Przychodzi taki czas w życiu każdego…., no przynajmniej większości,
kiedy trzeba pożegnać to co znajome i bezpieczne, i rozpocząć
samodzielne dorosłe życie. I nikt, kto nigdy nie wyprowadzał się
z domu rodzinnego nie zrozumie jakie emocje wiążą się z tym wydarzeniem, nawet jeżeli
większość
roku spędzało się gdzie indziej. To wybuchowa mieszanka
melancholii, smutku i tęsknoty za cudownymi chwilami dzieciństwa,
po których zostało tych kilka pamiątek zbieranych właśnie
do kartonowych pudeł oraz ekscytacji, adrenaliny i strachu przed nowym i
nieznanym. Od teraz bowiem kończy się bezpieczne dzieciństwo
i zaczyna samodzielność, dorosłość. Samemu trzeba zadbać
o tak prowizoryczne rzeczy jak zapełnienie lodówki, gotowanie, sprzątanie,
pranie, rachunki, czy zakupy. To nieopisana odpowiedzialność
i wyzwanie, z czego większość nie zdaje sobie sprawy. Nikt nic nam
pod nos nie poda, nic za nas nie zrobi. I nawet jeśli ktoś
przeprowadza się kilka razy, to to pierwsze opuszczenie rodzinnego gniazda
zapamięta na zawsze. Aż w końcu znajdzie się to nowe
miejsce, gdzie można być sobą, które od teraz na zawsze już
będziemy
określać tak bliskim nam słowem „dom”.
Hermiona właściwie skończyła się już pakować. Większość książek, ubrań i kilka pamiątek ułożyła
starannie do czterech pudeł gotowych do pomniejszenia i
umieszczenia w jej magicznej torebce. Prawie wszystko było gotowe.
Prawie. Siedziała właśnie na dywanie wpatrując
się
w rozłożone przed nią zdjęcia. Po urodzinach Harry’ego
obiecała sobie je zniszczyć, ale do tej pory nie mogła
się
na to zdobyć. Dziś, za kilka godzin, wprowadza się
z Ronem do tego cudnego mieszkania na jednym z wybudowanych kilka lat temu
osiedli, ale te zdjęcia nie będą jej tam towarzyszyć.
Nie mogą. Zamyka pewien rozdział swojego życia i to całe zamieszanie w
jej sercu też musi się tu skończyć.
Pocałowała opuszek palca i dotknęła
nim chłopaka na zdjęciu. Wczoraj napisał
jej wiadomość. Gratulował przeprowadzki i informował,
że
nie pojawią się na jej urodzinach. Co więcej,
załączył
swoje zdjęcie z tą dziewczyną w strojach kąpielowych z
jakiejś tropikalnej plaży.
Przymknęła oczy wysuwając rękę
z różdżką
nad zdjęcia. Nie chciała na to patrzeć.
- Inc… - nie, nie da rady tego zrobić.
Nie ze świadomością, że to jedyny dowód na to, że
sobie tego wszystkiego nie wymyśliła. Ponownie podniosła
rękę
i wykonała kilka ruchów ręką a zdjęcia szybko ułożyły
się
w równy
stosik, który po chwili zamienił
się
w figurkę statuy wolności, jaką można dostać w każdym sklepie z pamiątkami
Nowego Jorku. Uśmiechnęła się cierpko i wsunęła figurkę
do jednego z pudeł.
- Nie rozumiem dlaczego musi się wyprowadzać.
Przecież tu jest tyle miejsca. Chce z nim mieszkać?
Nie mogę jej zabronić, ale dlaczego nie mogą
mieszkać tutaj? – schodziła właśnie po schodach, gdy usłyszała
głos
ojca. Wałkował ten temat tyle razy, że
nawet nie zwolniła kroku zatrzymując się dopiero w progu pokoju zakładając
ręce
na piersi.
- Są młodzi, potrzebują swobody,
prywatności. Już zapomniałeś jak to było z nami zaraz po ślubie?
- Ale ja będę za nią tęsknić – powiedział załamując głos i przytulając się
do żony,
dopiero teraz zauważył stojącą w drzwiach Hermionę.
- Ja też będę tęsknić. Ale spójrzcie na to z jasnej strony –
będziecie
mieć
dom dla siebie - podeszła do nich otaczając ich ramionami,
a ojciec złożył czuły pocałunek na czubku jej głowy.
Mimo, że systematycznie opuszczała dom odkąd skończyła jedenaście lat wracając co roku
jedynie na chwilę, dopiero teraz naprawdę poczuła ten ból rozstania.
- To zawsze będzie Twój dom, Skarbie.
Ciężko jej było rozstawać się z rodzicami, ale wiedziała,
że
zawsze tu będą, zawsze z otwartymi drzwiami, ramionami, gorącą
wodą
w czajniku, uśmiechem i dobrym słowem.
W końcu nie wyprowadzała się na drugi koniec świata a jedynie
kilka minut drogi od nich. Nie wywracała swojego świata do góry nogami, nie odchodziła
na zawsze. Raczej zaczynała nowy rozdział, doroślejszy,
samodzielniejszy etap życia.
Gdy już otarła ostatnie łzy zostawiając
za sobą zamknięte drzwi rodzinnego domu znów
poczuła to ekscytujące oczekiwanie na nieznane. Nawet nie chciała
się
aportować. Potrzebowała tej krótkiej wędrówki by ochłonąć, oczyścić głowę.
