisz? Bo nie wmówisz mi, że zakupy na ostatnią
chwilę – spojrzała na niego lekko mrużąc oczy, po czym rozejrzała się po
sklepie spodziewając się, że ta jego rozwrzeszczana dziewczyna wyskoczy zaraz
zza rogu. Hmm, to nie było miłe z jej strony, w końcu ta dziewczyna nic jej nie
zrobiła, ale nie była w stanie nic na to poradzić, nie lubiła jej i już.
- Właściwie to szukam fryzjera, ale okazuje się, że trzeba
się wcześniej umówić. Wszędzie patrzyli na mnie jak na debila, gdy spytałem czy
dadzą radę mnie jeszcze dziś gdzieś wcisnąć. A Ty? Poukładana panna Granger i
zakupy w wigilię?
- Oj zamknij się. Jeszcze tylko jeden i wracam do domu.
- To może pomogę, dla kogo ma być?
- Dla Rona – nie mogła nie zauważyć niesmaku na jego ustach,
jednak nie powiedział nic niemiłego na temat jej chłopaka. Przynajmniej do
czasu.
- Kup mu etui na odznakę
aurora, strasznie się nią ekscytuje.
- Nie, kupię mu elegancką koszulę. Jak chcesz to możesz iść
ze mną. Chyba, że się spieszysz. Bo nie wiem czy Sofie…
- Sofie wróciła do domu, zaraz po śniadaniu – nie była pewna
czemu, ale zabolała ją ostatnia część tego zdania. Oczywiście domyślała się, że
Francuzka zostanie u Draco na noc, co więcej zakładała, że spędzą razem każdą
chwilę aż do Nowego Roku, nie mniej jednak humor jej się trochę zepsuł.
- Wiem jaki może być Twój prezent dla mnie – uśmiechnął się
do niej konspiracyjnie i mrugnął okiem – możesz mi obciąć włosy.
- Ja? Skąd wiesz, że potrafię?
- Ty wszystko potrafisz – teraz to ona uśmiechnęła się
uśmiechem pełnym satysfakcji. Fakt, że tak wysoko ją cenił i tak bardzo jej
ufał, niesamowicie podbudowały jej pewność siebie. Ale to co innego było
wisienką na torcie jej odczuć. Przecież dopiero wczoraj powiedział Sofie, że
nikt nie dotyka jego włosów. No cóż widać dla niej zrobi wyjątek. Na myśl o
tym, że bezkarnie będzie mogła bawić się jego włosami uśmiech rozszerzył jej
się jeszcze bardziej. Chyba nie powinna mu wspominać, że jego prezent – ramkę
na zdjęcie z figurką Big Bena - kupiła jako pierwszy.
*
Następne miesiące mijały w
zatrważającym tempie. Po nowym roku zauważyła, że więcej czasu spędza w
bibliotece niż we własnym mieszkaniu. Nie licząc snu oczywiście. Emocje
towarzyszące randze nadchodzących egzaminów dodatkowo utrudniały jej
koncentrację i możliwość spokojnego odpoczynku Nawet we śnie ganiały ją twarde
okładki pracy licencjackiej, a gruby zdenerwowany głos krzyczał na nią, że nie
zostanie żadnym prawnikiem, a co najwyżej, gnomem w ogrodzie.
Ron początkowo marudził na jej brak
czasu, ale znał ją już wystarczająco długo by wiedzieć jak poważnie podchodzi
do wszystkich egzaminów. Odpuścił wiec sobie wszelkie próby namówienia jej na
spędzenie czasu na jakiejś rozrywce. Sam rzucił się w wir pracy, by jak
najszybciej wyrobić sobie dobrą pozycję w oczach przełożonego.