Cieszyła się tym nowym mieszkaniem ogromnie, ale nie
byla naiwna. Wiedziała, że czynsz jaki będą
musieli zapłacić znacznie przekracza ich możliwości.
Nie była jednak w stanie odmówić Ronowi, któremu oczy się
świeciły
odkąd
tylko przekroczyli próg mieszkania. Po części
go rozumiała. Zawsze czuł się poszkodowany przez standard życia
jaki zaoferował mu los, bardzo chciał sobie to wynagrodzić.
Schludne, skromnie urządzone dwa pokoje z aneksem to i tak
szczyt marzeń na ten moment. Bez wsparcia jej rodziców nie mogliby
liczyć nawet na to. Rodzice Rona po wojnie dostali od ministerstwa
nagrodę, która wystarczyła na remont
domu, a z reszty też zadeklarowali im pomóc.
No cóż, będą się cieszyć nowym lokum tak długo
jak będzie im dane. A teraz czeka ich ta przyjemniejsza część
przeprowadzki czyli rozpakowywanie.
Gdy weszła do ich nowego domu Ron już
tam był. Na stoliku w salonie stały dwa kieliszki i otwarte czerwone wino.
Chłopak
natomiast siedział z nosem utkwionym w instrukcji obsługi próbując
ustawić telewizor, który dostali w prezencie od Harry'ego. Gdy
usłyszał,
że
weszła szybko wstał i podszedł do niej cały
rozpromieniony. Dla uczczenia tej chwili rozlali wino do kieliszków
i wzieli sie do roboty. Ron wrócił do telewizora a Hermiona postanowiła
zacząć od sypialni. Szybko wypakowała swoje ubrania, pościeliła
łóżko
i zawiesiła krótką firaneczkę. Na koniec postawiła
na szafeczce po swojej stronie łóżka trzy ramki ze zdjęciami.
Na pierwszym byli jej rodzice, drugie zrobili w ostatnie wakacje z Ginny i
Harry'm, a trzecie to zdjecie z Nowego Jorku z Nickiem i Draco. Ostatni raz
lekko poprawiła ramkę
i odwróciła sie by wstać, gdy zauważyła,
że
nie jest w pokoju sama.
- Chyba żartujesz. Nie mam zamiaru codziennie
rano i wieczorem widzieć gęby tego śmierciożercy - rzucił zirytowany chłopak
odstawiając pudła ze swoimi ubraniami na podłogę.
- Obawiam się, że będziesz musiał - odpowiedziała
i już miała wyjść z pokoju, gdy złapał
ją
za ramię.
- To zdjęcie ma zniknąć albo sam się
go pozbędę - wysyczał przez zaciśnięte
zęby.
- Tylko spróbuj, a długo razem nie pomieszkamy - powiedziała
i wyszła do kuchni. Szczerze myślała, że ta jego chorobliwa zazdrość
się
skończy,
gdy razem zamieszkają. Chociaż zważywszy na jej mętlik w głowie
to może ma on jednak trochę racji.
Po szybkim rozpakowaniu kuchni i łazienki okazało
się
ilu rzeczy jeszcze im brakuje. Robiąc szybką listę
zakupów weszła do salonu by poustawiać
książki
i dopiero wtedy zauważyła, że Ron nie tylko zaprogramował
wszystkie dostępne kanały telewizji, ale także
powiesił na ścianie nad kanapą jej portret, który
dostała od Malfoy'a. Co więcej zdążył też rozstawić na półkach w równe rządki wszystkie jej książki.
Usiadła na kanapie dopijając resztę napoju z kieliszka. Może
była
dla niego zbyt ostra? Może zasłużył na więcej wyrozumiałości?
Gdy wszedł skruszony do salonu przywitała
go uśmiechem. Poklepała miejsce obok siebie i odstawila pusty
kieliszek zachęcając by go uzupełnił.
Resztę wieczoru spędzili w przyjemnej romantycznej
atmosferze tuląc się do siebie i śmiejąc
się
z oglądanego programu w telewizji.
Naprawdę miała nadzieję, że teraz już wszystko dobrze się
ułoży.
Jedyną niewiadomą było jak dlugo zajmie jej dotarcie do tego
momentu. Z całych sił odpychała od siebie natrętne myśli
o blondwłosym chłopaku i skupiała na tu i teraz.
Czasem udawało jej się nawet pozbyć tego smutku i żalu z głębi duszy i być autentycznie
szczęśliwą. W skrytości serca zazdrościła
Ginny, że tak szybko zapomniała o Teo. Przynajmniej na to wyglądało.
Ruda znów była wesołym szalonym chochlikiem rozsiewającym
wokół
pozytywną energię. Na urodzinach Hermiony szeroki uśmiech
nie schodził jej z ust. Pomagała przy części oficjalnej z tortem i szampanem jak
przystało na najlepszą przyjaciółkę jubulatki, by zaraz potem namawiać
wszystkich zebranych na wyjście do dyskoteki. Hermiona z podziwem
patrzyła na jej wyczyny taneczne z Harrym. Wydawać
by się mogło, że nie ma dwóch lepiej
dobranych i bardziej zakochanych w sobie osób.
Ona sama także bardzo dobrze się
bawiła. Z całych sił starała się skupiać na swoim chłopaku. Postanowiła
dać
mu szansę na jaką zasługiwał. Bardzo ułatwiał jej to fakt, że Draco sie nie
pojawił. Zwłaszcza z nią. Oglądanie
ich czułości i zalewanie się zazdrością na pewno by jej nie pomogło.