Jedynym wyjątkiem od zasady maksimum
skupienia do obrony, były walentynki. Hermiona dała się wtedy zaprosić do
restauracji na romantyczną kolację. Pozwoliła sobie także na oderwanie myśli od
nauki i cieszenie się chwilą. Przynajmniej do momentu kiedy Ron nie poruszył
tematu ślubu. Nienawidziła siebie za to, że znów mu to robi, ale nie mogła przyklasnąć
na ten pomysł. Nie powiedziała też nie. Wiedziała, że najbliższe miesiące będą
szalone i strasznie dla niej wyczerpujące. Nie potrzebowała dodatkowego
rozproszenia. Poza tym chciałaby się w pełni cieszyć narzeczeństwem i
przygotowaniami do ślubu. Uzgodnili więc, że wrócą do tematu, gdy tylko skończy
studia. Cale szczęście chłopak nie wyglądał na szczególnie zaskoczonego jej
reakcją. A może pocieszał go fakt, że do wyznaczonego przez nią terminu zostały
tylko jakieś trzy miesiące.
Teraz znów siedziała w bibliotece na
swoim stałym miejscu przy oknie między regalami prawa karnego i
administracyjnego. Odsunęła właśnie od siebie notatki do pracy licencjackiej a
przyciągnęła te do ostatniej pracy zaliczeniowej. Tak szybko chciała się uwinąć
z tym wszystkim, że nie mogła się zdecydować od czego zacząć. W zamyśleniu
wsadziła koniuszek pióra do ust i podniosła wzrok. Przy stoliku po drugiej
stronie pomieszczenia siedział Draco. Chociaż siedział to nie najlepsze
określenie. Zsunął się na krześle prostując nogi i opierając głowę o ścianę.
Mogłaby przysiąc, że miał zamknięte oczy chociaż z tej odległości nie widziała
tego dokładnie. Na stoliku leżały porozkładane książki i notatki, ale jego ręce
pozostawały złożone na brzuchu. Czy on zasnął? Uśmiechnęła się pod nosem i
postanowiła rozwiązać tę zagadkę.
Podeszła do niego po cichu, obrzucając najpierw spojrzeniem
leżące na stoliku książki – medycyna sądowa, dokładnie to nad czym ślęczy od
kilku dni. Dopiero teraz przeniosła wzrok na jego śpiącą bladą twarz,
przyglądała się przez chwilę arystokratycznym rysom, prostemu nosowi i długim
rzęsom, których zazdrościć mogłaby mu niejedna dziewczyna. Zbliżyła usta do
jego ucha i powiedziała tak głośno na ile mogła sobie pozwolić w bibliotece.
- Wstawaj Malfoy!
Gdyby nie to, że jego krzesełko oparte było o ścianę
najprawdopodobniej przewróciłby je i upadł na plecy. Jednak przestraszył się
wystarczająco mocno by boleśnie uderzyć się nogami o stolik i brzydko przekląć,
zdecydowanie zwracając na siebie uwagę wszystkich w koło.
Dziewczyna zakryła usta dłonią zupełnie nie spodziewając się
tak bolesnych konsekwencji swojego wyczynu. Uśmiechnęła się przepraszająco, gdy
chłopak próbował rozetrzeć bolące miejsca i poszła po swoje rzeczy, by zaraz
usiąść obok kolegi.
- To nie było fair. Teraz miałbym się na baczności na Twoim
miejscu – uśmiechnął się w sposób, który nie wróżył nic dobrego i przysunął do
siebie porzucone notatki.
- To co? Może połączymy siły? Bo ten referat wyciska ze mnie
całą chęć życia – i tak jak mieli już w zwyczaju zabrali się do wspólnej nauki,
tym razem już ostatni raz.
Okazało się, że nie bez powodu tak dobrze im się razem
pracowało. Świetnie się zgrywali i uzupełniali swoimi spostrzeżeniami na
poszczególne kwestie. W takim duecie nawet najcięższe do napisania referaty
pisało się z przyjemnością wśród radosnej, przyjemnej atmosfery. Gdy dwie
godziny później skończyli pracować nie było jeszcze pory obiadowej. Ciężko było
im się jednak ze sobą rozstać. Hermiona spakowała swoje rzeczy, lecz nie wstała
z miejsca, nie wiedząc co jeszcze może zrobić, by nie wracać do domu.