Czuła, że w końcu powoli się otrząsa
z tego śmiesznego zauroczenia. Co więcej, między nią a Ronem nigdy się tak dobrze nie
układało.
Postanowiła stopniowo poluzować kontakty z przyjacielem zamiast brnąć
w coś co na koniec tylko sprawia jej ból.
Prawdopodobnie i tak nie będą teraz mieli zbyt dużo
okazji by się spotkać z jego pracą i ciągłymi
randkami. Poza tym za dziesięć miesięcy i tak na zawsze już
zniknie z jej życia. Pora zacząć się przyzwyczajać. Mimo to, nie
potrafiła sobie odmówić, by co wieczór przed snem choć
na chwilę spojrzeć w te jego błękitne oczy.
Dziś mimo, że był dopiero sobotni wieczór
chciała się wczesniej położyć.
Od poniedziałku znów zaczynały sie zajęcia na studiach a w związku
z tym prawdopodobnie znów go zobaczy. Bała się,
że
runie wszystko co zbudowała przez te dwa miesiące.
Po relaksującej kąpieli wysmarowała się
swoim ulubionym balsamem o zapachu karmelu i usiadła na łóżku.
Nie była pewna czy w ogóle uda jej się zasnąć.
Może
jeszcze nie wrócił do Londynu. Może nie przyjdzie na zajęcia.
Od dawna nie dostała od niego zadnej wiadomości a była zbyt dumna i zbyt urażona
by odezwała się pierwsza.
Dopiero teraz spojrzała na szafkę
i zamarła. Zdjęcie znikło. Spanikowana zajrzała
za szafkę, pod łóżko ale nigdzie nie było
śladu
ramki ani choćby odłamka szkła. Było tylko jedno wytłumaczenie. Ron.
- Co zrobiłeś ze zdjęciem? - wpadła jak burza do
salonu, gdzie rudowłosy oglądał telewizję.
- Jakim zdjęciem?- spytał jak gdyby nigdy
nic, co jeszcze bardziej wprowadziło ją z równowagi.
- Srakim. Z moim zdjęciem! Z moim zdjęciem z Nowego
Jorku! Z chłopakami!
- A skąd mam wiedzieć gdzie jest? Może
zostawiłaś pod poduszką? Czemu od razu zakładasz,
że
ja coś z nim zrobiłem - jego twarz była
koloru dojrzałego pomidora a ona była już pewna, że maczał palce w zniknięciu ramki. Miała
wrażenie,
że
eksploduje jeśli zaraz nie dowie się co się stało.
- Ron!
- Nic nie zrobiłem z Twoim kochanym zdjęciem
- odpowiedział siadając z powrotem na miejsce i starając
skupić wzrok na telewizorze - samo spadło jak zamykałem
okno. Potłukło się, więc wrzuciłem je do kosza.
- Co zrobiłeś? - jak oparzona rzuciła
się
pędem
do kuchni, by w koszu znaleźć pękniętą ramkę oraz porwane w drobny mak zdjęcie.
Fala gorąca uderzyła jej do głowy buchając uszami. Czuła napływające
jej do oczu łzy wściekłości i zrezygnowania. Zacisnęła
zęby
i z żądzą mordu wróciła do pokoju.
- Jak mogłeś? Przecież to moja pamiątka. Jak mogłeś
ją
tak zniszczyć?
- Ogarnij się przecież to tylko zdjęcie - jeśli
liczyła na jakąś skruchę z jego strony lub przeprosiny, to po
tych słowach przestała mieć złudzenia.
- W tej chwili pójdziesz i naprawisz to zdjęcie
i ramkę. Jak znów wejdę do sypialni to ma już
stać
na swoim miejscu w nienaruszonym stanie.
- Chyba żartujesz. Jak chcesz to sama sobie grzeb
w śmieciach.
- Słucham? Myślisz, że możesz od tak sobie niszczyć
moje pamiątki? Że nie powiem ani słowa?
- Pamiątki? Jakie pamiątki? To tylko
rzeczy, które przypominają Ci tego śmierciożercę. Może Ty się w nim zakochałaś?
Co? Powiedz, zdradzasz mnie z nim? - otworzyła usta, ale była w takim szoku,
że
nie mogła wydobyć z siebie głosu. Jak on śmiał
zarzucać jej zdradę?
- Tak myślałem. To Wasze niby wspólne
uczenie się, drogie prezenty. Myślisz, że ja jestem ślepy? Kiedy to
się
zaczęło? Na tym Waszym wyjeździe do Stanów? Czy już
wcześniej, przed wypadkiem Twoich rodziców? - wziął
z półki
figurkę statuły wolności i zaczął ją przerzucać z ręki do ręki.
- Jesteś beznadziejny. Jak zwykle zmieniasz
temat. Nie mam zamiaru rozmawiać w ten sposób –
odwróciła się z całych sił starając się by nie powiedzieć nic więcej.
Nie chciała by znów wywiązała się między nimi ta bezsensowna kłótnia,
która
i tak donikąd ich nie zaprowadzi. Ściągnęła z siebie szybko piżamę
i założyła jeansy i koszulkę, które zostawiła w łazience. – Wrócę za godzinę. Zdjęcie ma być na swoim miejscu. A Ty masz się
zachowywać normalnie.
- Wychodzisz? Idziesz do niego? – zaskoczona
spojrzała mu prosto w oczy. Czy on mówił serio?