- Bardzo się spieszysz? – zapytał Draco, jakby czytając w
jej myślach – może zrobilibyśmy u mnie obiad jak za starych czasów i trochę się
razem pouczyli? Sam nie mam wystarczającej motywacji, jak z reszta widziałaś.
- Po prostu nie chce Ci się gotować obiadu – uśmiechnęła się
z radością przyjmując jego propozycję.
- Jak chcesz to możemy coś zamówić. Na przykład pizzę hawajską
– Twoją ulubioną.
- Chyba Twoją – znów wybuchła śmiechem. Czy uczenie się nie
powinno być nudne? To czemu nigdy takie nie jest, gdy uczą się razem?
- To co zamierzasz po studiach? Zostaniesz aurorem jak
Potter i Twój rudzielec? Chyba niespecjalnie by się cieszyli jakbyś została ich
szefem.
Jakimś dziwnym trafem, gdy już dotarli do mieszkania
Malfoy’a i zjedli pizzę, ostatnie o czym myśleli to nauka. Draco znalazł w
szafce czerwone wino i siedząc na kanapie zaczęli rozmawiać o tym jakie mają
plany na przyszłość. Tak bardzo brakowało im tego wspólnego czasu, którego
wcześniej mieli tak dużo, że szkoda było im go tracić na cokolwiek innego.
- W żadnym wypadku. Mam dość latania za przestępcami, bez
urazy – dodała machając mu przed nosem w połowie pełnym kieliszkiem a on o mało
się nie zakrztusił. Parsknęła śmiechem i pokręciła głową – Sorki, nie to miałam
a myśli. Od czerwca zaczynam jako specjalista w Międzynarodowym Urzędzie Prawa
Czarodziejów, a kiedyś kto wie, może zostanę dyrektorem Departamentu
Międzynarodowej Współpracy Czarodziejów. Może będziemy ze sobą współpracować,
gdy ty będziesz dyrektorem we Francji.
- Wątpię. Wtedy będę już Szefem Biura Aurorów – teraz to ona
trochę się zdziwiła. Draco aurorem?
- To już rozumiem czemu tak dokuczasz Ronowi, po prostu mu
zazdrościsz – roześmiała się a on zrobił bardzo dziwną minę, na wpół urażoną na
wpół jakby smutną? Przełknął cierpki napój i pokręcił głową.
- Jeśli czegoś zazdroszczę Weasley’owi to na pewno nie
posady. Nie będę zwykłym pracownikiem, ja będę od razu dowodził - wyprężył
dumnie pierś czego było już dla dziewczyny za dużo. Wybuchła głośnym śmiechem
bijąc się dłonią w udo, starając się nie rozlać wina.
- Co więcej? Weźmiecie ślub, potem dzieci? Wszystko już
zaplanowane? – spytał, ale wcale na nią nie patrzył.
- Pewnie tak, nie mam żadnych deadlinów, nie bardzo jeszcze
o tym myślę, ale pewnie tak właśnie będzie. Zmierzamy do tego odkąd jako
jedenastolatkowie zaczęliśmy Hogwart - wzruszyła ramionami całkowicie świadoma
tego, że mówi bez cienia entuzjazmu o tym aspekcie swojej przyszłości. Cóż
jednak mogła na to poradzić. – Ale to nie o moim ślubie trąbią w telewizji.
- Taa – pokiwał głową nie wiedząc co może dodać. Wiedział,
że jak tylko wyprowadzi się na dobre do Francji to prędzej czy później wezmą z
Sofie ślub i jeśli dziewczyna postawi na swoim to raczej wcześniej niż później.
Rozlał resztę wina do ich kieliszków i oparł się plecami o
kanapę, na której leżała Hermiona, zupełnie jak wieki temu w bibliotece jego
rodzinnej posiadłości. Zaśmiał się na myśl jak wyglądały wtedy ich relacje.