- Wrócę za godzinę…
- Nigdzie nie idziesz! – ich krzyki przerwał
głuchy
odgłos
uderzenia. Figurka, którą dotąd trzymał w zaciśniętej pięści przeleciała przez pokój
i roztrzaskała się w drobny mak na podłodze.
Głośno
wciągnęła
powietrze nie mogąc uwierzyć w to co widzi.
Podeszła do tego co zostało
z jej transmutowanych zdjęć nie bardzo w tym momencie wierząc,
że
cokolwiek, nawet magia, może pomóc je odzyskać. Przełknęła
ślinę
walcząc z napływającymi łzami. Nie mogła tu zostać,
nie mogła w tym momencie znieść widoku swojego chłopaka,
nie mogła patrzeć na jego przerażoną
minę.
Wstała i wyszła nie oglądając się za siebie, nie słuchając
jego wołania, nawet nie zamykając za sobą drzwi.
Gdy zapukała do drzwi pod Grimmauld Place 12, na
jej widok Harry od razu zawołał narzeczoną i sam schował się
w pokoju, by im nie przeszkadzać. Ginny nie musiała o nic pytać.
Było
jasne, że pokłóciła się z Ronem, szczegółowa relacja nie
była
jej potrzebna. Wystarczyło, że widziała w jakim stanie jest jej przyjaciółka
by wiedzieć, że to jej brat jest winny całemu zamieszaniu.
Wyciągnęła z szafki butelkę
czerwonego wina i dwa kieliszki. A gdy i to nie pomogło, wyciągnęła
dwie sukienki z szafy i oznajmiła, że idą potańczyć. Nic tak nie relaksuje, nie uspokaja
rozszalałych myśli jak taniec, muzyka i kolorowe drinki.
Gdy jakimś cudem udało im się w końcu skończyć makijaż lekko chwiejnymi dłońmi
przy akompaniamencie sporadycznych parsknięć śmiechu, pożegnały się z bardzo wyrozumiałym
panem domu i udały sie na wędrówkę po dyskotekach. Miały
jeden plan - dobrze się bawić zapominając o troskach. Gdy po kolejnym drinku znów
ruszyły na parkiet Hermiona nie pamiętała już o co pokłóciła się z Ronem. Roześmiane podskakiwały
w rytm muzyki zupełnie nie zwracając uwagi na otoczenie. Tak dobrze razem się bawiły,
że
nie zauważyły kiedy do klubu weszło trzech, skupiających na sobie
spojrzenia płci pięknej, młodych mężczyzn.
Dziewczyny wykonały obrót i szatynka dopiero po chwili
zorientowała się, że nie tańczy już ze swoją rudą przyjaciółką.
- Draco? Co Ty tu robisz? - spytała starając
się
przekrzyczeć muzykę. Tak przynajmniej jej się
wydawało. Jednak chłopak zmróżył oczy nic nie rozumiejąc
po czym pokręcił palcem w powietrzu i dotknął swojego ucha. Wzruszył
ramionami i uśmiechnął się do niej szeroko.
Czy to w ogóle możliwe, że on tu jest? A może
wymyśliła go sobie pod wpływem wypitego alkoholu? A może
już dawno śpi a to jest jakiś piękny
zadziwiający sen?
Przysunęła się bliżej niego ostrożnie kładąc
dłonie
na jego torsie. Skoro już śni to planowała wcisnąć
z tego snu ile się da. Wolna romantyczna piosenka zabrzmiała
z głośników
pomagając w jej zamiarach. Chłopak chwilę się zawahał po czym objął ją
delikatnie w talii. Nie próbowała się już powstrzymywać. Objęła
go mocno za szyję wtulając twarz w zagłebienie jego
szyi. Pachniał tak cudownie, że aż zmróżyła oczy. Delikatnie potarła
nosem o gładką skórę jego szyi, gdy poczuła,
że
bawi się jej rozpuszczonymi włosami. Było jej tak cudownie, mogłaby
spędzać
w jego objęciach każdą wolną chwilę. Wiedziała, że powinna być na niego zła,
za to, że o niej zapomniał, że w ogóle się do niej nie odzywał.
Jednak teraz czujac go tak blisko nie była w stanie. Tak bardzo jej go brakowało,
że
za tą chwilę bliskości była gotowa wszystko mu wybaczyć.
Już
wyciągała usta by go pocałować, gdy wszystko nagle znikło.
Odpłynęła.
*
Podtrzymał delikatnie jej głowę
odchylając ją od siebie. Miała zamknięte
oczy i lekko pochrapywała. Tak jak myślał.
Zasnęła.
Nawet nie zdążył z nią porozmawiać. Z resztą
nie spodziewał się jej tu w ogóle spotkać.
Dopiero co wrócił do kraju i miał ten wieczór spędzić z kumplami. Ostatnie miesiące
to było istne szaleństwo. Sofie wypełniała
mu każdą wolną chwilę przez co miał świadomość,
że
bardzo zaniedbał swoich przyjaciół, a zwlaszcza śpiąca
obecnie w jego ramionach dziewczynę. Co jej się stało? Szwędanie się po klubach w takim stanie nie było
w jej stylu. Może pokłóciła się z tą rudą mendą Weasley'em? Może coś
świętuje?
Rozejrzał się w poszukiwaniu jej przyjaciółki
ale zniknęła mu z oczu. Trudno. Objął ją jeszcze raz pozwalając
sobie na te skradzione chwile przyjemności, by po chwili wziąć
ją
na ręce i zanieść do stolika. Nie miał
zamiaru jej budzić. Odgarnął delikatnie włosy z jej twarzy
badając każdy jej milimetr. Czuł
jak jego serce zaciska się z żalu za tym co by mogło
być
a nigdy się nie wydarzy. Schylił się i delikatnie pocałował
koniuszek jej nosa. Tyle musi wystarczyć.
- Co jej zrobiłeś Malfoy? - spytał Ron pojawiając
się
kilka minut później.
- Nie bądź śmieszny. Spotkaliśmy się
przypadkiem. Nie wiem gdzie znikła twoja siostra, więc
powiadomiłem Ciebie.
- Tak, i mam uwierzyć, że to nie z tobą spędziła
cały
ten czas?
- Wierz sobie w co chcesz. Mówię jak było. A teraz wracam do kumpli - odwrócił
się
nie zamierzając więcej na niego patrzeć.
Co za dupek. Zamiast pomóc swojej dziewczynie jeszcze będzie
tu urządzać sceny zazdrości.
- Malfoy? Dzięki - rzucił przez zaciśnięte
zęby.
- Dbaj o nią. Masz wielkie szczęście
- odszedł nie będąc pewien czy ten go w ogóle
usłyszał.
Westchnął odrzucając od siebie czarne myśli.
Zajmie się tym później. Teraz przyszedł
dobrze się bawić z kumplami.
*
Gdy wchodzili do klubu nawet się nie rozglądał.
No chyba, że za wolnym stolikiem. Tak rzadko mieli okazję
spędzić
czas tylko we trzech, zwłaszcza odkąd Smok zaczął się
spotykać z tą swoją Francuzką. Mają w końcu wyciągnąć z niego wszystkie pikantne szczegóły.
A skoro był nią tak pochłonięty przez całe wakacje to
pewnie miał co opowiadać.
Usiedli przy stoliku i zamowili butelkę
najlepszej wódki i trzy kieliszki. Zdecydowanie nie przyszli tu tańczyć.
- No Smoku opowiadaj. Jak Ci się żyje
w tym Paryżu? W gazetach się rozpisują o jakimś ślubie...- zaczął Blaise, gdy
poziom płynu w butelce pozwalał już na intymne tematy.
- Jeszcze nie ma żadnego ślubu. Niektórzy nie znają
się
na żartach
- uśmiechnął
się
pod nosem, ale zaciekawienie wciąż nie schodziło z ich twarzy -
Ojciec Sofie lubi nazywać mnie swoim zięciem i kiedyś
mu się wyrwało przez przypadek w jakimś
wywiadzie.
- Ojciec Sofie,
ten Phillippe Claire? Stary Ty to się umiesz ustawić –
Zabini sięgnął po kieliszek podnosząc go
zaraz do ust. Jak to się działo, że wszyscy mogą sobie
znaleźć fajne, odpowiednie dziewczyny, tylko on jeden ciągle
musi być sam.
- Tak, ciekawe co będzie jak się dowiedzą…
- Stare dzieje, czemu mieliby się dowiedzieć.
Nie, Smoku? – najchętniej kopnąłby Teodora w kostkę,
ale ten siedział za daleko, dlatego posłał mu tylko znaczące spojrzenie.
- Oni wszystko wiedzą – udał, że nie widzi ich wymiany spojrzeń.
Przechylił swój kieliszek, odstawiając
go głośno na stolik – Sam powiedziałem o wszystkim
Sofie, a ona załatwiła to z rodzicami. Już
nie muszę nic ukrywać.
- Serio? Skoro jeszcze Cię nie wykopali, to chyba rzeczywiście
pora kupować garnitur na wesele.
- Patrzcie, czy to nie Granger i Weasley szaleją
na parkiecie – Teo nie mógł uwierzyć we własne szczęście. Co za zbieg okoliczności.
Ginny unikała go od ponad miesiąca, ale teraz nie uda jej się
mu uciec. Dopił swój alkohol i odsunął krzesło.
- Idziemy się dołączyć?
- Ty zostań. Ginny za Tobą nie przepada,
no i ktoś musi pilnować butelki – zatrzymał Blaise’a zanim ten zdążył
wstać i kiwnął na Draco by z nim poszedł.
Słyszał,
jak Zabini wyraża swoje niezadowolenie nie przebierając w słowach,
ale nie specjalnie go to obchodziło. Najważniejsze, że go posłuchał i został przy stoliku. Wiedział,
że
jego kolega ma słabość do rudowłosej dziewczyny i nie miał
zamiaru pozwolić, by przeszkodził mu w jego planach.
Spojrzał na Draco wpatrującego się
w roześmianą Hermionę poruszającą się w rytm muzyki z zamkniętymi
oczami. Całe szczęście, że Smok był tu z nimi i ciągle przyjaźnił
się
z tą
kujonicą. Sam nie specjalnie za nią przepadał. Jak zawsze sztywna i zadzierająca
wysoko głowę mała szlama. Nie miał pojęcia
dlaczego blondyn zaczął się z nią zadawać, ale nie miał co narzekać.
Przynajmniej teraz nie musi mu niczego tłumaczyć. Kiwnął mu tylko głową
i rozeszli się każdy w kierunku jednej z dziewczyn.