- Ciekawe czy nasze dzieci będą się znały. A jak będą się
spotykać ze sobą? – pisnęła na samą myśl sama nie wiedząc czy z ekscytacji czy
przerażenia i wsunęła palce w jego czuprynę. – A jak będziemy teściami? Byłoby
śmiesznie…
- Taa – odpowiedział, choć był pewien, że to zdecydowanie
nie byłoby śmieszne. To byłaby tragiczna sytuacja, której z całą pewnością by
nie zniósł. A może się mylił? Z resztą, zaraz, przecież on nawet nie ma
dziecka.
Przymknął oczy ukojony dotykiem jej dłoni. Jej obecność obok
i swoboda z jaką bawiła się jego włosami wprowadziły go w błogi nastrój. Pewnie
aż za błogi, gdyż nawet nie poczuł kiedy jego oczy znów się zamknęły.
*
Głośny huk tak ją wystraszył, że nie tylko otworzyła oczy,
ale w sekundzie siedziała wyprostowana nie mając pojęcia co się właściwie
dzieje i gdzie ona jest. Przed jej oczami stała Sofie z mordem wymalowanym na
twarzy i zmierzała w jej kierunku od drzwi, które najwyraźniej właśnie z
impetem zatrzasnęła. Po chwili kilka centymetrów przed jej twarzą jakby spod
ziemi wyrósł Draco i wyciągnął ręce przed siebie.
- Sofie…
- Tylko nie Sofie mi tu teraz! Co tu się dzieje?
- Nic. Gadaliśmy i zasnęliśmy – złapał ją za rękę i zaczął
prowadzić w kierunku swojej sypialni nawet nie oglądając się na przyjaciółkę.
Gdy zamknął za nimi drzwi musiała do nich podejść by usłyszeć o czym
rozmawiają. Wiedziała, że nie powinna, ale ta sytuacja niesamowicie ją bawiła.
Zupełnie przez przypadek udało jej się zaleźć za skórę tej wymuskanej Francuzce,
co cieszyło ją bardziej niż powinno. W końcu nic się między nimi nie wydarzyło.
Co więcej, właściwie nie była już pewna czy chciałaby jeszcze by coś się
wydarzyło. W jakiś sposób udało jej się całkowicie wybić sobie z głowy uczucia
inne niż przyjaźń w stosunku do Malfoy’a. Byli przyjaciółmi, prawdziwymi i była
z tego niesamowicie dumna.
- To już drugi raz jak wchodzę a Wy
się obściskujecie! – Sofie nawet nie próbowała być cicho. Czy ta dziewczyna
była poważna? Podejrzewała Draco o zdradę? Z nią? Ledwo udało jej się stłumić
śmiech.
- Sofie. To nie tak, przecież dobrze wiesz. Przyjaźnimy się.
- I dlatego spała u Ciebie w mieszkaniu? I cię dotykała?
- Zawsze razem uczymy się do egzaminów. A to już nasz
ostatni. Dobrze wiesz, że nie miałem okazji z nią pogadać odkąd…
- Odkąd jesteśmy razem, tak? To może….
Więcej już nie chciała słuchać. Nagle zrobiło jej się
strasznie przykro, że przez taką niewinną sytuację Draco ma teraz
nieprzyjemności. Ostatnie czego pragnęła to być powodem jego problemów. Wiedziała, jak bardzo zależy mu na tej
dziewczynie i z całego serca życzyła im jak najlepiej. Właściwie to jemu, nie
im, ale skoro to z nią chce się związać…. W każdym razie nie powinno jej tu
być, gdy wyjdą z pokoju.
Zebrała szybko swoje rzeczy z całych sił powstrzymując się
przed powrotem pod drzwi sypialni. Przez moment zastanawiała się czy nie
zostawić jakiejś wiadomości, ale stwierdziła, że później wyśle smsa i zapyta
czy wszystko sobie wyjaśnili.