Miała przymknięte powieki i nawet nie zauważyła
jak podszedł do niej od tyłu i położył dłonie na jej biodrach. Wygięła
lekko głowę do tyłu opierając ją o jego tors rękami wciąż
wymachując w powietrzu zgodnie z muzyką. Gdy przysunął ją
bliżej
siebie tak, że poczuł jej mały tyłeczek na sobie, sięgnęła
rękami
łapiąc
go za szyję i odwracając głowę tak by móc mu się przyjrzeć. Bał się jej reakcji, ale na jego widok tylko się
uśmiechnęła
i przylgnęła do niego całym ciałem. Gdy zaczęła ponętnie
kręcić
pupą
stymulując jego podniecenie wiedział, że musi być pijana. Chwycił jej dłonie
i obrócił twarzą do siebie. Nie mógł
uwierzyć we własne szczęście, gdy usłyszał
tę
wolną piosenkę lecącą z głośników. Otoczyła rękami jego szyję głowę
przytulając do ramienia, a on objął jej drobną talię.
Nie mógł się powstrzymać i zaczął
sunąć
dłońmi
po jej plecach. Tak bardzo chciał znów poczuć jej gładką skórę. Wyraźnie czuł, że się odprężyła. Delikatnie bawiła
się
jego krótkimi włosami łaskocząc od czasu do czasu mu szyję.
Pragnął jej, nie miał zamiaru udawać, że
nie. Była piękną, inteligentną, zadziorną,
szaloną dziewczyną. Dokładnie w jego guście. Nie zmieniało
to faktu, że w tym momencie najchętniej po prostu rzuciłby
ją
na stolik i zdarł z niej ubranie.
Zamiast tego zjechał jedną ręką niżej, zatrzymując się
dopiero na jej jędrnym pośladku. Miała cudowne ciało. Mógłby
ją
pieścić
godzinami. Widział, że i jej to sprawia przyjemność, bo zaczęła cichutko postękiwać.
Dopiero po chwili dotarło do niego, że dziewczyna
najzwyczajniej w świecie zasypia. Zaśmiał się w duchu, starając się
nie odebrać tego jako zniewagi.
- Nie zasypiaj mi – szepnął jej do ucha i odkleił
od siebie, niemal siłą zmuszając by zaczęła z nim tańczyć
w rytm szybszej piosenki. Początkowo niechętnie, jednak po
chwili rozkręciła się na nowo.
Tańczył z nią pierwszy raz. Pierwszy raz tak naprawdę.
Pomijając oczywiście późną porę i fakt, że oboje byli nie do końca
trzeźwi. Mimo to, taniec z nią sprawiał mu prawdziwą radość.
Zgrywali się doskonale odczytując swoje zamiary, kolejne kroki. Serce
waliło mu jak szalone, gdy znów usłyszeli romantyczną balladę.
Spojrzeli na siebie niepewnie. Wyciągnął w jej kierunku otwarte ramiona a ona
pokręciła ostrożnie głową i przytuliła się
do niego.
- Wiesz, że to niczego nie zmienia, prawda? –
spytała jeszcze zatapiając twarz w zagłębieniu jego
szyi.
- W takim razie pozwól mi się cieszyć chwilą - pewnym ruchem chwycił
jej brodę i uniósł tak by łatwiej dosięgnąć
ustami jej warg.
Nie musiał długo czekac na jej reakcję.
Początkowo delikatny pocałunek zmienił się
w bardzo namiętny. Znów przywarła do niego mocno obejmując
jego głowę i szyję starając się przysunąć go jeszcze bliżej siebie. To był
jeden z tych pocałunków, które czuje się w koniuszkach
palców. Z każdą chwilą stawali się coraz bardziej
zachłanni i spragnieni siebie. Teo sprawnie torując
sobie drogę zaprowadził dziewczynę z parkietu pod ścianę,
o którą oparł jej plecy. Chwycił
jej nadgarstki unieruchamiając jej ręce na wysokości głowy
i zaczął składać gorące pocałunki wzdłuż lini jej szczęki schodząc
następnie na odsłoniętą szyję. Jej coraz głośniejsze
westchnienia i szybszy urywany oddech powoli zaczynały doprowadzać
go do szału. Nie miał wątpliwości, dokąd to wszystko zmierza. Musiał
się
jednak upewnić, że i ona jest na to gotowa.
- Masz ochotę pójść w bardziej ustronne miejsce? -
wyszeptał jej do ucha owiewając je swoim gorącym oddechem i
delikatnie przygryzając płatek jej ucha.
- Tak - odpowiedziała
próbując
dosięgnąć jego ust.
- Pójdziemy do mnie? - dysząc
jakby właśnie przebiegł maraton wyprostował
sie i spojrzał jej prosto w oczy. Ginny przełknęła ślinę wpatrując się w jego hipnotyzujące
niebieskie tęczowki i powoli skinęła głową a jego twarz rozjaśniła
się
uśmiechem
od którego jeszcze bardziej ugieły się jej kolana.
Gdyby jeszcze dwie godziny temu ktoś mu powiedział,
że
tak się potoczy ten wieczór to w życiu by mu nie uwierzył.
A teraz nie wierząc we własne szczęście trzymał małą
dłoń
Ginny w swojej i ciągnął ją przed klub, by zaraz znaleźć
się
pod jego mieszkaniem.
Gdy wpuścił ją do środka lekko się zmieszała
i poszła do łazienki obmyć twarz. On
wykorzystał ten czas rzucając kilka szybkich zaklęć.
Ogarnął trochę rozrzucone ubrania, poscielił
łóżko
i zapalił kilka stojacych na meblach świec tak by w pokoju panował
rozświetlony
ich tańczącym blaskiem półmrok. Skończył akurat gdy wyszła. Dostrzegł
wahanie na jej twarzy, wiec szybko do niej podszedł. Nie pozwoli jej się teraz wycofać.
Pocałował ją tak zachłannie jakby miał to być
ostatni pocałunek w jego życiu. To wystarczyło
by dziewczyna mu się poddała. Rzucila mu się na szyję
wplątując
mu palce we włosy i ciągnąc za nie. Teo nie czekając
dłużej
chwycił brzeg jej sukienki i ściągnął z niej rzucając na podłogę.
Zaczął całować jej dekolt wprawnym ruchem rozpinając
jej czarny biustonosz i uwalniając jędrne piersi, po czym sięgnął
do jej pośladków i podniósł ją lekko do góry, tak by mogła
opleść go nogami w pasie. Przeniósł ją szybko do łóżka i rzucił
na posłanie opadając na nią. Gdy pieścił jej piersi, Ginny ściągnęła
z niego jego koszulkę i zaczęła wędrować palcami po jego plecach. Po chwili
odsunął się od niej na tyle, by móc
ściągnąć
z niej bieliznę.
- Masz cudowne ciało – wyszeptał zauroczony muskając
delikatnie jej kobiecość a w niej jakby coś
pękło.
W jednej chwili wytrzeźwiała. Oparła się na łokciach i patrzyła jak chłopak
klękający
między
jej nogami zaczyna rozpinać pasek u swoich spodni. Tego było
dla niej za dużo. Co ona tu w ogóle robiła? Naga. Wcale nie powinno jej tu być,
wcale nie chciała tu być.
Odepchnęła zaskoczonego chłopaka
i zaczęła szukać swojego ubrania powtarzając
w kółko
jedno słowo.
- Nie, nie, nie..
- Ginny - Teo próbował ją uspokoić, ale ona go nie słuchała.
Po chwili była już ubrana. Zakładała
właśnie
buty, gdy ujął jej twarz w dłonie i zmusił by na niego
spojrzała.
- Spokojnie. Wszystko jest dobrze - znów
próbował
tej swojej sztuczki ze zniewalającym spojrzeniem, ale tym razem nie
zadziałała.
- To był błąd. Przepraszam. Nic z tego nie będzie
- próbowała się odwrócić i odejść, ale jej nie pozwolił.
- Kocham Cię - spróbował smutno wpatrując się
w jej usta, które dopiero co całował.
- To się odkochaj. Nic więcej się
nie wydarzy. Zapomnij o mnie. Nigdy nie bedziemy razem - obróciła
sie na pięcie i wyszła.
*
Na zegarku dopiero wybiła siodma, ale ona nie mogła
dłużej
czekać. I tak nie zmróżyła oczu dzisiejszej nocy. Po kilku
minutach była już pod mieszkaniem Hermiony stukając
nerwowo w ich drzwi wejściowe. Gdy Ron jej otworzył
weszła do środka mijając go bez słowa.
Zmierzała prosto do sypialni, w której ciągle spała jej najlepsza przyjaciółka.
- Hermiona wstawaj - zawołała, ale z marnym skutkiem.
- Tak, ciebie też miło widzieć. Zwłaszcza o tak wczesnej porze i to w
niedzielę.
- Zamknij się Ron. Jak ta Hermiona z Tobą
wytrzymuje? - ściągnęła z dziewczyny kołdrę i zaczęła lekko klepać po policzku, co
wreszcie ją obudziło.
- Czy mogę
wiedzieć co tu sie właściwie dzieje? Czy to prawda, że
to z Tobą była wczoraj w tym klubie?
- Tak była ze mną, a teraz zostaw nas w końcu
same na brodę Merlina!
Obrażony chłopak wyszedł a
zdezorientowana szatynka nie bardzo wiedziała gdzie w ogóle jest.
- Miałam piekny sen i pęka mi głowa.
- Wypij to i chodź - Ginny wcisnęła jej w rękę
fiolkę eliksiru na kaca i kazała się natychmiast ubrać. Gdy Hermionie
się to w końcu udało wyciągnęła ją
na śniadanie do knajpki z naleśnikami.
- Ok mów co się stało - zgodziła się panna Granger opierając
głowę
na rękach i popijając co chwilę gorącą kawę.
- Tam był Teo. Wczoraj w klubie. Podszedł,
zaczęliśmy tańczyć, całować się i wylądowaliśmy u niego. Miona ja o mało
się
z nim wczoraj nie przespałam! - wyglądała i czuła się jak kłębek nerwów. Jak mogła wywinąć taki numer? Jak mogła
zrobić to Harry'emu?
- A chciałaś tego?
- Nie. Tak. Nie wiem. - zaczęła płakać chowając twarz w dłoniach.
- Ciągle go kochasz? - nie musiała
nawet wyjaśniać, którego z chłopaków ma na myśli. Było
jasne, że Ginny jest zakochana w nich obu. Teraz siedziała
wpatrzona w przyjaciółkę tymi zapłakanymi oczami oczekując,
że ta znajdzie dla niej gotowe rozwiązanie.
- Ginny, musisz się zastanowić, z którym
chcesz być. Jeżeli z Teo to zostaw Harry'ego, jeśli
z Harrym to musisz zerwać z Notem jakikolwiek kontakt. I tyle.