Wracając do mieszkania, przypomniała sobie jak Draco nocował
w mieszkaniu jej rodziców. Czy gdyby Ron się o tym dowiedział zrobiłby jej
podobną awanturę? Nie, z pewnością awantura byłaby o niebo gorsza. Z pewnością
nie dałby jej dojść do słowa, po prostu by wyszedł i nigdy więcej do nie niej
odezwał. Cóż, więc chyba lepiej by się nie dowiedział.
---------------------------
Uff udało mi się w końcu zmobilizować i napisać następny rozdział. Mam nadzieję, że to ostatnia taka długa przerwa.
Zaczęłam tłumaczyć książkę It ends with us Colleen Hoover i myślę nad tym czy też jej nie zamieszczać tu. Co Wy na to?
Kochana, jeśli przyjdzie mi czekać na kolejny rozdział dłużej niż dwa tygodnie, to oszaleję! Tak bardzo lubię tę historię i chciałabym czytać ją na bieżąco. Trzymam kciuki za pisanie!
OdpowiedzUsuńEdge
:* Też bardzo bym chciała, ale co począć jak po całym wyczerpującym dniu dzieci postanawiają iść spać o 22 a wstają o 7 rano. A w głowie tyyle nowych pomysłów.
Usuń;)
Matko. Tak dlugo czekalam, ze myla mi sie bohaterowie, ktorych nie znam z ksiazki. Nie rob tego wiecej. Rozdzial fajniutki choc liczylam na jakies.... Rozwiniecie. Ale czekam na wiecej. Prosze, informuj mnie dalej :)
OdpowiedzUsuńCatherine.
Oj to tylko cisza przed burzą. Nie może się tyle dziać w każdym rozdziale ;)
UsuńRozczarowałaś mnie tym rozdziałem - żadnych spodziewanych zwrotów akcji, nic, tylko irytująca nuda i ta sama mantra zakłamania. A tak liczyłam na to, że Draco w końcu ocknie się i przełamie i oświadczy się Hermionie - i ślub odbędzie się z kimś innym niż Sofie. Przecież Hermiona też go kocha. To jakaś porypana sytuacja. Aż nie chce mi się więcej wracać tu i czytać, jak to tak ma wyglądać - bo to straszne, co będzie dalej. I jeszcze Draco wyznaje Sofie, że jest wszystkim, czego pragnie? Spędza ognistą noc z nią? Kurczę blade, naprawde potrafisz doprowadzić czytelnika do ciężkich frustracji. Muszę wziąć jakieś krople na uspokojenie, bo będę dzisiaj chyba gryźć ze złości, taka jestem rozstrojona tą dwoistością tej historii i okropną obłudą Draco.
OdpowiedzUsuńPS. Nie chcemy tłumaczenia tej książki. Świetnie znamy języki oryginalne :P
Oj skarbie, to raczej było spodziewane, skoro za dwa rozdziały ma się pojawić scena z prologu. Poza tym właśnie potrzebowałam w tym miejscu takiego wyciszenia, nudy jak to określiłaś, chciałam by ten rozdział pokazał, że Draco i Hermiona pogodzili się z tym kim i z kim są. To mi jest do czegoś potrzebne. Zwłaszcza, że dwa następne rozdziały będą bardzo intensywne.
UsuńNarzekasz na dwoistość historii oraz obłudę i zakłamanie bohaterów. Jestem bardzo ciekawa co Ty byś zrobiła na ich miejscu. Jestem gotowa się założyć, że zachowałabyś się podobnie ;)
P.S. Co do książki to tłumaczę ją dla mojej mamy, bo mnie o to prosiła. Poza tym to dla mnie fajne doświadczenie. A książka zrobiła na mnie duże wrażenie. A to, że ty radzisz sobie z czytaniem książek w oryginale nie znaczy, że dla wszystkich jest to takie łatwe. A tłumaczenia tej akurat książki nie ma w internecie.