Zdecyduj w końcu i trzymaj się tego. Oszalejesz od tego ciągłego
zmieniania zdania.
- Ale ja nie potrafię
wybrać. Ja chcę ich obu. Dlaczego nie mogę
być
taka jak Ty? Zazdroszczę Ci, że nie masz takich problemów.
Nie wiem co widzisz w moim bracie, ale najwidoczniej jesteście
razem szczęśliwi. A ja jak zawsze muszę wszystko spieprzyć.
- Widzisz... to nie do końca tak. - zaskoczona Ginny znieruchomiała
wpatrzona w przyjaciółkę wielkimi oczami. Nie było
wyjścia.
Musiała powiedzieć prawdę. -
Chyba muszę w końcu się do czegoś przyznać. Od jakiegoś czasu podkochuję
się
w Malfoy'u.
- Co? Malfoy? Po tym jak Cie traktował w szkole?
- Już nie jesteśmy w szkole Gin. Poznałam
go. Bardzo się zmienił. Przecież sama wiesz...
- No tak, ale jak? Kiedy? Czy on też coś
do Ciebie czuje? Zostawisz Rona?
- Spokojnie! Nie, nie zostawię. Moja sytuacja jest zupełnie
inna niż Twoja. - przerzuciła spojrzenie na swoje dłonie
a po chwili zaczęła bawić się kubkiem po kawie - On ma dziewczynę,
poza którą świata nie widzi, on mnie nie chce, nie mam żadnej
decyzji do podjęcia. Po prostu muszę tylko wszystko sobie poukładać
i wyrzucić Draco z głowy. Z resztą on i tak zaraz wyjedzie i pewnie nigdy więcej
się
nie spotkamy.
- Przynajmniej wiesz na czym stoisz. Ja muszę
zrezygnować z miłości swojego życia.
- Jesteś pewna? - znów podniosła
głowę.
Ten cały Teo od początku jej się nie podobał. Co ona takiego
w nim widziała? - Jak długo znasz Notta? Jesteś
pewna, że to miłość a nie zauroczenie? Zamknij oczy. Z którym
z nich widzisz siebie za pięćdziesiąt lat, z którym chcesz założyć
rodzinę? - miała nadzieję, że
Ginny w końcu przejrzy na oczy, ale kim ona była by układać
innym życie? Niestety w miłości rozum jest bezradny, bo to serce
przejmuje stery. Jednak jej przyjaciółka chyba zrozumiała
co miała na myśli.
- Masz rację. To nie sam wybór jest trudny, a
trzymanie się podjętej decyzji. Myślisz, że
dam radę?
Westchnęła głęboko pragnąc z całych
sił
odpowiedzieć twierdząco. Obawiała sie jednak, że skoro do tej
pory wciąż nie zrezygnowała z byłego ślizgona to z każdym dniem będzie
jej ciężej. Byleby to nie doprowadziło do jakiejś tragedii.
*
Miasto jeszcze spało a on od dłuższej
chwili stał na balkonie w samych jeansach paląc papierosa. Październikowe
poranki nie należą do najcieplejszych, ale jemu nie przeszkadzał
dotyk chłodnego powietrza na nagiej skórze. Potrzebował tego po
burzliwych wydarzeniach minionej nocy. Tak bardzo chciał ją
mieć,
już
było
tak blisko. Dlaczego musiała mu uciec?
Zaciągnął się ostatni raz i rzucił
niedopałek na odległy chodnik przyglądając
mu się opierając o balustradę. Musi coś
wymyślić. Coś zrobić. To nie była jej ostatnia
wizyta w jego mieszkaniu i jego łóżku. Chciała tego tak samo
jak on. Zdobędzie ją.
Widział to w jej oczach. To jeszcze nie koniec.
Wow!Rozdział pełen zwrotów akcji! To jest właśnie to, przypadkowe spotkanie i nagle uczucia wybuchają :)
OdpowiedzUsuńCieszę się, że rozdział się podobał :) Super mi się go pisało. Przez cały fragment z punktu widzenia Teo towarzyszyła mi piosenka Shape of you Eda Sheerana. Warto przeczytać słuchając jej ;)
UsuńZa mało :-) dawaj jeszcze. Wez nie zdradzaj Harrego. Ron jest przedstawiony jako dupek, ale Harry jest kochany, niech Ginny mu tego nie robi! ;-) pozdrawiam. Daj znac jak bedzie nowy rozdział. Nie chce by mi umknal.
OdpowiedzUsuńOt przewrotność życia Kochana, sprawiedliwość można znaleźć tylko w słowniku pod "s" ;)
UsuńDzięki za miłe słowa. You made my day :*
A i jak mam Cię poinformować?
UsuńO nie :-( czyli go zdradzi :-0 katarzyna.catherine@gmail.com
OdpowiedzUsuńnie potwierdzam i nie zaprzeczam ;)
UsuńGdzie nowy rozdzial? ;))
OdpowiedzUsuńEkhm, szczerze mówiąc to rzuciłam się w wir czytania kilku zaległych książek i zaczęłam prace koncepcyjne nad nową autorską opowieścią. A najgorsze jest to, że nowy rozdział mam już rozpisany co i jak i jakbym przysiadła to pewnie za tydzień byłby gotowy.... Nie mam nic na swoje usprawiedliwienie ;P Ale obiecuję poprawę ;)
UsuńCzekamyyy.
OdpowiedzUsuńK :-)